Start Zdarzenia Pięcioliterowe słowo na “D” nie było karalnym znieważeniem prezydenta

Pięcioliterowe słowo na “D” nie było karalnym znieważeniem prezydenta

przez Dogmaty Karnisty

Sąd uznał, że nazwanie prezydenta słowem “debil” nie stanowi przestępstwa z powodu znikomego stopnia społecznej szkodliwości czynu.

Sprawa dotyczyła wpisu Jakuba Żulczyka, który w listopadzie 2020 skomentował prezydenckiego tweeta, nazywając głowę państwa nieprzyjemnym słowem na “d…”.

Uwaga! Takie rozstrzygnięcie sprawy wcale nie oznacza, że wolno nazywać prezydenta epitetem na “d…”! Przyjrzyjmy się sprawie pod kątem Dogmatycznym.

Umorzenie, a nie uniewinnienie

Podstawą zarzutu był art. 135 § 2 Kodeksu karnego: “Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Sąd umorzył postępowanie w sprawie tego przestępstwa.

To istotne: sąd nie uniewinnił, lecz umorzył postępowanie z uwagi na znikomy stopień społecznej szkodliwości czynu. A zatem sąd nie powiedział: nic się nie stało, wolno tak mówić, nie było znieważenia. Sąd stwierdził jedynie, że w omawianej sytuacji nie doszło do przestępstwa, bo stopień szkodliwości tego konkretnego czynu był znikomy.

Te kwestie należy od siebie skrupulatnie odróżniać: co innego popełnienie czynu, który jest bezprawny, a co innego stopień szkodliwości konkretnego czynu bezprawnego.

Niekarygodne znieważenie

Rozróżnienie bezprawności i stopnia szkodliwości czynu wynika wprost z art. 1 § 2 k.k.: “Nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma”.

Zwróćmy uwagę, co mówi przytoczony przepis: zachowanie jest czynem zabronionym, ale jeśli jego szkodliwość jest znikoma, to nie stanowi przestępstwa. Czyli mamy czyn zabroniony/zakazany prawnie, a jedynie w konkretnych okolicznościach uznajemy, że jest on mało karygodny, i dlatego nie stanowi przestępstwa.

Z tego wynika, że – zdaniem sądu – pięcioliterowe słowo na “d…” znieważa prezydenta. Jest w jakimś stopniu szkodliwe społecznie. Może razić, może kogoś urazić. I nie wolno nazywać tak prezydenta Polski. (Gdyby było inaczej, sąd stwierdziłby brak znamion czynu zabronionego, a nie jedynie jego znikomą szkodliwość).

To, czy użycie słowa na “d…” będzie znieważającym przestępstwem, zależy od wielu czynników wpływających na stopień społecznej szkodliwości czynu. Sąd musi wyważyć, czy konkretny czyn nadaje się do uznania go za przestępstwo, w świetle cytowanego art. 1 § 2 k.k. (stopień szkodliwości społecznej).

Na stopień społecznej szkodliwości czynu wpływa wiele czynników, między innymi motywacja sprawcy, okoliczności użycia konkretnego słowa, kontekst, cel działania:

Art. 115 § 2 k.k. Przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu sąd bierze pod uwagę rodzaj i charakter naruszonego dobra, rozmiary wyrządzonej lub grożącej szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, jak również postać zamiaru, motywację sprawcy, rodzaj naruszonych reguł ostrożności i stopień ich naruszenia.

Wymiana zdań

Prezydent został nazwany “d…” w konkretnych okolicznościach, a mianowicie w komentarzu autora do prezydenckiego tweeta na temat wyniku ostatnich wyborów prezydenckich w USA. Ustalanie wyników wyborów przebiegało w wysoce nerwowej, by nie powiedzieć niebezpiecznej atmosferze; ustępujący Donald Trump negował zwycięstwo konkurenta.

Andrzej Duda napisał wówczas ze swojego oficjalnego konta na Twitterze:

Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA.

Jakub Żulczyk skomentował te słowa w następujący sposób:

Nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak “nominacja przez Kolegium Elektorskie”. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta elekta w USA “obwieszczają” agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj – doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie – to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem.

I za ten wpis pisarz został postawiony w stan oskarżenia.

Jak widać, inkryminowane słowo pojawia się w ostatnim zdaniu, na samym końcu relatywnie długiej wypowiedzi. To merytoryczna analiza sytuacji wyborczej w USA, jedynie podsumowana użyciem wobec prezydenta słowa “d…”.

Prawo do ostrej krytyki

Wypowiedź była reakcją na elektryzujące opinię publiczną wydarzenia wyborcze w USA z wyjaśnieniem, iż Joe Biden był już wówczas zwycięzcą wyborów. Zarazem była to krytyka publicznej wypowiedzi głowy państwa polskiego, z podaniem uzasadnienia.

Wypowiedź pisarza jako spójna całość korzystała z ochrony wolności wypowiedzi, wolności głoszenia poglądów, udziału w debacie publicznej i prawa do konstruktywnej krytyki przedstawiciela władzy.

Widzimy więc, że nie była to ordynarna obelga typu: “Jesteś d…”.

Oceniając sumarycznie całą wypowiedź, zdecydowanie największa jej część cechowała się społeczną użytecznością, była społecznie pożądana jako ocena sytuacji wyborczej w USA, w kontekście dwuznacznego tweeta Andrzeja Dudy.

Razić mogło jedynie jedno słowo na kilkadziesiąt, z których składał się wpis, i to słowo nie należące przecież do repertuaru znanych polszczyźnie, wysoce wulgarnych epitetów. Nie da się więc odnaleźć tu “w sumie” wystarczającej do skazania szkodliwości społecznej.

Z Dogmatycznego punktu widzenia w zasadzie w ogóle trudno mówić tu o karalnym znieważeniu. Końcowy epitet był tylko szczyptą ostrej przyprawy, która urozmaicała, lecz nie przekreślała merytorycznego sensu całego komentarza. W tym kontekście słowo “d…” pełniło funkcję retoryczną, stylistyczną, wzmacniającą przekaz, nie było zaś obelgą wygłoszoną w zamiarze poniżenia głowy państwa (zarzucany czyn można popełnić tylko umyślnie).

Zgadzam się więc z sądem, że przestępstwa nie było. Uznałbym jednak, że nie było go z powodu braku znamion czynu zabronionego, a nie jedynie niekarygodności znieważenia

“D….” może znieważać

Słowo “debil” może być znieważające w konkretnych okolicznościach, a w innych nie; jego użycie może być przestępstwem w danym kontekście, podczas gdy w innym niekoniecznie.

Trzeba się po prostu pilnować.

Stanowisko sądu oznacza zaś, że nie wolno nikogo znieważać słowem mogącym razić, a jednocześnie nie każde urażenie kogoś słowem nadaje się do tego, by uznać je za przestępstwo – jak to stwierdzono w omawianej sprawie.

Jestem przeciwnikiem ostrego języka debaty publicznej na pograniczu obelg, szczególnie w wydaniu polityków i osób publicznych, jednak wpisowi pisarza naprawdę daleko do tego “poziomu”.

Poza analizą pozostawiam dziś zupełnie inną kwestię, a mianowicie czy w ogóle znieważenie prezydenta – “obraza majestatu” – powinno być odrębnie penalizowane pod groźbą kary więzienia.


Debata społeczności Dogmatów o tej sprawie jest dostępna na Facebooku:

Zachęcam do udostępniania linku do analizy w mediach społecznościowych. Portal Dogmaty Karnisty to zarejestrowane czasopismo, które możesz cytować również w swojej publikacji naukowej. Skorzystaj z poniższego wzoru:

  • M. Małecki, Pięcioliterowe słowo na “D” nie było karalnym znieważeniem prezydenta, Dogmaty Karnisty z 10.01.2022, dogmatykarnisty.pl

Podobne tematy

Co o tym sądzisz?