W najnowszym zeszycie najstarszego czasopisma prawniczego w Polsce „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” ukazał się artykuł napisany przeze mnie wspólnie z dr Radosławem Zyzikiem. Tekst nosi tytuł: Poczytalność i wina psychopaty w świetle ewolucyjnych koncepcji genezy psychopatii (RPEiS 3/2014, s. 161-174).
W artykule próbujemy zaaplikować pewne hipotezy pochodzące z nauk biologicznych (ewolucyjnych) na grunt przesłanek odpowiedzialności w prawie karnym, w szczególności dotyczących przypisania winy osobie cierpiącej na psychopatię.
Na gruncie nauk ewolucyjnych „wrodzona” psychopatia jest ujmowana jako alternatywna strategia ewolucyjna w stosunku do moralności. Z ewolucyjnego punktu widzenia psychopatia jest kolejną (jedną z wielu?) strategią zapewniającą przetrwanie i sukces reprodukcyjny danej jednostki. Nie ma więc nic wspólnego z tradycyjnie rozumianą patologią czynności psychicznych.
Koncepcja psychopatii jako alternatywnej strategii ewolucyjnej stawia przed naukami prawnymi szereg interesujących wyzwań. Dotyczy to w szczególności prawa karnego, na gruncie którego przestępny charakter czynu jest uzależniony od przypisania konkretnemu sprawcy indywidualnej winy.
Problematyka psychopatii jest tradycyjnie wiązana z kodeksowymi regulacjami dotyczącymi niepoczytalności (art. 31 § 1 k.k.). Koncepcja psychopatii jako alternatywnej strategii ewolucyjnej nie pozwala jednak zaliczyć tego zjawiska do któregoś ze źródeł niepoczytalności, wskazanych w tym przepisie. Psychopatia nie jest ani upośledzeniem umysłowym, ani chorobą psychiczną, ani innym zakłóceniem czynności psychicznych. W świetle art. 31 § 1 k.k. psychopata nie jest osobą niepoczytalną (jest więc poczytalny).
W artykule stawiamy tezę, że regulacje kodeksu karnego dotyczące niepoczytalności w ogóle nie są adekwatnym wzorcem oceny zjawiska psychopatii. Naszym zdaniem prawnokarna kwalifikacja czynów psychopatów powinna się odbywać przez pryzmat art. 1 § 3 k.k. (ogólnej klauzuli zawinienia), w kierunku poszukiwania okoliczności przemawiających za indywidualnym usprawiedliwieniem popełnienia przez konkretnego psychopatę czynu zabronionego pod groźbą kary. Nie jest jednak łatwo usprawiedliwić czyn popełniony przez taką osobę.
To jedynie szkic zagadnień poruszonych w artykule. Szczegóły znajdziecie w najnowszym „Ruchu Prawniczym, Ekonomicznym i Socjologicznym”. Zachęcamy do lektury.
3 komentarze
Zagadnienie winy w prawie karnym staje się jeszcze bardziej ciekawe, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że de facto, oprócz pewnych względów natury filozoficznej, praktycznie nic nie przemawia za uznaniem, iż ktokolwiek w danej sytuacji mógł zachować się inaczej niż się zachował.
Mówiąc więc o winie lub jej braku, kierujemy się pewną intuicyjnie uznawaną przez wszystkich fikcją. Na jej tle jeszcze bardziej interesująco prezentują się wszelkie okoliczności mogące winę wyłączać. Ponownie, na płaszczyźnie czysto intuicyjnej nie sposób zarzucić wiele takiemu wyodrębnieniu.
W praktyce jednak wydaj się, że w art. 31 znalazły się te czynniki wpływające na nasze zachowanie, które w dosyć łatwy sposób potrafimy wyodrębnić i określić ich znaczenie w procesie podejmowania określonego zachowania. Bardziej subtelne i złożone mechanizmy, kierujące naszym postępowaniem pozostają właściwie poza możliwością analizy.
Ostatecznie więc, przyjmując, że człowiek posiada wolność w wyborze fizycznie możliwych, stojących przed nim alternatyw (tak jak musi zrobić to współczesne prawo karne), można dojść do wniosku, że realizując znamiona jakiegokolwiek czynu zabronionego, działamy zawsze w stanie niepoczytalności.
Oczywiście są to rozważania bardzo daleko posunięte, nie mogące mieć w chwili obecnej, ze względu na poziom abstrakcji, większego wpływu na rzeczywistość społeczną, ale zarazem niezmiernie interesujące.
Pozdrawiam.
Owszem, to bardzo głęboki i rozległy temat. Zastanawia mnie w tym zakresie jedna rzecz. Jeżeli radykalnie założyć, że nikt nie mógł w danej sytuacji zachować się inaczej, to przecież teza ta rozciąga się, siłą konieczności, także na posłów głosujących za przyjęciem ustawy, na prokuratura, który oskarża i na sędziego, który wymierza sprawiedliwość (i na kata, który obcina komuś głowę). Wówczas jednak, w moim odczuciu, problem "karnistyczny", o którym chcemy dyskutować, przestaje w ogóle zachodzić 🙂
Trafne spostrzeżenie. Mam jednak wrażenie, że należy także wziąć pod uwagę, że zarówno działania ustawodawcy, prokuratora, sędziego jak i kata, są niewątpliwie częściowo motywowane założeniami stojącymi za modelem odpowiedzialności karnej, których nie da się uzasadnić w świetle obecnie posiadanej wiedzy.
Kłopot się zapętla i próżno szukać na chwilę obecną jakiegoś praktycznego rozwiązania.
W końcu jednak przepaść pomiędzy, uproszczonymi i wyidealizowanymi założeniami, a posiadaną wiedzą, stanie się tak duża, że wymierzanie sprawiedliwości zacznie jawić się jako coś zupełnie odwrotnego.
Opisywany przez Pana powyżej problem, dotyczący odpowiedzialności psychopatów, jest właśnie objawem, ale dosyć łagodnym, takiego stanu rzeczy. Zważając jednak na to, że doktryna te kłopoty stara się dostrzegać, można mieć nadzieję, że do opisywanej przeze mnie sytuacji, nie dojdzie 😉