Start Zdarzenia Jak populista prawny wykorzysta zabójstwo prezydenta Adamowicza?

Jak populista prawny wykorzysta zabójstwo prezydenta Adamowicza?

przez Dogmaty Karnisty

Zamach na prezydenta Pawła Adamowicza z 13 stycznia 2019 r. może zostać wykorzystany przez prawniczych populistów w doraźnej walce politycznej.

Typowy prawniczy populista będzie manipulował opinią publiczną, chcąc czerpać korzyści polityczne z tragicznego zamachu, do jakiego doszło podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku. Populista posłuży się pozamerytorycznymi argumentami, bazującymi na emocjach i uproszczeniach, aby przekonać nas do własnej wizji świata. Jak rozpoznać tego typu retorykę?

“Cisza nie może oznaczać milczenia” – mówiła w czasie mszy pogrzebowej żona zmarłego prezydenta Gdańska. Po okresie żałoby narodowej nadszedł więc czas, aby merytorycznie przyjrzeć się prawnym aspektom zdarzenia, szczególnie typowym zagrywkom politycznym, które nie mają nic wspólnego z rzetelnym podejściem do prawa karnego.

Winny jest za niski wyrok

Uwaga opinii publicznej koncentruje się na sprawcy zamachu – Stefanie W., który wyszedł z zakładu karnego i rzucił się z nożem na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Sprawca odbywał karę 5 i pół roku pozbawienia wolności za cztery rozboje z użyciem niebezpiecznego narzędzia/broni palnej, które dokonał w 2013 r. (tzw. “napady” na banki).

Został skazany za to, że w dniu 8 maja 2013 roku w Gdańsku zaatakował oddział SKOK Piast i ukradł 2580 zł; w dniu 15 maja 2013 r. w Gdańsku posługując się bronią palną w postaci rewolweru alarmowego zaatakował SKOK Stefczyka i ukradł 6000 zł; w dniu 31 maja w Gdańsku zaatakował ponownie SKOK Stefczyka i ukradł 4000 zł; w dniu 12 czerwca 2013 roku w Gdańsku zaatakował oddział Credit Agricole i ukradł ponad 2500 zł. Ataki te doprowadziły pracowników oddziałów banków do rozstroju zdrowia typu depresyjno-lękowego.


Zabójca Pawła Adamowicza miał schizofrenię paranoidalną, niedawno odstawił leki – portal wp.pl

Rodzi się pytanie, czy dało się uniknąć tragedii i czy ponosi za nią winę ktoś inny niż sam sprawca.

Populistyczna “diagnoza” sytuacji jest niezwykle prosta: jak to się stało, że Stefan W. tak krótko siedział w więzieniu?

Nie jest przy tym istotne, w jaki sposób “pracowano” ze skazanym podczas odbywania kary pozbawienia wolności; czy prawidłowo zdiagnozowano ewentualne dolegliwości psychiczne mężczyzny (schizofrenia paranoidalna) i jak przebiegało leczenie skazanego. Istotne jest jedno: zawinił sąd, bo wymierzył mu za niską karę.

Rozumowanie populisty wygląda następująco: gdyby Stefan W. został skazany na wyższą karę, do dziś nie wyszedłby z więzienia i nie dokonał zamachu na prezydencie Gdańska. “Zwyrodnialec”, “rozzuchwalony” “bandyta” (słowa z repertuaru prawniczego populisty) powinien spędzić w więzieniu długie lata. Bo to zapobiegłoby tragedii.

Nie trzeba było długo czekać na tego typu “racjonalizację” zaistniałej tragedii. Patryk Jaki nie ma wątpliwości, że w omawianej sprawie zawiniły sądy:

Napastnik cztery razy napadał w swoim życiu z bronią w ręku i sędzia orzeka wyrok jedynie pięciu lat pozbawienia wolności. Kłóci się to z moim poczuciem sprawiedliwości. I to jest, w mojej ocenie, najważniejszy obszar refleksji po tej tragedii. (…) Ten sam sprawca otrzymałby w Stanach Zjednoczonych pewnie wyrok kilkudziesięciu lat pozbawienia wolności. Gdyby było tak u nas, nigdy do tej tragedii by nie doszło.

Wypowiedź Patryka Jakiego dla portalu wp.pl

Trzeba zaostrzyć kary

Populistyczna recepta, jak zapobiegać tego typu zdarzeniom w przyszłości, wygląda zawsze tak samo. Opracujemy program zaostrzenia kar, żeby zwyrodnialcy pokroju Stefana W., którzy napadają na banki, nigdy nie wyszli z więzienia – powie populista, sprowadzając receptę na całe zło do potrzeby nowelizacji prawa karnego.

Nie dajmy się nabrać: Ministerstwo Sprawiedliwości od wielu miesięcy ukrywa projekt radykalnej zmiany przepisów i zaostrzenia kar. Do projektu mają dostęp wyłącznie zaufani prawnicy “dobrej zmiany”.

To wszystko po to, by nie było czasu na rzetelną debatę nad proponowanymi rozwiązaniami. Zabójstwo prezydenta Pawła Adamowicza może stać się pretekstem do szybkiego – dopóki nie opadną emocje – przeforsowania nieracjonalnej wizji polityki karnej. Tego typu podejście do tworzenia prawa komentowałem jakiś czas temu w “Rzeczpospolitej”:

To przykry powrót do koncepcji zarządzania strachem za pomocą zemsty, bez względu na okoliczności.

Nadciąga zła zmiana w prawie karnym, Rzeczpospolita on-line

Gdański zamach jest więc dla populistów penalnych dobrą okazją do pochwalenia się, że w zasadzie oni już wcześniej przewidzieli, co trzeba zrobić. Wszystkiemu winne jest złe prawo karne, za niskie kary, a w konsekwencji za niskie wyroki orzekane w sądach. I to trzeba zmienić.

Dokładnie w ten sposób myśli minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro:

Nie może być tak, że sprawcy wyjątkowo ciężkich przestępstw dostają niewysokie wyroki, dlatego też przygotowaliśmy projekt Kodeksu karnego, który zakłada zdecydowane zaostrzenie kar za tego typu przestępstwa.

Zbigniew Ziobro na Twitterze

Manipulowanie przeszłością

Na czym polegają intelektualne oszustwa rozpowszechniane przez populistów penalnych?

Pierwszą poważną manipulację zawiera wypowiedź Patryka Jakiego, który dostrzega związek przyczynowo-skutkowy między zbyt wczesnym wyjściem Stefana W. z zakładu karnego a przeprowadzonym w Gdańsku zamachem. Gdyby sprawcy wymierzono wyższą karę, dalej siedziałby w więzieniu, więc nie doszłoby do zamachu – rozumowanie to jest na pierwszy rzut oka poprawne, a wniosek wydaje się prawdziwy.

Manipulacja polega na tym, że nigdy do końca nie wiadomo, “co by było – gdyby”. Może doszłoby do jeszcze większej tragedii?

Równie dobrze można bowiem twierdzić, że gdyby Stefan W. dłużej posiedział w więzieniu, to bardziej by się zradykalizował, byłby po wyjściu na wolność bardziej sfrustrowany i przez te wszystkie lata miałby więcej czasu na zaplanowanie zamachu. A wówczas mógłby dopuścić się jeszcze bardziej okrutnego zabójstwa.

Gdyby Stefan W. dopuścił się zamachu terrorystycznego po 30 latach spędzonych w zakładzie karnym, w którym zginęłoby 50 osób, rozumowanie Patryka Jakiego mogłoby wyglądać identyczne: to był za krótki wyrok. A więc niczego to nie wnosi do omawianej sprawy.

Rozumując “co by było – gdyby” da się uzasadnić każdą, nawet najbardziej absurdalną tezę.

Podobną wartość merytoryczną (czyli zerową) miałoby stwierdzenie: gdyby Prawo i Sprawiedliwość nie przegrało poprzednich wyborów, to Stefan W. nie miałby pretekstu, by zrzucić winę na Platformę Obywatelską, i też nie doszłoby do zamachu. Czyli winne jest Prawo i Sprawiedliwość. Jak widać, wszystkie te argumenty są tak samo bezwartościowe jak “gdybanie” Patryka Jakiego.

Mit surowej kary

Inny ważny aspekt sprawy to postulat zaostrzenia kar za przestępstwa z użyciem przemocy. Zauważmy, że Stefanowi W., jeśli okaże się osobą w pełni poczytalną, za zabójstwo prezydenta Gdańska grozi nawet dożywotnie pozbawienie wolności – kara najsurowsza z możliwych w polskim prawie karnym.

Uzasadnienie pomysłu zaostrzenia kar nie wynika więc ze zbyt łagodnej sankcji przewidzianej za zabójstwo, lecz ma swoje źródło w przeszłości: sprawca powinien być wcześniej skazany na dłuższą karę więzienia.

Argument ten jest nieakceptowalny z kilku powodów.

Po pierwsze, nawet radykalne zaostrzenie kary za rozbój z art. 280 k.k. nie doprowadzi do sytuacji, w której wszyscy sprawcy takiego przestępstwa zostaną na zawsze wyeliminowani ze społeczeństwa.

Art. 280. § 1. Kto kradnie, używając przemocy wobec osoby lub grożąc natychmiastowym jej użyciem albo doprowadzając człowieka do stanu nieprzytomności lub bezbronności, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.
§ 2. Jeżeli sprawca rozboju posługuje się bronią palną, nożem lub innym podobnie niebezpiecznym przedmiotem lub środkiem obezwładniającym albo działa w inny sposób bezpośrednio zagrażający życiu lub wspólnie z inną osobą, która posługuje się taką bronią, przedmiotem, środkiem lub sposobem, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.

Nawet jeśli zaostrzylibyśmy karę za rozbój w taki sposób, że zagrożony byłby on drakońską i już skrajnie nieproporcjonalną sankcją “na czas nie krótszy od lat 10, karą 25 lat pozbawienia wolności albo karą dożywotniego pozbawienia wolności”, zdarzałyby się przecież przypadki wymierzenia za ten czyn np. kary 10 lat więzienia. Po tym okresie skazany wychodzi na wolność.

Mamy tu do czynienia z przestępstwem przeciwko mieniu, którego sprawca nie musi być skrajnie zdemoralizowany lub niebezpieczny dla życia innych ludzi. Rozbój rozbojowi nierówny.

Istota rzeczy tkwi więc w pracy z konkretnym skazanym na etapie wykonania kary, a nie w abstrakcyjnym zagrożeniu karą, która i tak musi być dostosowana in concreto do okoliczności czynu.

W tym kontekście 5 i pół roku wymierzone Stefanowi W. było wystarczająco długim okresem, w którym należało mu się przyglądać, badać, diagnozować i decydować o jego dalszym losie (np. obserwacji policyjnej lub leczeniu) po wyjściu z zakładu karnego. Za funkcjonowanie zakładów karnych i penitencjarną politykę karną odpowiada bezpośrednio Ministerstwo Sprawiedliwości. Postulat abstrakcyjnego zaostrzenia kar bez racjonalnej wizji tego, co powinno się dziać ze skazanymi po odbyciu kary, to jeszcze większe pogłębianie problemu: niebezpieczni sprawcy będą izolowani na długie lata, ale oznacza to tak naprawdę puszczenie ich “samopas”, zarówno w zakładzie karnym, jak i po wyjściu na wolność.

Obrona przestępców

Po drugie, postulat podnoszenia kar w kontekście zabójstwa Pawła Adamowicza prowadzi do szantażu moralnego: każdy, kto sprzeciwi się proponowanym zmianom, zostanie uznany za osobę, która przyzwala na powtarzanie się w przyszłości podobnych zamachów. Jedno nie ma z drugim nic wspólnego, ale co z tego? (I)granie emocjami to cecha populistów zabiegających o poparcie polityczne.

Propozycja zaostrzania kar jest demagogiczna również z innego powodu. Nie da się sensownie zaostrzyć kary za rozbój bez naruszenia struktury sankcji przewidzianych w innych przepisach Kodeksu karnego (bójka/pobicie, powodowanie uszczerbków na zdrowiu, przestępstwa seksualne itp.).

Przypadek Stefana W. daje okazję do cynicznego wykorzystania sytuacji, by zmienić prawo karne jako takie.

I taki jest, niestety, cel osób formułujących te postulaty. Pomysły legislacyjne Zbigniewa Ziobry były anonsowane na konferencjach prasowych już wiele miesięcy temu. Istotą zmian ma być zaostrzenie sankcji zgodnie z filozofią zarządzania strachem, upatrywanie lekarstwa na całe zło w represji i wieloletniej izolacji, przy braku sensownych pomysłów na readaptację skazanych.

Nie jest więc to żadna “odpowiedź” na problem Stefana W., lecz bezprecedensowe użycie zamachu na prezydenta Gdańska w celu osiągnięcia przez ministra sprawiedliwości dawno zaplanowanego celu politycznego.

Uderzające jest również to, że postulaty podnoszenia sankcji formułowane są w sytuacji, w której nikt jeszcze nie wie, czy sprawca będzie ponosił odpowiedzialność karną za popełniony czyn.

Nie wiemy, czy sprawca zamachu był poczytalny. Jeżeli Stefanem W. kierowała choroba psychiczna, dyskusja o zaostrzaniu kar jest całkowicie bezprzedmiotowa.

Co z tego wynika? Zaostrzone przepisy nigdy nie znajdą zastosowania w tego typu sprawie, ponieważ osoba niepoczytalna nie ponosi winy za swój czyn i nie można skazać jej na żadną karę. I tu koło się zamyka: osobę chorą należy leczyć w zakładzie psychiatrycznym, a nie karać jakimkolwiek – krótkim lub długim – więzieniem.

To, co nieukarane

Moim zdaniem najważniejszym aspektem sprawy jest jednak to, o czym niewiele wiemy.

To klucz do zrozumienia zbrodni z Gdańska, merytorycznej odpowiedzi na pytanie, czy dało się jej uniknąć oraz zdiagnozowania rzeczywistego problemu. Nie chodzi o rozboje, które popełnił Stefan W. i za które został skazany; nie ma znaczenia dyskusja o tym, czy wymierzono mu za nie adekwatną czy zbyt łagodną karę.

Kluczowe są czyny Stefana W., które nigdy nie zostały ujawnione i za które nigdy nie poniósł on kary.

O przeszłości Stefana W. wypowiadał się w telewizyjnym wywiadzie mężczyzna, który znał sprawcę od 14-15 roku życia. Jego zdaniem zabójca prezydenta Gdańska miał kontakty z grupami przestępczymi, dopuszczał się również wielu innych czynów skierowanych przeciwko zdrowiu człowieka.

Jego chleb powszedni to były bójki, napady, rozboje. (…) Miał kontakt ze sterydami, z narkotykami oczywiście, amfetaminą, kokainą. (…) Jest jedna osoba, która do dzisiaj jest kaleką. Doniosła na Policję o pewnej sytuacji. Dorwał go, następnie położył mu nogi na krawężniku i wyłamał kolana na zewnątrz. Obydwa. Więc ta osoba do końca życia będzie chodziła o kulach. (…) Już potem nie [zgłosił tego na Policję], bo wiedział że jak to gdzieś jeszcze rozgłosi, to już będzie koniec. (…) Siedzieliśmy w pubie i po prostu ni stąd ni zowąd wyciągnął nóż i wbił mi go w rękę. (…) Był to człowiek niebezpieczny dla siebie i dla otoczenia, nigdy nie było wiadomo, co zrobi.

Wypowiedzi w magazynie Uwaga! w tvn

Gdy wysłuchałem tego wywiadu, pomyślałem: zdecydowanie zbyt mało wiedzieliśmy o Stefanie W. “My”, czyli organy ścigania odpowiedzialne za wykrywanie przestępstw.

Każdy z wymienionych w reportażu czynów (udział w grupie przestępczej, branie udziału w pobiciu, spowodowanie u innej osoby kalectwa) zagrożony jest karą pozbawienia wolności.

Być może więc Stefan W. rzeczywiście powinien spędzić w więzieniu dłużej niż 5 i pół roku. Ale nie dlatego, że kara za cztery rozboje była zbyt łagodna, lecz dlatego, że być może popełnił ponadto wiele innych czynów przeciwko zdrowiu człowieka, za które wymierza się bezwzględne więzienie. Tych czynów jednak nigdy nie osądzono.

Czy kompleksowe zainteresowanie życiem Stefana W. pozwoliłoby uniknąć tragedii z Gdańska? Nie wiadomo i nie czas na gdybanie. Jak widać, sprawa jest złożona. Zdecydowanie bardziej złożona, niż to wynika z wypowiedzi populistów penalnych.

Nie czas również na cyniczne używanie zamachu na prezydenta Adamowicza, by przeforsować prymitywne zmiany w prawie karnym, przygotowywane od dłuższego czasu w ukryciu, w ministerstwie Zbigniewa Ziobry.


Podobne tematy

Co o tym sądzisz?