Start NaukaInterpretacja Ryzykowne hamowanie (cz. 1)

Ryzykowne hamowanie (cz. 1)

przez Dogmaty Karnisty

Zdarza się na co dzień, że jako piesi, pasażerowie czy kierowcy jesteśmy świadkami lub uczestnikami różnych sytuacji w ruchu drogowym, które nie powinny się zdarzać, bo dezorganizują ruch bądź są niebezpieczne. Przez trzy następne dni przyjrzymy się trzem zdarzeniom drogowym, które w niesprzyjających okolicznościach mogły skończyć się nawet tragicznie (pojawiłaby się wówczas kwestia odpowiedzialności karnej ich bohaterów). Wszystkie trzy sprawy coś ze sobą łączy i we wszystkich konieczne jest odpowiednie zinterpretowanie zdarzenia z punktu widzenia zasad ruchu drogowego.

Na pierwszy ogień historia, o której szczegółach dowiedziałem się z pierwszej ręki.

Po drodze poruszał się sznur pojazdów, w tym dwa pojazdy jadące w tym samym kierunku stosunkowo blisko siebie (oznaczone na poniższej grafice literami A i B). Z ulicy podporządkowanej chciał włączyć się do ruchu samochód i wykonać manewr skrętu w prawo (na grafice oznaczony kolorem niebieskim). Kierujący pojazdem A nieco zwolnił, by przepuścić samochód włączający się do ruchu, jednak jego kierowca nie odczytał intencji kierującego A i nie zdecydował się płynnie włączyć do ruchu. Zatrzymał się za to w taki sposób, że przód pojazdu znajdował się na pasie ruchu pojazdów A i B (rysunek 1).

Rysunek własny
 

Pojazd A zwolnił, by przepuścić (nieskutecznie) pojazd próbujący włączyć się do ruchu, a potem zwolnił jeszcze bardziej, by bezpiecznie go ominąć, co nie spodobało się osobie prowadzącej pojazd B. Kierowca pojazdu B użył klaksonu, żeby „pogonić” jadący przed nim samochód. Gdy pojazd A ominął samochód stojący na drodze podporządkowanej, kierowca B raz jeszcze zatrąbił. Wówczas pojazd A gwałtowanie zahamował, zaś jadący za nim pojazd B wjechał w tył poprzedzającego samochodu (rysunek 2).

Dalszego biegu wydarzeń nie znam, choć istotną wskazówką może być informacja, że kierowca B podróżował sam, zaś w pojeździe A jechało czterech mężczyzn.

Pytanie, kto tak naprawdę jest winny tej kolizji i popełnił wykroczenie drogowe? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że winę za kolizję ponosi kierowca pojazdu B, który nie zachował bezpiecznej odległości od pojazdu jadącego z przodu i nie zdążył zahamować. Krótko mówiąc, to on „stuknął” w auto A.

Uważam, że nie jest to właściwa interpretacja zdarzenia. Z pewnością kierowca B nie miał racji, gdy nerwowo, przy użyciu klaksonu, starał się ponaglać pojazd jadący przed nim. Widząc zbliżający się do skrzyżowania pojazd, którego kierowca wyjechał częściowo z drogi podporządkowanej, ale się jednak zatrzymał, kierujący pojazdem A prawidłowo zredukował prędkość i jechał w sposób umożliwiający ewentualną reakcję na dalsze, niepewne manewry pojazdu włączającego się do ruchu. Również ominięcie tego pojazdu wymagało ostrożności, zważywszy na obecność pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka.

Kierowca A przestał mieć jednak rację w momencie, gdy gwałtowne i bez uzasadnienia zahamował i zatrzymał się na środku pasa ruchu. Tego typu manewr nie był uzasadniony sytuacją na drodze, nie służył ochronie bezpieczeństwa, lecz był podyktowany chęcią swoistego odegrania się na kierowcy B. Tego typu zatrzymanie pojazdu nie było dla uczestników ruchu przewidywalne: odpadły przesłanki uzasadniające zmniejszanie prędkości, a więc można się było spodziewać, że pojazd A będzie raczej przyspieszał. Stało się jednak, bez żadnego usprawiedliwionego powodu, odwrotnie, a związku z tym winę za opisaną kolizję ponosi kierowca pojazdu A.

Podobne tematy

Co o tym sądzisz?