Ciekawy artykuł napisał Kamil Mamak – o odpowiedzialności karnej za wypadek drogowy z udziałem samochodu bez kierowcy (samochód-robot).
Trochę futurologii, a trochę realizmu, ponieważ już dzisiaj samochody są naszpikowane elektroniką, która wykonuje znaczną część pracy za kierowcę. Przy okazji cała grupa karnistów dostała od Kamila podziękowanie 🙂
W tym samym numerze „Paragrafu na Drodze” (4/2015) ukazała się także odpowiedź Prof. R.A. Stefańskiego na artykuł R. Zahorskiego pod sugestywnym tytułem: Logika działania gatunku homo sapiens i jej znaczenie w procesie myślenia. Artykuł polemiczno-dydaktyczny. Prof. Stefański też dał ciekawy tytuł: O bezpiecznym odstępie raz jeszcze (i – miejmy nadzieję – po raz ostatni).
Autorzy spierają się o to, czy kierowca autobusu komunikacji miejskiej może w razie zagrożenia zahamować gwałtowanie (hamulec do „dechy”), powodując tym samym przewrócenie się i obrażenia ciała swoich pasażerów?
R. Zahorski dowodził, że przewrócenie się pasażerów w sytuacji nagłego i gwałtowanego hamowania jest niemal nieuniknione. Autor ten twierdził, że kierowca autobusu komunikacji miejskiej ma obowiązek hamować w sposób łagodny, płynny, a w związku z tym, żeby dać sobie czas na takie hamowanie, musi cały czas utrzymywać większy odstęp od pojazdu poprzedzającego.
Racja leży, moim zdaniem, po stronie Prof. Stefańskiego: kierowca autobusu komunikacji miejskiej zawsze ma hamować w taki sposób, żeby nie doprowadzić do zderzenia z pojazdem poprzedzającym. O tym, kto poniesie odpowiedzialność karną za skutki zdarzenia, zdecyduje sytuacja na drodze, w perspektywie zasady ograniczonego zaufania.
Jeżeli kierowca samochodu osobowego przy zmianie pasa ruchu wymusił na autobusie pierwszeństwo przejazdu, kierowca autobusu gwałtowanie zahamował i co prawda uniknął kolizji, ale spowodował przez to przewrócenie się pasażera, który złamał sobie rękę, to za ten skutek odpowiada kierowca samochodu osobowego. Kierowca autobusu nie był zobowiązany do hamowania łagodnego i nie będzie odpowiadał karnie za to, że pasażer złamał sobie rękę. Sprawcą tego uszczerbku na zdrowiu jest osoba wymuszająca pierwszeństwo przy zmianie pasa ruchu, zgodnie ze wszystkimi kryteriami przypisania skutku w prawie karnym.
R. Zahorski twierdzi, że w opisanej sytuacji kierowca autobusu powinien zważyć dobra prawne i poświęcić mienie (samochód) na rzecz ochrony zdrowia pasażerów, czyli hamować łagodnie, żeby pasażerowie nie powywracali się, bez względu na to, że doprowadziłoby to do kolizji.
Trafnie zauważa R.A. Stefański, że w praktyce życia kierowca nie będzie miał czasu na ocenę sytuacji; w pojeździe poprzedzającym może przecież podróżować małe dziecko, które w wyniku kolizji dozna obrażeń ciała. Kierowca musiałby więc sprawdzić, ile osób jedzie w autobusie, ile osób jedzie w pojeździe poprzedzającym oraz zważyć, które dobro prawne opłaca się poświęcić.
Niezależnie od tego, argumentacja R. Zahorskiego nie uwzględnia jeszcze jednego, istotnego parametru zdarzenia: w efekcie łagodnego hamowania dojdzie do uderzenia autobusu w pojazd poprzedzający, a wskutek tego uderzenia na pasażerów również zadziałają momentalnie pewne siły fizyczne, które mogą doprowadzić do ich wywrócenia się. Efekt będzie więc identyczny: tak czy siak pasażerowie się przewrócą, albo na skutek gwałtownego hamowania, albo w rezultacie zderzenia się pojazdów. Nie pozwala to przypisać kierowcy skutków gwałtownego hamowania.
Wyuczona reakcja obronna kierowcy jest chyba zbyt dużą wartością, aby można było oduczać kierowców komunikacji miejskiej szybkiego reagowania na zagrożenie i wymagać zastanawiania się, czy hamować ostro, czy łagodnie.
Omawiane zagadnienie wiąże się ściśle z rozważaniami Kamila: być może samochód-robot byłby w stanie w ciągu ułamka sekundy przeanalizować wszystkie dane, konieczne do podjęcia odpowiedniej decyzji w sytuacji nagłego hamowania. Samochody-roboty nie byłyby także skłonne do wymuszania pierwszeństwa przejazdu. No chyba że będą miały słabego programistę…