Bardzo wielu karnistów twierdzi, że przestępstwa i wykroczenia popełnione w ruchu drogowym, szczególnie te opisane w art. 173 i 177 k.k., to czyny godzące w dobro prawne, jakim jest „bezpieczeństwo w komunikacji”. Nie czas ani miejsce na wskazywanie wszystkich komentarzy do kodeksu karnego, w których pojawia się ta trudna do zaakceptowania teza. Jeżeli bowiem ktoś spowodowuje wypadek drogowy bądź katastrofę komunikacyjną, to sprowadzi niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia ludzi, a nie dla bezpieczeństwa w komunikacji. Nie da się sensownie twierdzić, że zdarzenie komunikacyjne jest „niebezpieczne dla bezpieczeństwa” (jak celnie zauważył G. Bogdan w komentarzu krakowskim), a sensowności dokładnie takiego twierdzenia musieliby bronić zwolennicy tezy o istnieniu dobra prawnego w postaci „bezpieczeństwa komunikacyjnego”. Terminem „bezpieczeństwo” (w domu, na stadionie, na ulicy) określamy stan, w którym określone dobra prawne, na przykład życie i zdrowie człowieka, są wolne od niebezpieczeństwa; gdy nic im nie zagraża.
Po wydarzeniach dzisiejszego dnia mam jednak pewność, że zdarzenia w ruchu lądowym zagrażają nie tylko życiu, zdrowiu i mieniu osób uczestniczących w ruchu, ale także innemu, istotnemu i specyficznemu dobru prawnemu, a mianowicie komunikacji. Nie chodzi więc o nietrafnie pojmowane bezpieczeństwo w komunikacji, lecz o samą komunikację – o sprawne przemieszczanie się z jednego miejsca w drugie.
Trzy opisane zdarzenia miały miejsce dziś na trasie łączącej Częstochowę z Krakowem. Po trzecim zdarzeniu wiedziałem już, o czym będzie dzisiejszy wpis na blogu.
Zdarzenie pierwsze: w okolicach Siewierza coś wylało się z samochodu-cysterny. Grupa strażaków neutralizowała rozlaną substancję, a na drodze w kierunku Częstochowy utworzył się kilkukilometrowy korek. Obrazek drugi: charakterystyczne skrzyżowanie między Siewierzem a Dąbrową Górniczą z przejściem dla pieszych i ograniczeniem prędkości do 50 km/h. Na wysokości tego przejścia w kierunku Krakowa zderzyły się trzy auta osobowe, a całość przypieczętowała ciężarówka, miażdżąc tył ostatniego pojazdu. Mini karambol zablokował prawy pas ruchu. Trzecia sytuacja miała miejsce na wysokości Dąbrowy Górniczej, na zwężeniu związanym z budową nowej trasy. Jadący z naprzeciwka kierowca chciał szybko zawrócić, ale niestety nie wyrobił się i kończąc manewr zjechał nieco na pobocze, w konsekwencji czego przednie koło zawisło na wysokim krawężniku i piaszczystym poboczu. Auto utknęło i zablokowało mój pas ruchu. Jedynym wyjściem z sytuacji było opuszczenie samochodu i wspólna z innym kierowcą pomoc w wydostaniu pojazdu z pobocza.
Co łączy trzy opisane sytuacje? Niewątpliwe naruszenie dobra prawnego w postaci komunikacji. We wszystkich opisanych sytuacjach komunikacja drogowa nie przebiegała tak, jak powinna: ruch został spowolniony, wiele aut musiało całkowicie zatrzymać się i stać w korku bądź przynajmniej znacząco zwolnić, a kierowcy stracili czas i zużyli więcej paliwa.
Można zaryzykować stwierdzenie, że większość zdarzeń na drodze (a wypadek bądź katastrofa komunikacyjna w szczególności) atakuje dobro prawne w postaci niezakłóconego i sprawnego komunikowania się. Wbrew pozorom za nieostrożność bądź brawurę jednych kierowców, za zbyt szybką jazdę, wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym czy poobiednie roztargnienie płacą inni użytkownicy drogi, a pokrzywdzonych jest niekiedy bardzo wielu.
Na sprawców przestępstw bądź wykroczeń w ruchu drogowym, którzy swoim zachowaniem naruszyli dobro prawne w postaci komunikacji, powinno nakładać się dodatkową, symboliczną nawiązkę za zablokowanie szlaku komunikacyjnego, np. na rzecz Krajowego Funduszu Drogowego, w wysokości proporcjonalnej do długości korka i czasu potrzebnego na przywrócenie drogi do stanu używalności. Całkowicie typowym następstwem kolizji bądź wypadku na ruchliwej drodze jest bowiem korek, marnowanie czasu oraz strata pieniędzy innych użytkowników drogi.
4 komentarze
Jam cywilistą i kiedyś też stojąc w korku na skutek jakiegoś wypadku rozważałem, czy jest podstawa do jakiegoś roszczenia od sprawcy przez stojących. Niewątpliwie, gdybym bezpośrednio z powodu tego wypadku spóźnił się gdzieś, przez co dostał uszczerbku na majątku, byłby to art. 415 kc. Jeśli jednak materiału dowodowego na art. 415 kc nie mam, próbowałem rozważyć również, czy "czas" jest dobrem osobistym, podlegającym ochronie na podstawie art. 24 kc. Mój współpasażer powiedział, że jestem potworem…
"Doznał uszczerbku", rzecz jasna, nie "dostał".
To ja wnoszę o karalność naruszenia dobra w postaci (sprawność) 'komunikacji' regularnie przez spółki grupy PKP. (spóźnienia).
Czas podróżnych, tą skądinąd wątpliwą jakościową metodą komunikacji, też chyba należałoby chronić.
Nie, to nie jest żart.
I jak to ugryźć?
Spóźnienie jest niestety wpisane w ten sposób komunikacji, jest całkowicie typowe i łatwo przewidywalne dla każdego podróżnego. To już "ryzyko dnia codziennego", nie ma więc mowy o karalności 🙂