Start Nauka Śmiertelny przystanek. Finał sprawy o zabójstwo pasażerki autobusu

Śmiertelny przystanek. Finał sprawy o zabójstwo pasażerki autobusu

przez Dogmaty Karnisty

Dzisiaj zapadł wyrok na kierowcę krakowskiej 610-tki, który w lipcu ubiegłego roku zabił pasażerkę prowadzonego przez siebie autobusu.

Odnotujmy na początek, jak wraz z upływem czasu „zmieniał się” stan faktyczny sprawy. W sierpniu 2011 media donosiły: „(…) między dziewczyną a kierowcą doszło do sprzeczki, która szybko przemieniła się w gwałtowną kłótnię. Kierowca w pewnym momencie wyciągnął pręt, który służył mu do obrony i kilka razy uderzył studentkę w głowę.
Kiedy ta straciła przytomność, wyniósł ją z autobusu i wrzucił do przydrożnego rowu” (zob.: To kierowca MPK zamordował 21-letnią studentkę).

Sąd ustalił natomiast, że przebieg wydarzeń był następujący: „Kiedy wysiadła, mężczyzna chwycił 35-centymetrowy gumowy przewód hamulcowy z mosiężną śrubą, który woził ze sobą, i zaczął bić ją nim po głowie. Studentka broniła się, w wyniku szarpaniny oboje wpadli do rowu wypełnionego wodą i błotem. Z., która straciła przytomność, upadła twarzą do podłoża. Kierowca z kolei, wstając z rowu, oparł się na jej ciele, przez co jeszcze bardziej zagłębiło się ono w błocie. Mężczyzna zabrał pałkę i nie oglądając się za siebie odjechał” (zob. na tym samym portalu: Kierowca MPK skazany na 15 lat więzienia za zabójstwo pasażerki).

Kierowca ma spędzić w więzieniu 15 lat. Sąd skazał go za przestępstwo z art. 148 § 1 k.k. (zabójstwo), popełnione z tak zwanym zamiarem wynikowym (ewentualnym). Sprawca co prawda nie chciał zabić pasażerki (a przynajmniej nie było na to dowodów), ale przewidując możliwość spowodowania jej śmierci, na taki skutek się godził. Po tym, jak w wyniku szarpaniny i pobicia dziewczyna wpadła do rowu wypełnionego błotem i wodą, mężczyzna obojętnie odjechał z miejsca zdarzenia.

Wydaje mi się, że znamię godzenia się na skutek interpretować należy tak jak chciał tego przed laty Władysław Wolter (zob. ciekawy tekst tego autora: Z problematyki zamiarów przestępnych, „Państwo i Prawo” 1981, nr 4, s. 4142). Kodeksowo rozumiana umyślność (art. 9 § 1 k.k.) to nie tylko zła chęć (działanie celowe, intencjonalne, z premedytacją), ale również całkowita obojętność w stosunku do przewidywanego przez sprawcę rozwoju wypadków. Godzenie się nie jest jakimś swoistym psychicznym bytem, lecz brakiem bytu w postaci chęci (woli, pragnienia, aby coś się stało). W obecnym stanie prawnym Wolterowską teorię obojętności wzmacnia następujące rozumowanie.

Skoro nieumyślność jest brakiem zamiaru popełnienia czynu zabronionego (art. 9 § 2 k.k.), czyli między innymi brakiem godzenia się na jego popełnienie, a godzenie się to w ogólnym języku polskim: obojętność, bierność, brak zaangażowania  to nieumyślność musi być brakiem owej obojętności (bierności, niezaangażowania), czyli po prostu nieobojętnością, a zatem chceniem, którego wektor ma przeciwny do zamiaru bezpośredniego zwrot, z czego już jasno wynika, że dla przyjęcia nieumyślności wymagana jest w wypadku przewidywania przez sprawcę możliwości popełnienia czynu zabronionego chęć jego zapobiegnięcia. Gdy sprawca nie ma chęci zapobiegnięcia skutkowi, to znaczy jest mu to obojętne, odpowiada za przestępstwo umyślne.

Szerzej o ontologii zamiaru wynikowego pisałem na blogu 14 grudnia. Sprawa krakowskiego kierowcy chyba dość dobrze pokazuje, jak bardzo karygodna może się okazać świadoma obojętność. W moim odczuciu jest na tyle karygodna, że uzasadnia (na poziomie typu czynu zabronionego) zrównanie jej z chęcią popełnienia przestępstwa w obrębie kodeksowo rozumianej umyślności.

Podobne tematy

1 komentarz

Anonimowy 21 grudnia 2012 - 17:15

prokurator nie wykazał się żądając 15 lat. Takiego goscia to pewnie od razu do piachu poślą w pace, ale dla przykładu powino się żądnać maksimum kary, aby kary miały mocniejszy wydźwięk prewencji.

Reply

Co o tym sądzisz?