Po dzisiejszym nad wyraz inspirującym zebraniu naukowym Katedry Prawa Karnego UJ tytułowe pytanie należy sobie postawić już całkiem na serio. Cóż to jest umyślność? Kodeks karny stanowi (art. 9 § 1): „Czyn zabroniony popełniony jest umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując możliwość jego popełnienia, na to się godzi”. Umyślność to zamiar, a zamiar to zdaniem ustawodawcy chęć albo godzenie się na popełnienie czynu zabronionego z towarzyszącą im świadomością, że może on nastąpić.
Jeśli spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie, które z kodeksowych określeń tak zwanej strony podmiotowej czynu (stosunku psychicznego sprawcy do czynu) wskazuje na jakiś byt (na coś realnie istniejącego), na pewno będzie to chęć popełnienia czynu zabronionego. Chęć to pragnienie, wola czegoś, ochota na coś, w języku ogólnym synonim zamiaru (zobacz: Słownik języka polskiego PWN oraz słownik W. Doroszewskiego). To realne przeżycie psychiczne: chcę jechać na wakacje, chcę ci coś powiedzieć, chcę dać komuś nauczkę itd.
Nie da się tego samego powiedzieć z równą stanowczością o występującym w omawianym przepisie pojęciu „godzi się”. Co możemy wywnioskować z treści ustawy karnej? Godzenie się w sensie art. 9 § 1 k.k. na pewno nie jest chęcią. Ponadto godzenie się musi być czymś więcej niż samym tylko przewidywaniem możliwości popełnienia czynu zabronionego – i to bez względu na uświadomiony sobie przez sprawcę stopień prawdopodobieństwa jego nastąpienia. Świadomość możliwości bez żadnych stopniujących dookreśleń charakteryzuje bowiem zarówno umyślność, jak i świadomą nieumyślność (art. 9 § 2 k.k. mówi o popełnieniu czynu nieumyślnie pomimo tego, że sprawca taką możliwość przewidywał).
Ani w literaturze karnistycznej ani w orzecznictwie nie udało się dojść do konsensusu w sprawie rozumienia tego pojęcia na gruncie prawa karnego.
Wskazówki języka ogólnego są następujące: godzi się ten, kto dochodzi z kimś do porozumienia; wyraża zgodę na coś, ale także biernie poddaje się czemuś (zobacz: Słownik języka polskiego PWN i ciekawe przykłady funkcjonowania tego pojęcia w starszym słowniku W. Doroszewskiego). Zauważmy, że dojście do porozumienia czy wyrażenie zgody na coś („zgadzam się!”) może być poparte chęcią wystąpienia określonego stanu rzeczy: zgadzam się na pożyczenie ci swojego samochodu, bo chcę ci pomóc. Chcę iść w sobotę do kina, więc mówię: zgoda, jesteśmy umówieni.
Nie o takie wszak godzenie się chodzi w art. 9 § 1 k.k., który odróżnia czyste godzenie się od rozumianej ogólnie chęci. Jeżeli potraktujemy alternatywę występującą w art. 9 § 1 k.k. jako alternatywę rozłączną (być może da się bronić poglądu przeciwnego, to znaczy możliwości współwystępowania odnośnie do tego samego stanu rzeczy zarówno chęci, jak i godzenia się, czego jednak teraz nie chcę rozwijać), to należy poszukiwać dla godzenia się swoistej, nie związanej z chęcią, treści. Wskazówkę oferuje w tym zakresie trzecie z zacytowanych znaczeń słownikowych. Godzić się to również biernie poddawać się czemuś. Biernie, czyli bez własnej inicjatywy, nie angażując się, obojętnie (zob. Słownik języka polskiego PWN i słownik W. Doroszewskiego).
Wynikałoby z tego, że do kodeksowo rozumianej umyślności zaliczyć trzeba również wypadki, gdy sprawca nie chce popełnić czynu zabronionego, ale przewiduje taką możliwość i jest mu to obojętne. Słowem: nie ma chęci popełnienia czynu, ale nie ma również chęci podjęcia przeciwakcji, która mogłaby zapobiec popełnieniu czynu zabronionego. Bierność to znaczy brak inicjatywy, brak zaangażowania się, pozostawanie obojętnym na to, co się dzieje – jest to więc nie tylko niechęć popełnienia czynu zabronionego, ale i zarazem niechęć jego uniknięcia (co wynika dosyć jednoznacznie z językowej analizy omawianych znamion).
Jak zatem stwierdzić, że sprawca godził się na popełnienie czynu zabronionego? Powrócić musimy w tym momencie do tytułowego pytania: czy umyślność istnieje? Istnieje chęć, wola, pragnienie, aby coś się stało. To właśnie są byty, których da się skutecznie poszukiwać w rzeczywistości. Chęć może dotyczyć popełnienia czynu zabronionego, ale może również odnosić się do jego uniknięcia. W pierwszym wypadku odnalezienie odpowiedniego bytu prowadzi do wniosku, że sprawca działa w zamiarze bezpośrednim. W sytuacji drugiej kodeksowo rozumiany zamiar nie występuje, ponieważ popełnienie czynu zabronionego nie jest sprawcy obojętne (sprawca chce mu bowiem w jakiś sposób zapobiec). Chęć zapobiegnięcia popełnieniu czynu zabronionego wchodzi już w zakres nieumyślności.
Strona podmiotowa to chęć i świadomość. Nie mnóżmy bytów ponad potrzebę.
Zaproponowana interpretacja prowadzi do następującego odczytania art. 9 k.k.:
Czyn zabroniony jest popełniony umyślnie, jeżeli sprawca ma zamiar jego popełnienia, to jest chce go popełnić albo przewidując taką możliwość nie chce mu zapobiec.
Czyn zabroniony jest popełniony nieumyślnie, jeżeli sprawca nie ma zamiaru jego popełnienia, to jest nie chce go popełnić i chce mu zapobiec, albo nie przewiduje możliwości jego popełnienia, choć obiektywnie było to przewidywalne.
Co wprost wynika z ontologii omawianej konstrukcji prawnej, brak świadomości po stronie sprawcy, że popełnia czyn zabroniony, pociąga za sobą brak chęci, aby tego w jakiś sposób uniknąć. Mogłoby to sugerować, że i w tym wypadku sprawca pozostaje obojętny na popełniany przez siebie czyn, a więc przyjąć trzeba zamiar wynikowy, co jest przecież ewidentnie sprzeczne z treścią obowiązujacego art. 9 k.k. Mniej więcej tego typu zarzut wygłoszono pod adresem mojego pomysłu na dzisiejszym zebraniu Katedry. W obliczu przedstawionych powyżej uwag dość powiedzieć, że w takim wypadku nie ma oczywiście podstaw do uznania, że czyn jest popełniony umyślnie. Konstytutywnym elementem zamiaru wynikowego jest bowiem przewidywanie przez sprawcę możliwości popełnienia przestępstwa. Ten właśnie element jednoznacznie odróżnia ontologię obojętności w wypadku czynu umyślnego od obojętności występującej przy nieświadomej nieumyślności.