Niemiecki sąd uznał, że obrzezanie dziecka podpada pod karalne uszkodzenie ciała, jest więc nie tylko czynem zakazanym, ale i przestępnym.
Gdyby sprawę przenieść na grunt polskich przepisów, czyn polegający na obrzezaniu niemowlęcia moglibyśmy analizować przez pryzmat znamion art. 156 § 1 Kodeksu karnego. Jest to przestępstwo polegające na spowodowaniu tak zwanego ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, który może polegać między innymi na trwałym, istotnym zeszpeceniu lub zniekształceniu ciała.
Ingerencja w wygląd ciała
Nie może chyba budzić wątpliwości, że obrzezanie jest ingerencją w naturalny stan fizyczny ludzkiego ciała, powodującą jego trwałą (nieodwracalną) zmianę. Czy to wystarczy do uznania, że obrzezanie jest ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu? Znamiona analizowanego przestępstwa nie opisują w sposób ścisły, co jest zeszpeceniem albo zniekształceniem ciała. Tym bardziej uznaniowa jest kategoria ich „istotności”.
Słownik definiuje zeszpecenie przez pojęcie „szpetny”. Przymiotnik szpetny zaś to: wyglądający nieestetycznie, odrażająco, budzący odrazę ze względu na swoją nieprzyzwoitość. Jeżeli chodzi o drugie znamię, według słownika oznacza ono „spowodować niekorzystną zmianę kształtu lub formy czegoś”. Można się spierać, czy osoba obrzezana wygląda szpetnie, ale zgodzimy się chyba, że obrzezanie jest realną zmianą formy (wyglądu) ciała człowieka. Słownik mówi jednak o zmianie niekorzystnej, i taka też będzie powszechna intuicja językowa, że w pojęciu „zniekształcenie” zawiera się negatywna ocena zmienionego stanu rzeczy.
Po lekturze przepisu polskiego prawa nie ma jednoznacznej i narzucającej się od razu odpowiedzi na pytanie, czy obrzezanie mieści się w przedmiotowych znamionach art. 156 § 1 k.k.
Ocenę szpetności i niekorzystności zmiany wyglądu ciała należałoby przeprowadzić na poziomie dekodowanej z art. 156 § 1 k.k. normy sankcjonowanej. To właśnie w sankcjonowanym tle przepisu kodeksowego możemy dostrzec przesłanki przemawiające za negatywną oceną danej kategorii zachowań penalizowanych przez ustawodawcę. Wstępnie można byłoby zapytać:
- Czy obrzezanie jest czynem szkodliwym społecznie?
- Czy przynosi jakąś ujmę osobom obrzezanym, utrudniającą im funkcjonowanie w społeczeństwie?
- Czy estetyka ich ciała odbiega od standardów naszej cywilizacji?
Wychowanie przez obrzezanie
Tytułem ilustracji kolejnych problemów, jakie pojawiają się przy ocenie analizowanego przypadku, trzeba zwrócić uwagę na nieusuwalne tło konstytucyjne wszelkich regulacji prawnych i zagwarantowaną w ustawie zasadniczej władzę rodzicielską. Art. 47 Konstytucji stanowi:
Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Wychowanie to zapewnienie dziecku opieki i doprowadzenie go do samodzielności, ale też „ogół zabiegów mających na celu ukształtowanie człowieka pod względem fizycznym, moralnym i umysłowym oraz przygotowanie go do życia w społeczeństwie” (zobacz w Słowniku języka polskiego PWN, jw.). Proszę zauważyć, że obrzezanie prima facie podpada pod czynność kształtowania człowieka „pod względem fizycznym”, a więc również pod szerokie pojęcie wychowania. Do zgodnego zaś z własnymi przekonaniami wychowania dziecka rodzice mają prawo!
W zdaniu 2 art. 47 Konstytucji ustrojodawca wskazuje, że wychowanie musi uwzględniać między innymi wolność sumienia i wyznania dziecka, co oznacza, że prawo rodzicielskie zostaje do pewnego stopnia ograniczone. Czy jednak w wypadku niemowlęcia można sensownie mówić o wolności jego sumienia i wyznania? Uwzględniając więc stopień dojrzałości dziecka (art. 47 zdanie 2 in principio) dałoby się twierdzić, że w początkowym okresie życia ograniczenia przewidziane w omawianym fragmencie przepisu nie znajdują zastosowania. W każdym razie teza przeciwna wymagałaby uzasadnienia.
Aby nadać problemowi jeszcze szerszego wymiaru należy zastanowić się nad zakresem konstytucyjnej (a także moralnej, ogólnoludzkiej) ochrony dóbr podmiotów bezbronnych. Wyraźmy to w następującym dylemacie, przewidującym dwie alternatywne i rozłączne opcje: czy bezbronność podmiotu uzasadnia odrzucenie ochrony jego interesów, ponieważ dana istota sama dla siebie ich nie widzi, czy też bezbronność uzasadnia wzmożenie poziomu ochrony, właśnie dlatego, że dana istota nie dostrzega jeszcze swoich interesów – a my śpieszymy jej z pomocą. Od odpowiedzi na to pytanie zależy rozstrzygnięcie nie tylko analizowanego problemu obrzezania niemowląt.
Dziecko idealne
Władza rodzicielska oczywiście nie jest nieograniczona i musi się mieścić w granicach akceptowalnego w danej kulturze standardu troszczenia się o dzieci z jednej strony, z drugiej strony zaś sposobu urzeczywistniania swoich przekonań religijnych. Czy obrzezanie narusza te standardy?
Pójdźmy dalej: czy jeśli motywem obrzezania dziecka jest szacunek dla nakazów określonej doktryny religijnej, to czyn taki należy ocenić odmiennie niż w sytuacji, gdy powodem przeprowadzenia zabiegu byłyby np. względy estetyczne (ale nie zdrowotne)? W materiale prasowym czytamy, że sąd w Kolonii analizował sprawę przez pryzmat ograniczenia przyszłej decyzji dziecka w sprawie jego przynależności religijnej. Czy daje to podstawy do twierdzenia, że od motywu obrzezania zależy jego ocena prawna (pomijając cel leczniczy)?
Jeżeli koniec końców obrzezanie uznalibyśmy za czyn bezprawny – wykraczający poza granice dopuszczalnej swobody w wychowywaniu dzieci przez rodziców i atakujący dobro prawne w postaci integralności cielesnej człowieka – to jak ocenić następujące wypadki:
- Regularne prowadzanie 3-letniego dziecka na solarium, w wyniku czego w wieku dorosłym zapada na nowotwór skóry;
- Operacja plastyczna niemowlęcia ze względów estetycznych, np. powiększenie małżowiny usznej;
- Brak założenia dziecku aparatu ortodontycznego celem korekcji widocznej i poważnej wady zgryzu (czyżby oszpecenie przez zaniechanie?).
Wydaje mi się, że gdyby polski sąd stanął przed podobnym problemem, miałby niełatwy orzech do zgryzienia. Powyższe przemyślenia być może zainspirują kogoś do pogłębionego namysłu nad problematyką legalności obrzezania dzieci ze względów religijnych. Efektem namysłu może być ciekawa publikacja naukowa, łącząca w sobie wątek karnistyczny, cywilistyczny i konstytucyjny. Jak znajdę chwilkę czasu, może sam coś stworzę.
9 komentarzy
Mikołaju,
jakeż Ty zawsze trafnie dobierasz tematy do bloga 😉
Orzeczenia sądów niemieckich w tym zakresie są dość intrygujące (chyba w rezultacie nie uznano winy lekarzy). Natomiast co do obrzezania, wydaje mi się, że prawo rodziców do wychowania dziecka w odpowiednim kręgu kulturowym i religijnym, we współczesnym świecie nie daje podstaw do powodowania u niego trwałych zmian fizjonomicznych, które nie są odwracalne. Nawet z osiągnięciem pełnoletniości taka osoba nie jest w stanie (przy użyciu chirurgii plastycznej) uzyskać restitutio in integrum swojego organizmu.
Jeżeli coś nie jest podyktowane względami medycznymi (a obrzezanie nie jest – przynajmniej w aspekcie najnowszych badań antropologicznych) to rodzice, m.zd. nie mają prawa do tego rodzaju czynności.
Ponadto, co miało dramatyczny niestety wydźwięk w czasach nazizmu, określone zmiany w fizjonomii naruszają prawo do poszanowania prywatności, także w aspekcie konfesji. Pod tym kątem nikt się nad tym nie zastanawiał. Przecież to rodzice podczas chrztu, bądź innego ekwiwalentnego rytuału wybierają "za dziecko" wyznanie, które owszem, po osiągnięciu dojrzałości ów człowiek może odrzucić, bądź zmienić, ale z przyczyn natury estetycznej – będzie wiadome, w jakim kręgu kulturowym się wychował.
Poza tym, już tak po ludzku – ładnie bym się wkurzył, gdyby mi ktoś nie powiem gdzie coś ucinał….
OK, anonimowy, bo najłatwiej. Ucinanie to mały pikuś przy MINDFUCKu pt. religia w szkole i nie tylko (jako pochodna presji rodzinnej i środowiskowej). Co z deformacją psychiczną??? Może i spodobałby mi się katolicyzm, ale mnie a priori wkurwia z powodu "przymusowych" lekcji religii w dzieciństwie. Czy konstytucja RP nie jest wewnętrznie sprzeczna: gwarancja wolności wyznania i dopuszczenie realizacji koncepcji rodziców w zakresie wychowania? Jak para-katolickie dziecko może świadomie wybrać islam (chociażby)?
Wydaje mi się, że w tym akurat zakresie Kontytucja nie jest wewnętrznie sprzeczna. Wystarczy tylko przyjąć założenie (a jest ono dość intuicyjne), że wszystkie uprawnienia i wolności mają swoje granice. Mogą to być granice uwarunkowane aksjologicznie lub faktycznie.
W wypadku wolności wyznania duże znaczenie mają ograniczenia faktyczne. Człowiek ma prawo do własnego światopoglądu, ale na pewnym etapie rozwoju człowieka ktoś musi wychowywać (fizycznie, emocjonalnie, intelektualnie, społecznie). Dzieckiem musi się ktoś opiekować, bo inaczej nie przeżyje. Wychowanie dziecka jest bardzo istotną wartością godną ochrony. A jest to rola rodziców.
Z drugiej strony istnieją granice prawa rodziców do wychowania dziecka zgodnie ze swoimi przekonaniami. Gdy na przykład rodzice nie zgodzą się na transfuzję krwi dziecka z powodów religijnych, lekarz nie musi tego brać pod uwagę i ma ratować życie dziecka. Ograniczenie prawa rodziców ma tutaj charakter aksjologiczny. Przyjmujemy, że prawo do życia człowieka modyfikuje granice prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.
Przyznanie prawa do świadomego naruszenia integralności cielesnej w celu wywołania trwałego kalectwa (a tym jest obrzezanie) to zaiste swobodna interpretacja "prawa rodziców do wychowania dziecka zgodnie ze swoimi przekonaniami" i jednocześnie całkowite uprzedmiotowienie dziecka. Ograniczenie prawa rodziców również w przypadku obrzezania musi mieć charakter aksjologiczny. Prawo do pozostawiania dziecka w jednym kawałku również powinno modyfikować granice prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z przekonaniami. Inaczej pozwolimy na działanie np. sekty bezuchych, które będą obcinać noworodkom małżowiny uszne – w zbożnym celu, oczywiście.
Anonimowy nr 2
Obrzezanie to spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu, jednak nie jest ścigane żeby nie narażać się Żydom, a może to jest kontratyp zwyczajowy?
Odnośnie do wpisu z 2 grudnia 2012 – nie powiedziałbym, że to trwałe kalectwo… przynajmniej nie w sensie art. 156 k.k. Poza tym obrzezanie pod pewnymi względami, patrząc na to czysto biologicznie, wpływa pozytywnie na funkcjonowanie mężczyzny 🙂
Odnośnie do stanowiska wyrażonego we wpisie z 3 maja 2013 – jeśli mówimy o fizjologiczej odpowiedzi organizmu na obrzezanie, tzn. krwawieniu, gojeniu się rany, ewentualnych powikłaniach itd. to w tym sensie jest to jakiś rozstrój zdrowia (może trwać poniżej albo powyżej 7 dni), ale w tym sensie obrzezanie nie różni się niczym od oderwania komuś kawałka skóry z łokcia… A jednak czujemy, że chodzi tutaj chyba o coś więcej… Tylko to "coś więcej" nie mieści się w znamionach art. 156 k.k.
Nie ma "kontratypów zwyczajowych". Opowiadam się za tezą, że kontratyp musi być określony w ustawie (ale to dyskusja na inny temat). Jeśli poszukiwać argumentów za legalnością obrzezania, to w płaszczyźnie norm kulturowych, moralnej oceny czynu i zasad postępowania z dobrem prawnym.
Zgaszam się, ze ma to swoją przyczynę w normach kulturowych, ale skoro nie jest to kontratyp, to w jaki sposób chce Pan zalegalizować taki czyn? Przecież atak na dobro prawne jest, wypełnienie istoty typu też, pozostaje więc tylko wyłączenie bezprawności a to jest kontratyp. Może być "niekotratypowe" wyłączenie bezprawności? Pisze Pan o legalności a więc odrzuca Pan wyłączenie winy. Przy wyłączeniu winy przyslugiwała by zresztą obrona konieczna przeciw usiłowaniu takiego obrzezania. Tomasz Tyburcy
Jaką deformacją psychiczną, to jakiś żart?, czyżby prof. Środa zaczeła wykładać prawo konstytucyjne i stąd takie wnioski o sprzeczności w konstytucji?:) Żadnej sprzeczności nie ma. Prawo do wychowania dzieci zgodnie z własym systeme wartości to równoległe prawo każdego rodzica. Tomasz Tyburcy
Jest atak na dobro prawne, ale czy jest naruszenie reguł postępowania z dobrem prawnym? Tutaj można poszukiwać argumentów kulturowych i aksjologicznych. Jeśli nie ma naruszenia reguł (tzn. jeśli nie ma ataku, który jest społecznie nieakceptowalny), to nie ma bezprawności.
Poszukiwanie argumentów za legalnością nie oznacza, jak Pan to ujął, że "odrzucam wyłączenie winy". Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Według mnie wyłączenie winy na podstawie art. 1 § 3 k.k. w tym wypadku jest nawet rozsądnym rozwiązaniem (jeśli nie uda się znaleźć przekonujących argumentów za brakiem bezprawności).