Opinię publiczną zbulwersowało nagranie, przedstawiające rajd pirata drogowego po zatłoczonych ulicach Warszawy.
Kierowca poruszał się z rażąco nadmierną prędkością, jechał pod prąd i przejeżdżał przez skrzyżowania na czerwonym świetle, popełnił ponadto wiele innych wykroczeń, a potem umieścił w internecie nagranie dokumentujące swój wyczyn.
Nie jest to odosobniony przypadek: jakiś czas temu media pisały o motocykliście, który za wykroczenia drogowe, jakie popełnił uciekając przed policyjnym radiowozem, mógłby zebrać nawet 140 punktów karnych (zobacz tutaj).
Niebezpieczeństwo katastrofy
Czy jest możliwość, by w tego typu sytuacji pociągnąć kierowcę do odpowiedzialności karnej za przestępstwo? Cień szansy daje art. 174 k.k., który przewiduje odpowiedzialność za umyślne albo nieumyślne sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Bezpośrednie niebezpieczeństwo polega na tym, że zachowanie danej osoby powoduje sytuację, która niezależnie od dalszej ingerencji człowieka może w każdej chwili przekształcić się w katastrofę w ruchu lądowym (jeśli wierzyć Sądowi Najwyższemu, który tak interpretuje omawiany zapis).
Przykładowo, Sąd Najwyższy przyjął niedawno, że znamiona art. 174 k.k. są spełnione w następującym stanie faktycznym:
- skazany jechał „całą szerokością drogi”,
- „bez używania kierunkowskazów, zajeżdżał drogę innym uczestnikom ruchu”,
- „zmuszał jadących z przeciwka, aby uniknąć zderzenia, do zjeżdżania na pobocze”,
- stwarzał poważne niebezpieczeństwo zmuszając do ucieczki pieszych,
- taranował znaki drogowe i policyjny radiowóz,
- tyłem wjeżdżał na chodnik,
- „najechał” na dwóch policjantów próbujących go zatrzymać, powodując w ten sposób u nich obrażenia ciała.
- jechał przy tym będąc w stanie nietrzeźwości,
- bez posiadania uprawnień do kierowania pojazdami,
- „przekraczając znaczenie dopuszczalną w tym miejscu prędkość”,
- „gwałtownie przyśpieszał” i zatrzymał się dopiero po oddaniu przez policjantów strzałów (zobacz: postanowienie SN z 6.11.2013, sygnatura V KK 326/13).
Jednak trudno stwierdzić, by kierowca sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, zagrażające jednocześnie życiu wielu osób, jeśli katastrofa nie może nastąpić samoistnie bez dalszej ingerencji w przebieg zdarzenia ze strony kierowcy prowadzącego pojazd.
Gdy kierowca dość umiejętnie panuje nad samochodem i w sytuacjach skrajnie niebezpiecznych zachowuje elementarną trzeźwość (przykładowo, nie wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle zupełnie na oślep), a więc ma w swoich rękach władzę nad przebiegiem zdarzenia, nie dochodzi do wyczerpania znamion z art. 174 k.k.
Do wypełnienia znamion czynu zabronionego z art. 174 k.k. konieczne byłoby nastąpienie sytuacji, w której kierowca nie byłby w stanie zapanować nad niebezpieczeństwem grożącym innym uczestnikom ruchu. To bardzo szerokie określenie. Mogłoby polegać to na wyraźnej utracie przez mężczyznę panowania nad pojazdem bądź zaistnieniu konkretnej, groźnej sytuacji wymagającej niespodziewanej reakcji obronnej innych uczestników ruchu (tak, by w pewnym fragmencie zdarzenia niebezpieczeństwo uwolniło się z rąk kierowcy i stało się niezależne od jego zachowania).
Co ważne, o zaistnieniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy nie decyduje suma popełnionych wykroczeń, lecz charakter określonych manewrów na drodze w danym miejscu i czasie.
Zbyt niebezpieczny
Możemy się spierać, czy w obecnym stanie prawnym analizowany rajd po mieście wyczerpał znamiona jakiegoś przestępstwa. Jednak odpowiedzialność karna za tego typu wybryki, z uwagi na rozmiary sprowadzonych w takiej sytuacji, poszczególnych niebezpieczeństw, wydaje się merytorycznie uzasadniona. Nie może być jednak naciągana, a odpowiedzialność za przestępstwo musi zostać oparta na podstawie wyraźnego przepisu mówiącego o karze za dany typ zachowania sprawcy.
Mamy tu do czynienia ze specyficzną sytuacją, która nie ma nic wspólnego z codziennym, przypadkowym naruszeniem reguł ostrożności w komunikacji drogowej. Przy innej okazji napisałem, że tego typu rajdy po mieście to potraktowanie drogi publicznej jako prywatnego placu zabaw czy areny “sportowej”. To wykorzystanie miejsca przeznaczonego do komunikacji w zupełnie innym celu, wbrew zasadom współżycia społecznego. To umyślne, ale i bezmyślne ryzykanctwo, igranie na granicy życia i śmierci.
Tego typu sytuacje są po prostu „nie na miejscu”, a ich autor sam wyłącza się z grupy standardowych użytkowników drogi (zobacz wpis Dogmatyczny z 3.01.2014).
Specyfika omawianej sytuacji uzasadnia stworzenie osobnego typu czynu zabronionego, który penalizowałby brawurowe zachowania w ruchu lądowym:
- Brawura na drodze to czyn umyślny, kierowca dokonuje świadomego wyboru.
- Hamulcem może być groźba odpowiedzialności za przestępstwo: wówczas, gdy prowadząc pojazd naruszy się w sposób rażący zbyt wiele reguł bezpieczeństwa.
- Przewinienia kierowcy powinny się kumulować: naruszenie każdej kolejnej zasady postępowania w ruchu drogowym powinno wpływać na sytuację prawną kierowcy, oddalając go od odpowiedzialności wykroczeniowej, a zbliżając do odpowiedzialności za przestępstwo.
Odrzucamy zatem zasadę, w myśl której brawura nie ma granic, na rzecz zasady, że wszystkie kolejne zachowania kierowcy istotnie wpływają na konsekwencje prawne popełnionego czynu. Rajd po mieście trzeba podsumować. Suma przewinień rozstrzygnie, czy kierowca zasłużył na miano przestępcy.
Czyli odpowiedzialność karna pirata drogowego powinna zależeć od stopnia brawury, z jaką prowadził pojazd.
Stwierdzenie to razi wręcz swą nieostrością, należałoby więc sformalizować przesłanki decydujące o brawurowości zachowania kierowcy. Można wykorzystać w tym celu taryfikator punktów karnych, przypisywanych kierowcy za popełniane wykroczenia drogowe. W rezultacie zaproponowałbym wprowadzenie do Kodeksu karnego przepisu o następującej, roboczej treści:
„Kto prowadzi pojazd mechaniczny, umyślnie naruszając zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym w stopniu odpowiadającym łącznie co najmniej 77 punktom karnym, określonym w osobnych przepisach, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Krótki komentarz
1. Sumujemy wyłącznie naruszenia zasad godzących w bezpieczeństwo w ruchu lądowym (nie wliczamy więc wykroczeń administracyjnych, nie wpływających na bezpieczeństwo w komunikacji, np. braku tablic rejestracyjnych czy zapomnienia prawa jazdy).
2. Podsumowujemy jeden i ten sam czyn danego sprawcy, a więc – mówiąc w skrócie – jeden przejazd po mieście (jedno „prowadzenie pojazdu”). Nie podsumowujemy w ten sposób całego życia sprawcy, lecz oceniamy poziom brawury konkretnego czynu. Zastosowanie mają zatem wszystkie reguły wyznaczania tożsamości czynu w prawie karnym (na zasadzie art. 11 § 1 k.k.). Jeśli sprawca jeździ po mieście, parkuje przed barem i idzie napić się piwa, a potem rusza w drogę powrotną do domu, mamy do czynienia z dwukrotnym prowadzeniem pojazdu i brakiem możliwości zsumowania wykroczeń popełnionych podczas obu czynów.
3. Jeśli sprawca nie uzbiera „odpowiedniej” ilości punktów, będzie odpowiadał na ogólnych zasadach za wykroczenie drogowe. Czemu 77 punktów? Bez uzasadnienia merytorycznego, czysta symbolika 🙂 Nie będę się upierał, czy powinno być to 50 czy 100 punktów; ważne, aby skumulować odpowiednio karygodną liczbę wykroczeń.
4. Przepis należałoby wprowadzić do art. 178b, wskazując na jego bliskie pokrewieństwo z typem określonym w art. 178a § 1 k.k., penalizującym prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości. Mamy tu do czynienia z abstrakcyjnymi zagrożeniami dla dobra prawnego. Oba przestępstwa muszą być popełnione umyślnie. Uważam, że brawura na drodze jest społecznie szkodliwa w porównywalnym stopniu co czyn pijanego kierowcy, stąd propozycja identycznej sankcji za oba typy czynów.
5. Regulacja przypomina nieco typy przepołowione: mniejsza społeczna szkodliwość czynu prowadzi do odpowiedzialności za wykroczenie/szereg wykroczeń, czyny typowo karygodne stają się przestępstwami. Byłaby więc to konstrukcja prawna od dawna znana polskiemu ustawodawstwu karnemu (kradzież jest typowym przykładem czynu przepołowionego, a od sumy skradzionych rzeczy zależy odpowiedzialność karna).
10 komentarzy
Z praktyki: sądowi w Wałbrzychu za brawurowy przejazd sportowym subaru udalo się skazać kierowcę za 174 kk
http://youtu.be/u-nfjo_d1hw
A kara całkiem niebagatelna
http://www.poboczem.pl/naszym-zdaniem/news-wiemy-jaka-kare-dostal-szalony-karolek-za-wariacka-jazde-sub,nId,642600
Słowo "zapis" jest używane w znaczeniu instytucji prawa cywilnego (zapis zwykły, zapis windykacyjny) bądź w znaczeniu zapisu na sąd polubowny. Żaden znany mi ośrodek akademicki nie używa tego słowa w innym znaczeniu, zwłaszcza w kontekście jednostki redakcyjnej tekstu. Odnośnie bezprzedmiotowości- doktorowi nauk prawnych dbałość o język nie powinna być obca 😉
Panie doktorze – lektura posta i przesłanek w nim zawartych w mojej ocenie bardziej skłaniałaby do innej konstrukcji – czynu ciągłego polegającego na popełnieniu szeregu wykroczeń drogowych, które, po spełnieniu pozostałych przesłanek z art. 12 kk, mogłyby powodować odpowiedzialność za przestępstwo. Takie rozwiązanie oczywiście również wymaga owego przepołowienia oraz zmian w kw, gdyż dyspozycje przepisów nie odnoszą się wprost do kwestii przyznanych punktów karnych.
Nie rozumiem problemu, SN pochylił się nad art. 174 ustawy kodeks karny, używanie słowa zapis w kontekście przepisu ustawy jest jak najbardziej poprawne. Gdyby nawet tak nie było, to blog nie jest oficjalną publikacją naukową i pan doktor nie ma się czego wstydzić, tym bardziej, że kwestie merytoryczne są bardzo trafnie ujęte i mogą być pouczające dla wszystkich, w szczególności ustawodawcy
Myślałem nad tym, ale jest kilka problemów. Pierwszy jest taki, że mianowicie i tak nie ma żadnego przestępstwa, do którego te wykroczenia mogłyby się zsumować na zasadzie art. 12. Poza tym wykluczyłem tę opcję z innego względu: nie chciałbym, aby sumowaniu podlegało całe życie człowieka, a to mogłoby się w praktyce do tego sprowadzić 🙂 Więc ja bym powiedział właśnie odwrotnie – że nie można stosować tutaj czynu ciągłego.
Z typem "przepołowionym" pojawia się jednak problem podobny do tego, z którym mieliśmy do czynienia ze "złodziejaszkiem" podejmującym kradzież o wartości 421 zł.
Jeśli ten projektowy art. 178b miałby być typem umyślnym, analogicznie do wspomnianego przypadku mogłoby dojść do sytuacji, w której sprawca umyślnie narusza reguły i nawet liczy, ile punktów traci za każde wykroczenie, by zmieścić się w takiej liczbie punktów, które jest zagrożone wykroczeniem; sprawca myli się jednak w liczeniu albo nie wie, że któreś z wykroczeń jest wyżej punktowane. W ten sposób realizuje znamiona przedmiotowe 178b, jednak od strony podmiotowej czyn traktowany jako całość może być uznany za przestępstwo. I znów pojawia się impas…
* oczywiście w ostatnim zdaniu pomyłka: NIE MOŻE być uznany za przestępstwo.
Moim zdaniem to nie jest sytuacja analogiczna, gdyż ilość punktów za wykroczenie a wartość rzeczy ruchomej to nie są cechy analogiczne. Wartość rzeczy decyduje o rozmiarach (grożącej) szkody, o rozmiarach (grożącej) szkody w ruchu drogowym decyduje to, że ktoś 5 razy przejechał na czerwonym świetle. Ilość punktów karnych to jest tylko konwencjonalny sposób mierzenia stopnia społecznej szkodliwości danego wykroczenia dla określonych celów i to nie może być przedmiotem błędu. Sprawca ma mieć zamiar jechać za szybko, na czerwonym świetle itd., nie musi w ogóle wiedzieć, ile jest za to punktów karnych.
Co do komentarza do pkt 4.: można nawet powiedzieć, że cechuje się większym stopniem społecznej szkodliwości czynu, w szczególności gdy weźmie się za punkt porównania stany faktyczne: a) brawurowa jazda b) jazda w stanie nietrzeźwości niewiele przekraczająca 0,5 promila, późna pora, niewielkie natężenie ruchu etc. Nie jest to jednak takie proste i jasne teoretycznie, ponieważ abstrakcyjności zagrożenia nie można definiować jednolicie (będę upierał się i kiedy tylko mogę o tym przypominał). Pańska propozycja przypomina mi koncepcję przestępstw z kumulacji (zresztą sam Pan używa pojęcia sumy i itp. [Gruszecka 2012, omawia literaturę niemiecką]. Tu pojawia się pewien problem związanym z uzasadnieniem kryminalizacji wiązki zachowań i jej skumulowanego efektu (nie chodzi tu o skutek, jako znamienia czynu zabronionego). Tym własnie różni się od jazdy w stanie nietrzeźwości, której karygodność (ocena abstrakcyjności niebezpieczeństwa) nie wiąże się ze skumulowanym efektem ale to też wymagałoby dalej idącego wyjaśnienia.
Komentarz do pkt 3. To może jednorazowo co najmniej 24 punktom karnym, skoro tyle wystarczy aby stracić prawko. Osobiście wolałbym bardziej syntetyczne sformułowanie w postaci wprowadzenia tzw. klauzuli zdatności do stworzenie niebezpieczeństwa (choć zdaje sobie sprawę z trudności praktycznych jej zastosowania), przy czym można byłoby właśnie ją doprecyzować przykładami przez propozycję uzbierania co najmniej X punktów karnych.
Pozdrawiam Mateusz Filipczak, Ps. Proszę napisać artykuł, a będzie można odpowiedzieć polemiką 🙂
A ja jedynie, może dla przeciwwagi, napiszę, że podejście autora artykułu ma głęboki sens, bo: nie należy łączyć w jeden, różnych wątków zachowania kierowcy np. nie ma znaczenia to, że pirat drogowy np. także bije żonę, to dwa osobne wątki, powinny osobna osądzane. Łączenie tego w myśl tezy: "nie tylko szybo jeździ ale nawet bije żonę więc jest bardzo zły" to przykład "chłopskiej sprawiedliwości" czyli "dokopiemy mu bo jest zły i go nie lubimy", W moich oczach należy zgodzić się z tezą, że reguła karania (kwalifikowanie do określonego paragrafu") powinna zawierać także ścisłe kryterium decyzyjne (przekroczenie 72 punktów) czego niestety w wielu naszych ustawach brakuje, arbitralne rozstrzyganie takich decyzji skazuje nas na udział emocji Sędziego w kształtowaniu jego decyzji, co jest z gruntu złe.