Gdybym miał napisać kiedyś książkę o bezczynności, obojętności czy zaniechaniu, powyższe słowa pasowałyby idealnie jako jej motto.
Przekazują zwięźle i dobitnie pewną ważną myśl: mianowicie bezczynność może być równie diabelska co najstraszliwszy czyn. Do piekła idą ci, którzy nic nie zrobili: nie dali jeść głodnemu, nie dali pić spragnionemu.
Życie dostarcza tragicznych przykładów wysoce niewłaściwej bezczynności, w wyniku której dochodzi do nastąpienia skutku w postaci śmierci człowieka. Pewna kobieta opiekowała się samotnie swoim ojcem. Pewnego dnia zostawiła przykutego do łóżka 83-letniego staruszka i wyjechała na dwutygodniowe wakacje. Wymagającego bezustannej opieki mężczyznę zostawiła samego w zamkniętym domu, pozostawiając mu jedynie niewielkie ilości jedzenia. Nie powiadomiła o swoim wyjeździe ani rodziny, ani sąsiadów. Po powrocie zastała w domu ciało zmarłego mężczyzny. W rezultacie kobieta została oskarżona o zabójstwo (zobacz notatkę prasową).
Nie trzeba aktywnie przyczyniać się do nastąpienia skutku, by w świetle prawa karnego stać się jego sprawcą.
Studenci prawa karnego powinni kojarzyć z tą sytuacją pojęcie zaniechania i gwaranta nienastąpienia skutku (art. 2 k.k.). Osoba, na której ciąży obowiązek zapobiegnięcia skutkowi może odpowiadać za jego nastąpienie na równi ze sprawcą, który powoduje skutek przez działanie.
Art. 2. Odpowiedzialności karnej za przestępstwo skutkowe popełnione przez zaniechanie podlega ten tylko, na kim ciążył prawny, szczególny obowiązek zapobiegnięcia skutkowi.
W opisanym stanie faktycznym córka miała obowiązek sprawowania opieki nad nieporadnym ojcem. W pewnym momencie naszego życia role rodzica i dziecka odwracają się: o ile rodzic jest gwarantem bezpieczeństwa narodzonego i dorastającego dziecka, o tyle na starość dzieci mają czasami obowiązek troszczyć się o swoich rodziców.
Jeśli potwierdzą się zarzuty prokuratorskie, kobieta zostanie uznana za sprawcę zabójstwa przez zaniechanie (art. 148 § 1 w zw. z art. 2 k.k.), czyli po prostu za zabójcę. Jeśli okaże się, że przyczyną śmierci mężczyzny było niedożywienie i odwodnienie organizmu, a więc zmarł on w wyniku zaniechania, jakiego dopuściła się córka (a nie np. z przyczyn naturalnych, ze starości), to skutek w postaci takiej śmierci będzie można przypisać bohaterce zdarzenia. Żeby stać się zabójcą czasami nie trzeba się w ogóle wysilać; zabija także ten, kto dopuszcza do nastąpienia skutku przez swoją karygodną bezczynność.
Ustawa karna uznaje sprawstwo skutku przez zaniechanie za równorzędne sprawstwu z działania.
Podobnie, uznaje czyn zabroniony popełniony świadomie i z obojętności za równorzędny czynowi zabronionemu popełnionemu z premedytacją i chęcią – w obu wypadkach mamy do czynienia z umyślnością. Trudno uwierzyć, by kobieta zapomniała o pozostawionym w domu ojcu bądź nie przewidywała możliwości śmierci ojca pod jej dwutygodniową nieobecność.
To również istotna kwestia w perspektywie kwalifikacji prawnej czynu: strona podmiotowa polegająca na świadomości sprowadzenia zagrożenia dla życia człowieka i przejściu wobec niego z obojętnością, wyrażającą się w braku przeciwdziałania temu zagrożeniu pozwala uznać, że omawiane zaniechanie zostało popełnione z zamiarem wynikowym. Kodeks karny określa ten wypadek jako godzenie się na nastąpienie skutku (art. 9 § 1 zdanie 2 k.k.).
Tytułowa bezczynność ujawnia się w przynajmniej dwóch ważnych momentach analizy znamion czynu zabronionego pod groźbą kary.
Po pierwsze w chwili, gdy kwalifikujemy badane zachowanie jako działanie albo zaniechanie. Jedną z istotnych cech zaniechania jest obiektywny brak wymaganej aktywności.
Po drugie w momencie, gdy zastanawiamy się nad umyślnością działania sprawcy nie mając dowodów na to, że chciał on popełnić czyn zabroniony, a więc że miał zamiar bezpośredni. Istotą zamiaru wynikowego jest obojętność sprawcy wobec przewidywanego stanu rzeczy; ta jego obojętność objawia się na zewnątrz w braku aktywności zmierzającej do zmniejszenia ryzyka dla dobra prawnego.
Tak oto czyn zabroniony popełniony przez zaniechanie z zamiarem wynikowym można określić jako czyn ujawniający dwa oblicza bezczynności: zaniechanie ratowania dobra prawnego i obojętność wobec uświadomionego sobie przez sprawcę wysokiego prawdopodobieństwa nastąpienia skutku.
Są to dwa niewidzialne diabły na główce jednej szpilki.
Foto: Pixabay.com
9 komentarzy
O ile mój mały rozumek ogarnia, iż "o tyle na starość dzieci mają czasami obowiązek troszczyć się o swoich rodziców" stanowi o charakterze obowiązku jako szczególnego, o tyle gdzie leży tego obowiązku generalna i abstrakcyjna norma prawna zdekodowana z konkretnych przepisów ustawy o treści, którą można by tu przywołać, mój mały rozumek im bardziej jej szuka tym bardziej jej…nie ma?
A kto powiedział, że musi być generalna i abstrakcyjna? Wystarczy indywidualna i konkretna, np. dobrowolne wzięcie na siebie obowiązków gwaranta (faktyczne opiekowanie się rodzicem) – taka nienazwana umowa o sprawowanie opieki zawarta per facta concludentia
Albo wzięcie na siebie albo umowa. Jeżeli umowa to tym bardziej od takiej umowy 'per facta concludenta" można odstąpić (art. 77 par 2 kc), gdyż ostąpienie to jednostronna czynność prawna. Jeżeli wzięcie na siebie bez porozumienia, to umowa to być nie może-umowa o ile może być jednostronnie wiążąca to zawsze musi być dwustronna (samemu nie można ukształtować stosunku prawnego z drugą osobą),więc to wtedy nie jest obowiązek prawny.
W takiej sytuacji, gdy dochodzi do odstąpienia od umowy i porzucenia podopiecznego (bardzo nieładny uczynek) gwarant ma prawny obowiązek zapewnienia osobie, która jest/była pod jego opieką, że będzie się opiekował nią ktoś inny (przekazanie pieczy kolejnej osobie). Obowiązek o takiej treści jest obowiązkiem prawnym w rozumieniu art. 2 k.k., gdyż wynika z art. 439 kodeksu cywilnego.
Może i uczynek moralnie wieloznaczny, ale znalezienie relewantnej normy prawnej jak się okazuje nie jest łatwe. Ww. podejście w mojej ocenie powodowałoby odpowiedzialność za samo odstąpienie od umowy-czy odstąpienie samo w sobie powoduje realne i konkretne zagrożenie dla dobra prawnego. (Na marginesie można także zaznaczyć, że niektórzy kwestionują wywołanie/zwiększenie niebezpieczeństwa jako źródło obowiązku prawnego).
Natomiast sama norma z art 439 kc wydaje mi się tym bardziej nierelewantna prawnie dla wskazania źródła obowiązku prawnego. "Dość powszechnie przyjmuje się, zważywszy na umiejscowienie w kodeksie cywilnym art. 439, że komentowany przepis udziela ochrony w sytuacji, gdy zagrożenie wyrządzenia szkody jest następstwem zdarzeń stanowiących podstawę odpowiedzialności z tytułu czynów niedozwolonych. Nie ma więc zastosowania do przypadków zagrożenia uszczerbkami wskutek niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania art. 471 i n. k.c". [Olejniczak. Komentarz do kc]. Ww. norma z art. 439 przesądza o następstwach wynikających z zagrożenia czynem zabronionym. Bynajmniej nie rozstrzyga-co nas zajmuje-czy czyn zabroniony miał w ogóle miejsce. Klaryfikując: 439kc normuje kwestię następstw. Natomiast wciąż brak w przedstawionym rozumowaniu PRZESŁANKI odpowiedzialności statuującej powstanie analizowanego obowiązku, którą proszę o pomoc w znalezieniu.
"Ww. podejście w mojej ocenie powodowałoby odpowiedzialność za samo odstąpienie od umowy" – nie, jeśli w opisanej sytuacji aktualizuje się obowiązek zapewnienia kontynuowania opieki. A to jest jasna i osobna norma postępowania, adresowana do osoby odstępującej od umowy.
"czy odstąpienie samo w sobie powoduje realne i konkretne zagrożenie dla dobra prawnego" – oczywiście że nie zawsze, ale np. w omawianej sprawie, jak widać, oczywiście tak. Norma postępowania o której mówimy nie wiąże w każdych okolicznościach, lecz tylko w zakresie opisanym w art. 439 k.c.
"(Na marginesie można także zaznaczyć, że niektórzy kwestionują wywołanie/zwiększenie niebezpieczeństwa jako źródło obowiązku prawnego)" – też to kwestionuję, jeśli prowadzić by to miało do mnożenia bytów ponad potrzebę. Jeżeli jestem w stanie oprzeć odpowiedzialność za skutek na działaniu sprawcy, który sam sprowadza zagrożenie, to jest całkowicie zbędne duplikowanie ocen przez stwierdzenie, że miał on potem obowiązek uratować ofiarę (X pobił Y i skazujemy go za zabójstwo przez zaniechanie, bo po pobiciu miał go ratować – klasyczne mnożenie bytów ponad potrzebę, bo X jest sprawcą śmierci przez działanie). Natomiast w opisanej sytuacji tego rodzaju multiplikacja czynów nie następuje i prawnokarnie relewantny jest tylko moment porzucania osoby, o którą się troszczyłem.
Przedstawiona interpretacja art. 439 k.c. potwierdza moje zapatrywanie i to oczywiście w zakresie następstw, o których przepis ten stanowi. Otóż owe następstwa znajdują się w zakresie normowania normy postępowania, która adresowana jest do człowieka w okolicznościach wskazanych w tym przepisie, to znaczy wówczas, gdy innej osobie grozi z jego strony niebezpieczeństwo (w opisywanym kazusie takie okoliczności miały miejsce, bo córka była JEDYNĄ osobą, która mogła zapobiec śmierci ojca – jej zaniechanie to czyn bezprawny w rozumieniu zarówno k.c. jak i k.k.). Norma postępowania wymagała od tej osoby (i tylko od niej) stosownego działania gwarantującego podopiecznemu bezpieczeństwo. Nie trzeba mi niczego więcej, by nazwać tę osobę gwarantem w rozumieniu art. 2 k.k.
Po pierwsze odstąpienie (ważne i skuteczne) od umowy powoduje, że stosunek prawny ustaje . Nie ma sporu co do tego, że stosunek ten był źródłem analizowanego obowiązku prawnego. Obowiązek prawny wskazywał swojego konkretnego adresata. Jeżeli więc nie mamy już źródła obowiązku, to nie mamy także zobowiązanego prawnie. Dlatego też w momencie odstąpienia nic się nie aktualizuje wobec tej osoby, a wręcz przeciwnie – nie ma już PODSTAWY, aby wobec tej osoby poszukiwać jakiejś normy postępowania z tym dobrem (przy rozważaniu odpowiedzialności za przestępstwo skutkowe przez zaniechanie). Wobec tej osoby obowiązek prawny zgodnie art. 2 kk ciąży wtedy kiedy obowiązek istnieje, czyli od momentu zawarcia umowy do jej zakończenia (w tym zakresie ma pewien obowiązek starannego działania). POZA tym zakresem czasowym nie można mówić o PRAWNYM obowiązku. Może istnieje jakiś inny obowiązek. Ale nie ma on normatywnego źródła, które jest warunkiem koniecznym, dla statuowania obowiązku gwaranta zapobiegania skutkom z zaniechania.(Dopuszczony przeciwny sposób poszukiwania odpowiedzialności zezwalałby tytułem przykładu do pociągnięcia do odpowiedzialności właśnie z tej normy pierwszego gwaranta po zakończenia stosunku prawnego, gdyby drugi lub kolejny gwarant nie wywiązał się ze swojego obowiązku. Ta egzemplifikacja obrazuje jednoznacznie, do czego doprowadzić może logiczna konsekwencja wykładni poszukującej źródła obowiązku poza ważną i skuteczną umową).
Po drugie istnieje konstrukcja prawna, która pozwala przyjąć na siebie obowiązek bez nawiązania stosunku prawnego: prowadzenie cudzych spraw bez zlecenia 752 i n. kc. Nie mniej jednak doktryna (w osobie prof. Kardasa) wypowiedziała się jednoznacznie negatywnie co do odpowiedzialności karnej takiej osoby za szkody – tu na tle art 296 kk. – gdyż brak podstawy prawnej stosunku. Można dodać, iż prowadzenie takich spraw nie jest czynnością prawną a jedynie zdarzeniem prawnym.
Po trzecie mając na celu jedynie czysto poznawcze prowadzenie tej dyskusji chciałbym zaproponować alternatywne rozwiązanie, acz spójne z zaprezentowanym przeze mnie, trochę cywilistycznym, tokiem rozumowania. Uważam, że najbardziej relewantną normą, która nakazywałaby pierwotnemu gwarantowi, w naszym stanie faktycznym, na kontynuowanie obowiązku opieki/lub skuteczne znalezienia zastępstwa jest norma, która przesądza o tym, iż takie odstąpienie od umowy jest nieważne. Wydaje mi się, że ten tok rozumowania został już udowodniony stwierdzeniem "bardzo nieładny uczynek" lecz nie zsubsumowany. Wg mnie relewantną normą prawną jest tutaj art 58 par 2 kc, która jednoznacznie rozstrzyga: Nieważna jest czynność prawna [tu odstąpienie] sprzeczna z zasadami współżycia społecznego. Obowiązek opieki więc nadal ma podstawę prawną o treści pierwotnej umowy opieki i nadal istnieje, dlatego też uważam, że dalsze rozważania o aktualizacji innych norm są nieadekwatne.
Podoba mi się to rozwiązanie; jest czytelne, proste i uzasadnione normatywnie oraz stwierdzam z satysfakcją, że poszerzyło moja wiedzę.
Aczkolwiek muszę tylko zaznaczyć, że zachowanie naszej opiekunki może być uznane za czyn zabroniony bez względu na istnienie podstawy gwarancyjnej w rozumieniu art. 2 k.k. Przepis ten określa bowiem przesłankę przypisania opiekunce skutku śmiertelnego, nie określa natomiast warunków uznania jej czynu w ogóle za czyn zabroniony. Norma nakazująca udzielać pomocy wynika jasno z art. 162 k.k. Nie jest więc tak, że "w momencie odstąpienia nic się nie aktualizuje wobec tej osoby, a wręcz przeciwnie – nie ma już PODSTAWY, aby wobec tej osoby poszukiwać jakiejś normy postępowania z tym dobrem", gdyż właśnie jest wprost przeciwnie – aktualizuje się norma nakazująca jej (w tych okolicznościach akurat tylko jej) uratować życie człowieka, tyle tylko, że naruszenie tej normy nie daje jeszcze podstawy do przypisania jej skutku śmiertelnego; do przypisania skutku potrzeba specjalnej podstawy gwarancyjnej, o której właśnie rozmawialiśmy.
Bardzo ciekawy artykuł. To prawda, że początkowo to rodzic powinien opiekować się dziećmi, a na starość te role powinny się odwrócić. Niestety wiele osób pracuje i nie jest w stanie sprawować całodobowej opieki nad osobą dorosłą. Z pomocą przychodzą portale, takie jak https://superwnuk.pl/ gdzie można znaleźć opiekunów dla swoich rodziców, czy dziadków. Ja właśnie dzięki tej platformie znalazłam opiekunkę dla swojej mamy, gdyż sama nie jestem w stanie być z nią cały czas. Warto korzystać z takiej pomocy