Start Zdarzenia Piractwo prawne

Piractwo prawne

przez Dogmaty Karnisty

Dzień dobry. Mamy już wrzesień, zatem nowy sezon „Dogmatów karnisty” powoli się rozkręca. Na dobre rozkręci się dopiero w październiku, a dzisiaj małe preludium przed nowym sezonem, które zostało skomponowane w oparciu o dobrze znany motyw: pirat drogowy.

Pirat drogowy, który wiosną umieścił w internecie nagrania z rajdu po zatłoczonych ulicach Warszawy (zobacz tutaj), usłyszał zarzuty prokuratorskie. W lutym na drodze pod Kielcami oraz w Warszawie w czerwcu tego roku, w czasie brawurowej jazdy miał on sprowadzić bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym. W ocenie prokuratury mężczyzna w czasie tych zdarzeń „w sposób rażący łamał przepisy ruchy drogowego i nie respektował uprawnień innych uczestników ruchu” (zobacz notatkę prasową).

Rzeczywiście, każdy kto zapozna się z nagraniami wyczynów Roberta N. z łatwością przyzna, że potraktował on drogę publiczną jak prywatny plac zabaw. Wykorzystał miejsce przeznaczone do komunikacji samochodowej w zupełnie innym, nieakceptowalnym celu. „Żaba” jeździł z rażąco nadmierną prędkością, wyprzedzał w miejscach niedozwolonych, poruszał się pod prąd, przejeżdżał przez skrzyżowania na czerwonym świetle i uciekał przed patrolem Policji, a po drodze popełnił jeszcze wiele innych wykroczeń. Tym swoim postępowaniem mężczyzna wyłączył się z grona standardowych użytkowników drogi, stając się drogowym piratem, dla którego nie powinno być miejsca w ruchu lądowym. Takich piratów trzeba eliminować.

Mam jednak poważne wątpliwości, czy zachowanie Roberta N. wyczerpało znamiona przestępstwa, polegającego na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy.

Wątpliwościom tym dałem już wyraz 11 czerwca 2014 i zdania nie zmieniłem. Przestępstwo, o którym mówimy, zostało opisane w art. 174 kodeksu karnego: zachowanie kierowcy ma stwarzać wysokie prawdopodobieństwo nastąpienia katastrofy w ruchu lądowym, do której nastąpienia nie są już potrzebne inne, dodatkowe czynniki. W analizowanym przepisie jest mowa o niebezpieczeństwie katastrofy, a nie o jej nastąpieniu. Sprowadzenie katastrofy jest osobnym typem czynu zabronionego pod groźbą kary, opisanym w art. 173 § 1 k.k. Interesujący nas art. 174 k.k. opisuje zdarzenie poprzedzające nastąpienie skutków, o których mowa w art. 173 § 1 k.k.; oznacza to, że w art. 174 k.k. chodzi o niebezpieczeństwo spowodowania ściśle określonego zdarzenia, które zostało scharakteryzowane w art. 173 § 1 k.k.

Uwzględnienie powyższych informacji jest szczególnie istotne w sprawie Roberta N. W ramach art. 173 § 1 k.k. penalizowane jest bowiem sprowadzenie katastrofy, czyli określonego, następującego w danym czasie i miejscu jednostkowego zdarzenia. Co więcej, zgodnie z treścią kodeksu karnego katastrofą nazywamy zdarzenie, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach. Musi więc dojść do jednostkowego zagrożenia dla zdrowia lub życia równocześnie wielu osób, aby sprawcę tego zdarzenia pociągnąć do odpowiedzialności za przestępstwo z art. 173 § 1 k.k. Czymś innym niż katastrofa jest „wypadek drogowy”, który może polegać na spowodowaniu uszczerbków na zdrowiu tylko jednej osoby (art. 177 k.k.). Jeżeli więc ustawodawca mówi w art. 174 k.k. o niebezpieczeństwie katastrofy, to ma na myśli dokładnie takie zdarzenie, jakie zostało opisane w art. 173 § 1 k.k.; niebezpieczeństwo, o które chodzi, ma więc dotyczyć wielu osób naraz albo mienia w wielkich rozmiarach. Nie stanowi przestępstwa sprowadzenie niebezpieczeństwa wypadku, zagrażającego niewielu osobom.

Wziąwszy pod uwagę treść obowiązujących przepisów należałoby oczekiwać od prokuratury, by ta w analizowanej sprawie wskazała, jakim to konkretnym zachowaniem mężczyzna sprowadził niebezpieczeństwo katastrofy, czyli zdarzenia w ruchu lądowym zagrażającego jednocześnie wielu osobom. Nie jest takim „zachowaniem” naruszenie szeregu przepisów ruchu drogowego; nie jest nim wielokrotne łamanie zakazów i popełnianie kolejnych wykroczeń. Kodeksowe określenie katastrofy wymaga osobnej oceny każdego manewru wykonywanego przez kierowcę pod kątem uznania go za sprowadzenie zagrożenia dla wielu ludzi, niezależnie od tego, co stało się wcześniej i później. Liczą się poszczególne zachowania kierowcy, a nie całokształt jego pirackiej twórczości.

O zaistnieniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób, nie decyduje suma popełnionych wykroczeń ani suma osób narażonych kolejnymi wyczynami kierowcy, lecz charakter określonych, jednostkowych manewrów na drodze, podjętych w danym miejscu, w danym momencie w stosunku do określonej grupy uczestników ruchu drogowego.

Przykładowo, sprowadzeniem bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w rozumieniu art. 174 k.k. będzie zachowanie kierowcy, który wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle i w rezultacie zmusił do gwałtowanego hamowania jadący prawidłowo autobus, w którym podróżowało 15 osób. Nie stanowi natomiast narażenia na niebezpieczeństwo katastrofy zachowanie kierowcy wyprzedzającego inne pojazdy na kilku przejściach dla pieszych, nawet jeśli suma wszystkich osób, które przechodziły przez jezdnię na kolejnych przejściach, wyniosłaby 15 (a więc jeśli w sumie zagrozilibyśmy wielu osobom w rozumieniu art. 173 § 1 k.k.). W tym ostatnim wypadku poszczególne zachowania nie sprowadziły niebezpieczeństwa dla wielu osób, gdyż dotyczyły w danym miejscu i czasie niewielkiej liczby osób.

Jeżeli prokuratura nie wskaże konkretnego manewru, którym Robert N. wyczerpał znamiona czynu zabronionego opisanego w art. 174 k.k., nie będzie podstaw do przypisania mu odpowiedzialności za popełnienie przestępstwa. Jeżeli dopuścił się on takiego zachowania, rzecz jasna powinien za nie ponieść odpowiedzialność karną (proszę jeszcze raz dokładnie obejrzeć zamieszczone w internecie nagrania; może uda się coś wychwycić?). Powtórzmy: liczy się niebezpieczeństwo wynikające z konkretnego zachowania kierowcy, a nie całościowa ocena zarejestrowanego kamerą wyczynu.

Dyskusja na temat obowiązujących rozwiązań prawnych i ewentualnych zmian w prawie karnym to zupełnie inna kwestia. Sądzę, że pewne zmiany są potrzebne, o czym miałem już okazję szczegółowo napisać. Chodzi o zmiany pozwalające pociągać najbardziej niebezpiecznych piratów drogowych do odpowiedzialności za przestępstwo, bez niedopuszczalnego w praworządnym państwie prawnym naginania przepisów na potrzeby konkretnej sprawy. Piractwa drogowego nie wolno bowiem zwalczać piractwem prawnym.

Podobne tematy

3 komentarze

Anonimowy 20 września 2014 - 19:15

A nie można tu zastosować art. 160 kk? Nie widzialem nagran tego Pana, ale zakladam, ze jezeli ktos umyslnie lamie przepisy ruchu drogowego i wjezdza na pasy, na ktorych znajduje sie pieszy, to zastosowanie art. 160 kk wydaje sie byc sensowne.

Reply
Mikołaj Małecki 25 września 2014 - 09:15

Niestety nie można. W zakresie czynów popełnionych w ruchu drogowym zastosowanie mają przepisy 173 k.k. i kolejne. One wyznaczają "dolne" granice kryminalizacji zachowań w ruchu drogowym. Np. nie jest przestępstwem spowodowanie wypadku, w którym inna osoba odniosła tylko lekkie obrażenia ciała (takiego skutku nie obejmuje art. 177 i nie można "przejść" w tym zakresie na art. 157). Analogicznie jest z narażeniem na niebezpieczeństwo – art. 160 k.k. nie stosuje się do niebezpieczeństwa sprowadzonego przez kierowcę.

Reply
Anonimowy 26 września 2014 - 18:23

Zakaz stosowania analogii na niekorzyść sprawcy powinien być niepodważalny, a w tym wypadku (przykro to przyznać) mamy do czynienia z "naciąganiem" treści przepisu przez organy ścigania. Ciężko jednak pozostać obojętnym w sytuacji w której jakiś osobnik pędzi przez miasto, łamie szereg przepisów, ucieka policji, a po wszystkim mówimy tylko i wyłącznie o wykroczeniu. Wskazuje to na ewidentne braki w polskim systemie prawa karnego. Czy nie warto byłoby zastanowić się nad przesunięciem samej ucieczki przed policją do kategorii przestępstw?

Reply

Co o tym sądzisz?