Start Nauka Esej w „Prokuraturze i Prawie”

Esej w „Prokuraturze i Prawie”

przez Dogmaty Karnisty

W styczniowym numerze „Prokuratury i Prawa” ukazał się… esej. Autorem eseju jest Stanisław Łagodziński, który postanowił odnieść się do projektów nowelizacji Kodeksu karnego, przedstawionych przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Karnego w 2013 r. Tytuł tekstu brzmi podejrzanie, zważywszy na naukowy charakter czasopisma, w którym się ukazał: „Esej o nowelizacji kodeksu karnego”. Umieszczone w nim słowo „esej” ma zapewne sugerować, że nie jest to tekst naukowy, a jedynie lepsza lub gorsza eseistyka – subiektywne wynurzenia S. Łagodzińskiego. Czytelnik eseju nie rozczaruje się, tak właśnie jest.

Oto próbka umiejętności literackich Pana Łagodzińskiego:

Czy polski praktyk (sędzia bądź prokurator), obciążony powinnością ich rozważenia i uzasadnienia zajętego stanowiska, będzie miał czas na przysłowiowe „załatwianie spraw” w toczącym się procesie karnym i kto za niego będzie ścigał sprawców przestępstwa. A również, czy po ich ustawowym zalegalizowaniu, obudzimy się nie tylko z ręką, ale również zanurzeni aż po uszy w nocniku Temidy, postronny zaś obywatel na swoje wołanie, gdzie jest ład, porządek, sprawiedliwość, usłyszy od polskiej Temidy, która wzorem Lejzorka Rojtszwańca odpowie tu, wskazując dumnie na swoją głowę. Na tle tego permanentnego nowelizowania polskiego prawa karnego nabrałem szczególnego szacunku do Państwowej Komisji Wyborczej, która postąpiła tak, jak postąpiła, mimo że jej tylko jeden raz nie wyszło. (s. 108)

Panie i Panowie… o co tu do diaska chodzi!?

Talent autora ujawnia się także w następującym fragmencie eseju:

Niepodobnym jest jednak, aby zgorszenia przyjść nie miały i aby projektowana regulacja nie stała się sygnałem oraz przyzwoleniem do ataku na osobę pokrzywdzonego, a głównie pokrzywdzonej w poszukiwaniu właśnie w niej owego przyczynienia. Obawiam się, że będzie to przysłowiowa woda na młyn „wiktymologów zgwałcenia” wyznających zasadę on nie winien, ona winna – bo… nosiła zbyt krótką spódniczkę, bądź nie nosiła czadora, skutkiem czego oskarżony doznał nieodpartego przymusu popełnienia przestępstwa. Jak dalekie i jak powszechne może być parcie na poszukiwanie owego przyczynienia w osobie pokrzywdzonej, może świadczyć opowiedziany mi przez jednego z prokuratorów z terenu Podhala przykład uniewinnienia sprawcy zgwałcenia, gdy na pytanie przewodniczącego składu orzekającego w osobie prezesa sądu pokrzywdzona odpowiedziała, że „jej też zrobiło się dobrze”. (s. 111)

Umieszczenie tych bzdur w jednym rzędzie obok innych artykułów publikowanych w tym samym numerze „Prokuratury i Prawa” obniża rangę wszystkich opracowań naukowych, których autorzy, w zaufaniu do poziomu merytorycznego tego czasopisma, postanowili wysłać swoje teksty do publikacji właśnie w tym miesięczniku.

Esej Stanisława Łagodzińskiego, poza dywagacjami bez wartości naukowej, zawiera jednak dwie myśli warte odnotowania.

Pierwsza z nich sprowadza się do przeciwstawienia teorii i praktyki, teoretyków i praktyków, podejścia teoretycznego z życiowymi potrzebami „załatwiania spraw”, w rezultacie czego autor przypisuje Komisji Kodyfikacyjnej nieznajomości realiów wymiaru sprawiedliwości – życie w sferze wyobrażeń o tym, czym jest przestępstwo. Pomijając w tym miejscu fakt, iż usilne próby skłócenia teoretyków i praktyków, podejmowane przez niektórych autorów przy każdej możliwej okazji, są już mocno przereklamowane i wszystkim się przejadły, należy zauważyć, że krytyka S. Łagodzińskiego jest w tym zakresie z gruntu nierzetelna.

Autor nie bierze pod uwagę, że większość członków Komisji Kodyfikacyjnej, przygotowującej omawiany przez niego projekt zmian w Kodeksie karnym, to właśnie praktycy: sędziowie, prokuratorzy, czynni zawodowo adwokaci. Być może więc spór między teorią i praktyką, anonsowany przez Pana Łagodzińskiego, jest w rzeczywistości sporem między dobrą praktyką i złą praktyką. Nie trzeba dodawać, że praktyka „załatwiania spraw”, za którą opowiada się autor eseju, to przykład złej praktyki.

Zdecydowanie groźniejszą myśl wyraża następujący fragment eseju S. Łagodzińskiego:

Nie mając bezpośredniego i na co dzień kontaktu z przestępstwem i jego sprawcą, a więc z rzeczywistością kryminalną, teoretyk prawa postrzega je wyobrażeniowo w swoim umyśle, kierując własną inwencję twórczą w zachowanie logiki jurydycznych konstrukcji tworzonych instytucji prawnokarnych, a nie w ich instrumentalną użyteczność w procesie ścigania karnego. (s. 106)

Autor potwierdza ten sposób myślenia, dodając:

[…] podstawowym zadaniem praktyka – co niestety uchodzi uwadze teoretyków prawa – jest „załatwianie spraw”.

Należy wyraźnie i jednoznacznie sprzeciwić się temu sposobowi myślenia. Przepisy prawa karnego nie są tworzone dla instrumentalnej użyteczności w procesie ścigania karnego, czyli nie są po to, by legitymizować widzimisię jednego czy drugiego prokuratora, który chce „załatwić sprawę”, lecz służą czemuś dokładnie odwrotnemu: mają utrudniać, a nie ułatwiać praktykę ścigania. Mają wprowadzać ograniczenia i bariery przed widzimisię tego czy innego prokuratora, gdyż w imię „załatwienia sprawy” bardzo łatwo załatwić człowieka.

Fakt ukazania się omawianego eseju (bo przecież nie jego treść) skłania mnie do trzech refleksji metanaukowych:

– opracowania dotyczące projektów zmian w prawie karnym mają wartość poznawczą (i to ponadczasową, ponieważ nigdy nie wiadomo, co w przyszłości wymyśli ustawodawca), warto jednak, by redakcje miały nieco większy refleks i publikowały tego rodzaju analizy w pierwszej kolejności lub przynajmniej w rozsądnym terminie, a nie 2 lata (sic!) po ukazaniu się omawianego projektu nowelizacji Kodeksu karnego;

– nie ma przeszkód, by w czasopismach naukowych publikować mądre teksty popularnonaukowe, należałoby jednak stworzyć w tym celu osobny dział poświęcony takim właśnie luźniejszym opracowaniom, nie mieszając ich i nie stawiając na równi z wartościowymi analizami naukowymi;

– mam nadzieję, że redakcja „Prokuratury i Prawa” nie policzy eseju S. Łagodzińskiego jako artykułu naukowego przy składaniu ankiety oceny czasopisma w ramach ministerialnej oceny czasopism, w której to ankiecie podaje się liczbę opublikowanych w czasopiśmie artykułów o charakterze „naukowym”.

Podobne tematy

7 komentarzy

Aleksandra Nieprzecka 4 lutego 2016 - 11:12

Pozwolę sobie zasugerować, że w końcowych refleksjach metanaukowych można by pogrubić "mądre teksty popularnonaukowe". Takie przecież istnieją. Komentowany tekst (uznanie dla wybitnych eseistów nie pozwala chyba użyć słowa "esej", nawet w cudzysłowie), po prostu się do grupy mądrych i popularnonaukowych nie zalicza. Swoją drogą, gdyby ktoś pokusił się o "glosę" wyjaśniającą refleksje ze str. 108, byłabym bardzo wdzięczna. Zrozumiałam tylko tyle, że SĘDZIA bądź prokurator ("praktyk") ma ŚCIGAĆ SPRAWCÓW, a nie uzasadniać cokolwiek oraz że funkcjonuje to pod jakże uroczą nazwą "ZAŁATWIANIE SPRAW". Jakich? Who knows, who cares? But everyone should care.

Reply
Mikołaj Małecki 4 lutego 2016 - 11:22

Otóż to, fragment pogrubiony. Pozdrawiam

Reply
Anonimowy 4 lutego 2016 - 11:57

Czytając wpis Pana Doktora cały czas kołatało się we mnie pytanie o jego cel. Na pewno śmiało mógłby posłużyć za przykład polskiego sportu narodowego – narzekania. Fakt, że mój komentarz też narzeka, tym razem na wpis Pana Doktora. Moim zdaniem dobrze, że tego typu teksty ukazują się w prasie fachowej. Pozwalają one na chwilowe odciążenie umysłu i przygotowanie go do lektury kolejnych artykułów. Jak dla mnie esej pana Łagodzińskiego jest swego rodzaju felietonem, formą obecną w większości gazet i czasopism. Felieton jako forma dziennikarska może dotyczyć wszystkiego ( oczywiście treść musi się wiązać z tematyką pisma) i jak słusznie Pa zauważył ma formę prezentacji subiektywnych odczuć autora ( nazwanych przez Pana dość niegrzecznie "wynurzeniami"), podobnie jak prowadzenie bloga. Nie widzę powodu , żeby Pan Doktor z taką ironią wyśmiewał tekst autora ( do czego ma Pan prawo), bo nie przystoi to doktorowi najlepszej prawniczej uczelni w Polsce. Wpis Pana Doktora jest dobry, może stać się przyczynkiem do dyskusji nad kondycją prasy fachowej, natomiast fachowym językiem próbuje ( przynajmniej w moim odbiorze) ośmieszyć autora eseju, wyśmiaiać go i pokazać że autor eseju powinien raczej publikować w miesięczniku " Sól i pieprz" niż w fachowej prasie. Co do zasadności publikowania felietonów w fachowej prasie można dyskutować, jednak miło byłoby, gdyby dyskusja odbywała się z szacunkiem dla osoby, której stanowisko komentujemy, bo gdy wszyscy będziemy się szanować dyskusje rzeczywiście będą przynosiły dobre owoce, a chyba wszyscy tego chcemy.

Reply
Mikołaj Małecki 4 lutego 2016 - 12:55

Już pierwsze zdanie Pana komentarza ujawnia pewną postawę czy też podejście do sprawy, które jest mi całkowicie obce. Pytanie o cel wpisu. Zamiast skoncentrować się na treści, pyta Pan o cel, czyli o autora, o jego intencje, powody itd. Czyli porzucamy dyskusję nad sprawą a skupiamy się na sobie. Tej postawie mówię stanowcze NIE.

W swojej opinii jest Pan stronniczy. Z którego fragmentu wpisu wywodzi Pan tezę, że próbuję ośmieszyć Autora? To chyba znowu jest przejaw tej postawy, o której wspomniałem – doszukiwanie się drugiego dna. Ataku na OSOBĘ. Esej jaki jest, każdy widzi. Autor jest dla mnie przezroczysty. Natomiast to, co jest napisane w eseju, podlega ocenie. Autor włącza się w dyskusję, publikując swój artykuł, i ja tę dyskusję podejmuję.

Ja naprawdę uważam, czytając ten tekst, że Autor dał popis swoim umiejętnościom literackim. To jest naprawdę DOBRY esej. Ale, no właśnie, tylko esej… felieton – jak sam Pan go trafnie określił. Nadaje się na bloga, a nie do czasopisma naukowego. Gdy sięgam po czasopismo naukowe, to spodziewam się znaleźć tam artykuł naukowy, a nie literaturę piękną.

Przy okazji swego komentarza nie omieszkał Pan użyć argumentu ad personam pod moim adresem, pisząc o doktorze najlepszej uczelni prawniczej w Polsce. Szanowny Panie, to, co Pan stwierdził, jeśli jest prawdą, do czegoś mnie przede wszystkim zobowiązuje. Na przykład do wskazywania bzdur, wygłaszanych na łamach czasopisma naukowego przez innych doktorów prawa.

Reply
Aneta Kornaś 4 lutego 2016 - 14:59

Według mnie – technika legislacyjna ma to do siebie, że opiera się nie tylko na teorii i praktyce prawa, ale na stosowania reguł ustawodawczych. Artykuł posiada elementy filozofii prawa w zakresie prawa karnego.

Reply
Smok Eustachy 7 lutego 2016 - 23:19

W każdym czasopiśmie jest miejsce na formę luźniejszą czyli felieton. Nie widzę powodu do zdziwienia.

Reply
Anonimowy 17 lutego 2016 - 19:22

Tekst jest potrzebny choćby po to, by w kontrze do "eseju" przedstawić prawidłowy punkt widzenia; odpowiedzieć na pytanie "po co jest prawo?", bo tego właśnie Autor "eseju" najwyraźniej nie zauważa. Tymczasem M. Małecki bardzo celnie punktuje:
"Przepisy prawa karnego nie są tworzone dla instrumentalnej użyteczności w procesie ścigania karnego, czyli nie są po to, by legitymizować widzimisię jednego czy drugiego prokuratora, który chce „załatwić sprawę”, lecz służą czemuś dokładnie odwrotnemu: mają utrudniać, a nie ułatwiać praktykę ścigania. Mają wprowadzać ograniczenia i bariery przed widzimisię tego czy innego prokuratora, gdyż w imię „załatwienia sprawy” bardzo łatwo załatwić człowieka."
Warto dostrzec to zagadnienie, moim zdaniem kluczowe, a nie deliberować li tylko nad kondycją prasy fachowej w płaszczyźnie używanych form literackich.
M. Polak

Reply

Co o tym sądzisz?