Start Warsztat Orzeczenie (nie)publikowane

Orzeczenie (nie)publikowane

przez Dogmaty Karnisty

Nie wyobrażam sobie, żeby w XXI wieku mogło jeszcze istnieć coś takiego jak „orzeczenie niepublikowane”, to znaczy orzeczenie Sądu Najwyższego lub sądu powszechnego, które zostało zamknięte w archiwum sądowym i nie można go znaleźć w żadnej publikacji papierowej ani w ogólnodostępnej bazie internetowej.

Publikować, żeby znać

Problem orzeczenia niepublikowanego dotyczy nie tylko ważnych orzeczeń Sądu Najwyższego: uchwał kształtujących orzecznictwo czy wyroków i postanowień, kasujących z obrotu niezgodne z prawem rozstrzygnięcia sądów niższych instancji, te bowiem prawie zawsze były w jakimś zakresie publikowane. Chodzi głównie o wyroki sądów apelacyjnych i sądów pierwszej instancji, których upowszechnienie może pomóc w ujednolicaniu orzecznictwa i realizacji zasady równości wobec prawa (zewnętrzna sprawiedliwość wyroku). Istotnym argumentem jest również potrzeba kontroli poprawności stosowania prawa, którą – ze względu na uwarunkowania procesowe – nie zawsze da się (i nie zawsze warto) przeprowadzić w ramach postępowania odwoławczego lub kasacyjnego.

Na konieczność zapoznawania się z orzecznictwem w podobnych do prowadzonej sprawach zwracał uwagę Sąd Najwyższy, np. w wyroku z 30 października 2013, sygn. II KK 130/13:

„Analiza aktualnego i powszechnie dostępnego orzecznictwo Sądu Najwyższego i sądów powszechnych (por. zwłaszcza bogatą i wciąż rozbudowywaną bazę wyroków na stronie www Ministerstwa Sprawiedliwości http://orzeczenia.ms.gov.pl) w sprawach podobnych do tej, która była przedmiotem rozstrzygnięcia Sądu Apelacyjnego […] pozwala – zdaniem Sądu Najwyższego – na dość precyzyjną rekonstrukcję oceny standardu postrzegania konsekwencji swoich zachowań przez sprawców posługujących się przemocą […].

Analiza orzecznictwa (w tym, w szczególności, wyroków wydanych w ostatnim okresie przez Sąd Apelacyjny w Łodzi) prowadzi do konkluzji, że w sprawach o podobnym przebiegu wyjątkiem jest przyjmowanie zamiaru ewentualnego w odniesieniu do skutku śmiertelnego. Oznaczałoby to, że sądy analizując okoliczności przedmiotowe w zakresie rekonstrukcji stopnia uświadamianego prawdopodobieństwa wystąpienia opisanego powyżej skutku, w sytuacjach analogicznych do rozpatrywanej zdają się posługiwać standardem innym, niż sądy w niniejszej sprawie […].

Oczywiście, w ramach swoich kompetencji orzeczniczych, rozstrzygając konkretną sprawę, sąd może przeprowadzać własne wnioskowania o stronie podmiotowej czynu zabronionego […]. Jeżeli jednak wnioskowania te miałyby odbiegać od przyjmowanego w orzecznictwie standardu, sąd, chcąc pozostać w granicach wyznaczonych przez art. 7 k.p.k., musi wskazać takie okoliczności, decydujące o «odmienności» badanego stanu faktycznego, które w sposób uzasadniony pozwalałyby od owego standardu odstąpić”.

Zbiory orzecznictwa

50 lat temu orzecznictwo docierało do odbiorcy w postaci drukowanej: w urzędowych zbiorach bądź w opracowaniach naukowych, których autorzy zadawali sobie trud jeżdżenia po Polsce, odwiedzania archiwów i szukania najbardziej istotnych orzeczeń. Z oczywistych względów na papierze nie dało się opublikować wszystkiego i niezbędna była selekcja materiałów wartych opublikowania. Każda selekcja rodzi ryzyko arbitralności.

Dzisiaj nie ma już tego problemu. Orzeczenia da się z łatwością udostępnić w bazach internetowych i to bez szczególnych, dodatkowych nakładów pracy. Dokumenty są zazwyczaj sporządzane w edytorach tekstu, które łatwo można przenieść na stronę internetową (jedyna czasochłonna czynność to anonimizacja osób, których dotyczyło postępowanie). Obecnie możemy korzystać z:
bazy orzecznictwa Sądu Najwyższego,
bazy orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego,
portalu orzeczeń sądów powszechnych
oraz centralnej bazy orzeczeń sądów administracyjnych.

Powszechny dostęp do całego orzecznictwa ułatwia pracę prawnikowi, który dokładnie wie, czego szukać, a także naukowcowi zainteresowanemu zbadaniem całego orzecznictwa na jakiś temat. Nie pomoże jednak w rozeznaniu się, co aktualnie dzieje się w danej gałęzi prawa i które orzeczenia są naprawdę ważne. Nadal mają więc rację bytu zbiory wybranego orzecznictwa, ponieważ są dla czytelnika swego rodzaju busolą wskazującą najnowsze trendy orzecznicze oraz nowe zagadnienia, którymi zajmuje się – z uwagi na ich aktualność lub kontrowersyjność – Sąd Najwyższy.

Pytanie, jak mają wyglądać zbiory wybranego orzecznictwa, towarzyszące internetowym bazom całego polskiego orzecznictwa. Przede wszystkim należy stwierdzić, że tradycyjna forma drukowana jest już przeżytkiem. Grube tomiska z orzecznictwem mogą ładnie wyglądać na półce – o ile mamy w domu bądź w miejscu pracy dużo miejsca, a tomy są porządnie wydane, co nie zawsze jest regułą – jednak ich użyteczność jest minimalna. To samo dotyczy zeszycików z wybranym orzecznictwem sądów powszechnych bądź Sądu Najwyższego, dołączanych niekiedy do czasopism prawniczych. Czy ktoś w ogóle korzysta w praktyce z papierowych zbiorów orzecznictwa?

Wyobraźmy sobie, że chcemy wyszukać orzecznictwo do prowadzonej aktualnie sprawy. Idziemy do regału i kartkujemy po kolei trzydzieści tomów i zeszytów z orzecznictwem, czy może wchodzimy do internetu i wpisujemy w wyszukiwarce interesujące nas hasło lub przepis? Odpowiedź jest oczywista: rację bytu mają przede wszystkim elektroniczne zbiory najważniejszego orzecznictwa, opracowane przez kompetentnych redaktorów. W formie książkowej mogą być publikowane uchwały Sądu Najwyższego, które posiadają niekiedy samoistną wartość historyczną (podobnie podszedłbym do wyroków Trybunału Konstytucyjnego).

Nowe technologie

Tu pojawiają się jednak kolejne problemy, np. kto to jest kompetentny redaktor? Otóż kompetentny redaktor powinien potrafić samodzielnie wyszukać orzeczenia, które są najistotniejsze dla poszczególnych instytucji prawnych, następnie adekwatnie wytezować dane orzeczenie (wybrać z uzasadnienia te fragmenty, które są istotą rzeczy) oraz opatrzyć je właściwym tytułem lub odnośnikami. Niestety nie jest to regułą.

Inną kwestią jest sposób prezentowania wybranych orzeczeń w internecie. Przykładowo, Biuletyn Prawa Karnego funkcjonujący przy Sądzie Najwyższym dzieli się na poszczególne numery, które można pobrać w formacie PDF. Uważam, że to PDF-owe rozwiązanie również jest już nieco staroświeckie, abstrahując już od tego, że tworzenie takiego biuletynu sprowadza się czasami do wrzucenia tekstu do Worda i wygenerowaniu PDF-a, nawet bez próby zmiany fabrycznie ustawionej czcionki, jej rozmiaru i odstępów między wierszami (90% tekstu pisanego kursywą!? To jest niejadalne!).

W XXI wieku robi się to, według moich standardów, tak: serwis internetowy w formie mini-portalu/bloga, o wyraźnym profilu tematycznym (prawo karne, prawo podatkowe itp.), aktualizowany na bieżąco, z co najwyżej niewielkimi fragmentami uzasadnień, które czytelnik może łatwo zacytować w swoim tekście oraz (koniecznie) z dwoma-pięcioma zdaniami omówienia (o czym to jest), wraz z odnośnikami do całych uzasadnień publikowanych w bazach orzecznictwa, gdyby ktoś ich rzeczywiście potrzebował. Do tego poręczna wyszukiwarka po hasłach i po przepisach, a także obowiązkowo minimalistyczny layout strony. Całość wydawana przez instytucję, od której pochodzi orzecznictwo (np. okręg danego sądu apelacyjnego czy SN), redagowana przez zespół osób znających się na materii, której dotyczy orzeczenie i na tym, jak powinien wyglądać produkt oddawany do rąk czytelnika.

Wszelkie prawa do pomysłu zastrzeżone 🙂

I jeszcze jedna, ważna rzecz: systematyczność!

Przykładowo, wspomniany Biuletyn Prawa Karnego przy Sądzie Najwyższym nie ukazywał się przez dobre pół roku, aż tu nagle z dnia na dzień pod koniec 2014 roku pojawiły się cztery numery naraz. Przecież to nie ma najmniejszego sensu, że o uchwale podjętej we wrześniu, która wisi już od dwóch miesięcy w bazie orzecznictwa (i w Lexie), Biuletyn informuje nas w grudniu.

Podobne tematy

3 komentarze

Anonimowy 18 stycznia 2015 - 09:49

Jeszcze tutaj: http://mojepanstwo.pl/dane/kanal/orzeczenia
– są orzeczenia.

Reply
Paweł Czarnecki 23 stycznia 2015 - 17:16

Myślę, że mogą być problemy z procedurą anonimizacji – choć sądy administracyjne jakoś sobie radzą. Ja najchętniej zdigitalizowałbym wszystko i dał na dropboxie lub innym drivie. Z drugiej strony mikołaj – nie przesadzaj z tym biuletynem – większość orzeczeń przełomowych znają wszyscy w dniu publikacji. Są też tacy co piszą glosę do ustnego uzasadnienia (TK lub SN). a potem czekają jak się ukaże pisemne. Więc chyba nie jest tak źle.

Reply
Mikołaj Małecki 27 stycznia 2015 - 23:10

No właśnie – wszyscy znają to orzeczenie, ale nie z biuletynu…
Co do pisania glos w oczekiwaniu na orzeczenie to nawet jest ciekawe…

Reply

Co o tym sądzisz?