Sprawcą katastrofy w ruchu drogowym jest tym razem 16-latek, który bez prawa jazdy i w stanie nietrzeźwości jechał samochodem wraz z ośmioma pasażerami w wieku 13-17 lat.
Wszystko wskazuje na to, że młodzież chciała sobie trochę pojeździć po okolicznych drogach. Auto wypadło z szosy i uderzyło bokiem w drzewo. Siedem osób zginęło na miejscu. Kierowca przeżył. Zobacz: notatkę prasową.
W myśl polskiego prawa, osoba 16-letnia nie ponosi odpowiedzialności na zasadach opisanych w kodeksie karnym. Dolną granicą odpowiedzialności karnej jest 17 rok życia; poniżej granicy dojrzałości odpowiedzialność ma charakter wychowawczy i poprawczy. W wypadku najcięższych przestępstw ustawodawca obniża jednak dolną granicę odpowiedzialności karnej do 15 lat. Chodzi wyłącznie o poważne przestępstwa wyliczone w art. 10 § 2 k.k., takie jak np. zabójstwo, zgwałcenie czy rozbój. Należy do nich także spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób (na temat znamion katastrofy zob. wpis z 1 stycznia 2014).
16-latek może odpowiadać za katastrofę komunikacyjną, jeżeli spowodował ją umyślnie (art. 173 § 1 k.k.).
Nieumyślne spowodowanie katastrofy to osobny typ czynu zabronionego, opisany w 173 § 2 k.k. Ten ostatni przepis nie znajduje się w wyliczance z art. 10 § 2 k.k. i wobec tego nie może być stosowany do 15-letniego sprawcy czynu zabronionego. Jeśli więc 16-latek nie działał umyślnie, to nie może odpowiadać karnie za katastrofę komunikacyjną, nawet jeżeli w jej wyniku zabił siedem osób.
Wszystko wskazuje na to, że w omawianej sprawie kierowca działał nieumyślnie. 16-latek chciał jechać samochodem, chciał nim jechać za szybko, wiedział że nie ma prawa jazdy i zdawał sobie sprawę, że pił alkohol. Umyślność albo nieumyślność ma jednak dotyczyć istoty danego przestępstwa, a istotą katastrofy jest sprowadzenie zdarzenia w ruchu lądowym, które zagraża bezpieczeństwu wielu osób. Skoro znajomi chcieli sobie pojeździć, to z pewnością nie akceptowali uderzenia w drzewo, oznaczającego przecież koniec przejażdżki. Wręcz przeciwnie, oni chcieli jechać dalej.
Kierowca zdecydowanie nie miał więc zamiaru spowodowania zdarzenia w ruchu lądowym, które zagroziłoby życiu wszystkich pasażerów samochodu, a tym bardziej nie miał zamiaru pozbawić ich (i siebie) życia.
Zachowania kierowcy nie można oceniać w kategoriach złego zamiaru, ale należy je rozpatrywać w kategoriach rażącej nieostrożności.
A to z powodu braku uprawnień do prowadzenia pojazdu, a to z powodu prowadzenia samochodu po spożyciu alkoholu, a to wreszcie dlatego, że młody sprawca katastrofy zabrał na pokład aż dziewięć osób. Przejażdżka, o której mówimy, miała być z założenia brawurowa. Poziom karygodności takich brawurowych i rażąco nieostrożnych zachowań w ruchu lądowym skłonił mnie swego czasu do wysunięcia propozycji utworzenia kwalifikowanych typów przestępstw w komunikacji, karanych surowiej z uwagi na brawurę oraz rażące złamanie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym (zobacz wpis z 3 stycznia 2014).
Na kanwie omawianego zdarzenia można dodatkowo zastanowić się nad sensownością wpisania takiego typu przestępstwa do art. 10 § 2 k.k., aby mogli za nie odpowiadać karnie również rażąco lekkomyślni 15-latkowie.
I jeszcze jedno spostrzeżenie na kanwie tej przygnębiającej sprawy. Otóż trzeba pamiętać, że katastrofa katastrofie nierówna. Zobaczmy, czym różni się omawiane dzisiaj zdarzenie od katastrofy, do której doszło w Kamieniu Pomorskim na początku tego roku. Przypomnijmy okoliczności zdarzenia w Kamieniu Pomorskim: pijany kierowca nie wyrobił się na zakręcie i wjechał w grupę ludzi. Na miejscu zginęło sześć osób, a dwoje dzieci trafiło do szpitala.
W Kamieniu Pomorskim zginęli postronni przechodnie, nie mający nic wspólnego z niebezpiecznym zachowaniem się kierowcy.
Niestety, nie można tego samego powiedzieć o grupie znajomych podróżujących z 16-latkiemm. Przecież kierowca nie zapakował ich siłą do swojego auta: sami wsiedli, sami chcieli się przejechać w dziewiątkę naraz, z pijanym kierowcą bez uprawnień. Chcieli brać udział w brawurowej i ryzykownej jeździe.
Przypomina to nieco sytuację osoby stojącej przed zamkniętymi drzwiami. Na drzwiach widnieje napis: „Nie wchodzić! Niebezpieczeństwo!”. Kto naciska klamkę, kto popycha drzwi i wchodzi, ten sam się naraża.
Czy wola pasażerów, aby wziąć udział w przejażdżce, zmniejsza winę 16-letniego sprawcy katastrofy? Sądzę, że tak. „Uwaga! Niebezpieczeństwo!” – te słowa kierowca miał bowiem wypisane na czole.