Sąd Apelacyjny w Krakowie uchylił wczoraj wyrok skazujący trzech nastolatków za nieumyślne spowodowanie śmierci 46-letniego kierowcy tira. Do wypadku doszło w zimowy wieczór. Nastolatkowie zrzucili z wiaduktu kilkunastokilogramową bryłę lodu, która trafiła w przejeżdżającego tira i rozbiła szybę. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w bariery energochłonne po prawej stronie drogi. Mężczyzna w szoku zdołał jeszcze wyjść z samochodu, ale stracił przytomność i zmarł mimo reanimacji.
Sekcja zwłok wykazała, że kierowca zginął w wyniku wielonarządowych obrażeń klatki piersiowej i brzucha. Miał złamane wszystkie żebra i uszkodzone narządy wewnętrzne. Według biegłego, o tragedii przesądziło 0,8 sekundy: po tym czasie bryła lodu nie trafiłaby w szybę tira i mężczyzna uszedłby z życiem (przytaczam za notatkami prasowymi: Kierowca zginął trafiony bryłą lodu. Nastolatkowie nie trafią do więzienia?; Rzucili bryłą lodu w samochód, pójdą do więzienia).
Sąd Okręgowy w Tarnowie przyjął (opieram się na cytowanych materiałach prasowych), że nastolatkowie odpowiadają za umyślne spowodowanie ciężkich obrażeń ciała kierowcy i nieumyślne spowodowanie jego śmierci (art. 156 § 3 k.k.), choć prokurator domagał się skazania ich za zabójstwo (art. 148 § 1 k.k.). Grzegorz S. został skazany na karę 6 lat pozbawienia wolności, Bartłomiej H. na 4 lata, a Artur M. na 5 lat więzienia. W wyniku apelacji wniesionej zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonych, Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że należy jeszcze raz przyjrzeć się całej sprawie, a w szczególności dokładnie zbadać zamiar, z jakim działali nastolatkowie.
Prawidłowe rozstrzygnięcie tego typu sprawy wymaga zbadania dwóch zasadniczych kwestii:
1) Czy oskarżonym da się przypisać skutek, jaki nastąpił w efekcie ich działania, to znaczy czy da się powiedzieć, że to oni są jego sprawcami; że jest on ich dziełem, a nie tylko zrządzeniem losu.
2) Czy oskarżeni przewidywali, że taki skutek może nastąpić, czy chcieli, aby nastąpił, czy może było im w zasadzie wszystko jedno.
Co do pierwszej kwestii nie mam wątpliwości, że w omawianej sprawie są spełnione wszystkie kryteria obiektywnego przypisania skutku. Zrzucenie bardzo ciężkiej bryły lodu z wiaduktu na jezdnię, wprost przed nadjeżdżający samochód, to rażące naruszenie reguł postępowania z życiem i zdrowiem uczestników ruchu drogowego. Nigdy nie wolno się w ten sposób zachowywać. Feralny przebieg wydarzeń został zainicjowany świadomym działaniem trzech nastolatków: to oni postanowili zrzucić bryłę lodu na tira, to oni wybrali ciężki głaz, to oni zepchnęli go w wybranym przez siebie momencie na drogę.
Jak poucza stare przysłowie: „Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi”. Wyraża ono istotną rzecz, że mianowicie ostateczny rezultat naszego działania nigdy nie jest pewny: zawsze gra tu jakąś rolę przypadek. W omawianej sprawie skalę tego przypadku obrazuje opinia biegłego: 0,8 sekundy, okamgnienie. Trzej sprawcy jednak niewątpliwie pomogli temu przypadkowi. Pomogli mu w tak rażąco nieodpowiedzialny sposób, że o kulę zatroszczył się sam diabeł.
Drugą kwestią jest ustalenie, w jaki sposób sami sprawcy podchodzili do czynu i jego ewentualnych rezultatów. Mowa o tak zwanej stronie podmiotowej czynu (w przeciwieństwie do omówionej powyżej strony przedmiotowej), czyli o subiektywnym przekonaniu sprawcy, co może, a co ma nastąpić, co sprawca chce osiągnąć, czego nie wyklucza, na co jest obojętny a czego w ogóle nie bierze pod uwagę.
Badanie strony podmiotowej czynu to pięta achillesowa orzecznictwa: na szczęście coraz częściej, choć jednak jeszcze zbyt rzadko, sądy prowadzą skrupulatne postępowanie dowodowe w kierunku ustalenia treści zamiaru sprawcy. Myślę, że w nowym modelu procesu karnego (który od przyszłego roku będzie miał bardziej argumentacyjną, kontradyktoryjną formę), jednym z ważniejszych punktów spornych między oskarżycielem o obrońcą będzie właśnie ustalenie strony podmiotowej czynu.
Mówimy o tym, co działo się w głowie sprawcy w chwili czynu, a więc mówimy o faktach. Przewidywanie możliwości nastąpienia skutku i chęć zrobienia czegoś złego trzeba wykazać, tak samo jak należy ustalić wagę zrzuconego na tira głazu.
Wszyscy się zapewne zgodzimy, że trzej nastolatkowie postąpili skrajnie lekkomyślnie, albo wręcz bezmyślnie, a może nawet głupio. Głupota nie jest żadnym usprawiedliwieniem – człowiek, który nie myśli, co robi, także ponosi winę za swoje głupie uczynki. Ale głupota nie zawsze jest umyślnością. Jeśli sprawca jest bezmyślny i nie przewiduje konsekwencji swojego zachowania, to nie ma podstaw do przyjęcia, że wyczerpał znamiona umyślnego czynu zabronionego pod groźbą kary.
Sądzę, że przeciętny 17-latek przewiduje konsekwencje zrzucenia 16-kilogramowej bryły lodu na nadjeżdżający samochód, w którym znajdują się ludzie; przeciętny nastolatek wie, że jest to zachowanie bardzo groźne dla życia człowieka. Należałoby teraz ustalić, którzy bohaterowie omawianej sprawy są przeciętnymi nastolatkami, a którzy są głupkami. Ci drudzy powinni odpowiedzieć za nieumyślne spowodowanie śmierci, ci pierwsi popełnili umyślne zabójstwo.
4 komentarze
Witam, wg mnie istotne jest tu jeszcze chęć lub godzenie się na to co się stanie…
to że coś mogli przewidzieć lub przewidywali nie przesądza sprawy.
Istotne jest zatem czy rzucając lód na samochód w ich psychice zaszedł przynajmniej proces myślowy polegający na tym, "gdy zrzucę kulę mogę go zabić, a tam jest mi to obojętne co mi tam"- mamy umyślnośc,
czy z kolei zaszedł proces "mogę go zabić jak zrzuce kulę, ale w tym wypadku ona nic mu na pewno nie zrobi, uniknę jego śmierci"- tu mamy nieumyślność.
Nie można z góry zakładać że jak coś ktoś przewiduje to mamy z góry umyślność… "godzić się na możliwość" nie można interpretowac w taki sposób, godzenie się musi zajśc w psychice, a jak nie zachodzi to nie ma mowy o umyślności.
Inny przykład: osoba jedzie bardzo szybko samochodem, przewiduje że koło może w każdym momencie strzelić i pasażerowie zginą bo auto wywroci sie na dach(przewiduje możliwość), jednak liczy w myślach że nic nikomu się nie stanie(nie godzi się)., opona wybucha, wszyscy bezsilnie zamykają oczy, nic ostatecznie nikomu się nie dzieje/ lub wręcz odwrotnie – nieumyślność
Oczywiście zgadzam się, że chęć albo godzenie się również są istotne. Nigdzie tego nie negowałem.
Ustalenie, że sprawca przewidywał możliwość nastąpienia skutku, jest punktem wyjścia dla badania umyślności. A ustalamy to w taki sposób, że albo sprawca przyzna się, że przewidywał, albo możemy jedynie domniemywać, że przewidywał, gdyż każdy taki człowiek jak sprawca również by to przewidywał (tutaj istotne będą ustalenia, o których pisałem na końcu posta).
Co się tyczy wolicjonalnego elementu umyślności, to w omawianej sprawie nie ma dowodów na to, że chłopcy chcieli zabić mężczyznę. Aby skazać ich za przestępstwo umyślne musielibyśmy więc udowodnić, że mieli zamiar wynikowy, czyli że dalszy rozwój zdarzenia był im obojętny. Obojętność – i tu się nie zgadzamy – nie polega na żadnym procesie psychicznym, tylko na braku procesu psychicznego w postaci chęci popełnienia czynu zabronionego albo chęci uniknięcia skutkowi. Chłopcy niestety nie pokazali, aby jakoś specjalnie zależało im na uniknięciu skutkowi. Najważniejsze więc będzie ustalenie, czy przewidywali wysokie czy niskie prawdopodobieństwo zabicia człowieka. Jeśli wysokie – to ich obojętność prowadzi do przyjęcia umyślności. Jeśli niskie – to obojętność skutkuje nieumyślnością.
osobiście uważam, że jeśli podjeli by działanie zmierzające do uniknięcia czynu to miało by to prowadzić do art. 23 kk, ale przed tym trzeba było przyjąć by umyślność…
Jak widać jest to zagadnienie bardzo problematyczne(owo godzenie się) i nawet Sądy o ile dobrze wiem nie ukierunkowują się na jeden tor wykładni a poprostu najczęsciej mieszają poszczególne koncepcje interpretacji.
Z pozdrowieniami 😉
Ocena, kiedy stosujemy art. 23 k.k. w wypadku, w którym współdziałający jeszcze nie ukończyli czynności sprawczych, jest bardzo problematyczne (szczególnie przy współsprawstwie, ale nie tylko). Czasami będzie tak, że działania współdziałającego świadczyć będą o braku godzenia się, a czasami będzie tak, że jego działania dadzą podstawę do przyjęcia obojętności w czasie czynu, ale później sprawca zmieni zdanie i zacznie ratować dobro prawne. Ten sam problem zresztą występuje na gruncie art. 15 k.k. – sprawca który usiłuje kogoś pozbawić życia najpierw chce zabić, a potem chce uratować ofiarę. Musimy mieć tego typu sekwencję, że "zły" zamiar zmienia się w "dobry" zamiar, aby przyjąć czynny żal. Jeżeli zamiar od początku jest "dobry", to nie ma umyślności 🙂 – a od dalszego zachowania sprawcy zależy stosowanie art. 23 k.k.
Pozdrawiam 😉