Start Nauka Święte słowa

Święte słowa

przez Dogmaty Karnisty

Jakiś czas temu w „Państwie i Prawie” prof. Leon Tyszkiewicz przekonywał, że nowelizacja przepisów o podżeganiu i pomocnictwie nie jest potrzebna (zob. artykuł w dziale „Dyskusja nad reformą prawa karnego”, „Państwo i Prawo” nr 11/2013). W ten sposób Profesor Tyszkiewicz krytycznie skomentował propozycje Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, opublikowane 4 kwietnia 2013 r.

Najważniejszą zmianą zaproponowaną wówczas przez Komisję było uchylenie art. 22 k.k., który głosi: „§ 1. Jeżeli czynu zabronionego tylko usiłowano dokonać, podmiot określony w art. 18 § 2 i 3 odpowiada jak za usiłowanie. § 2. Jeżeli czynu zabronionego nie usiłowano dokonać, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia”. Dla jasności dodajmy, że w art. 18 § 2 k.k. jest mowa o tym, że za podżeganie odpowiada ten, kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją do tego, zaś art. 18 § 3 k.k. zawiera charakterystykę pomocnictwa (umyślne ułatwienie innej osobie dokonania czynu zabronionego).

Kontrowersje wywołuje zwrot „odpowiada jak za usiłowanie”.

Zdaniem niektórych przedstawicieli doktryny prawa karnego (w tym prof. Tyszkiewicza) oznacza on, że do dokonania podżegania/pomocnictwa konieczne jest dokonanie czynu zabronionego przez osobę nakłonioną/tej, której udzielono pomocy (jeśli nie ma dokonanego sprawstwa, to nie ma też dokonanego podżegania/pomocnictwa).

Zdaniem innych, w art. 22 k.k. nie ma wcale mowy o odpowiedzialności „za usiłowanie”, przepis mówi bowiem jedynie o odpowiedzialności „jak za usiłowanie” w sensie wymiaru kary za czyn podżegacza bądź pomocnika, a to oznacza, że realizacja znamion podżegania i pomocnictwa jest niezależna od postępowania osoby nakłonionej/tej, której udzielono pomocy (tak przyjmuje np. P. Kardas).

W sporze tym, jak widać, kluczowe jest dosłownie jedno słówko: „jak”. To bardzo skrótowa relacja z zawiłych ścieżek interpretacji art. 22 k.k., nie o tym jednak chciałem dzisiaj napisać.

Prof. Tyszkiewicz połowę swojego artykułu poświęcił omówieniu kontrowersji dotyczącej skutkowego charakteru podżegania i pomocnictwa, by na końcu tekstu stwierdzić: „Obowiązujące przepisy – prawidłowo zrozumiane i interpretowane – należycie regulują omawiane postacie zjawiskowe czynu przestępnego” (jw., s. 106). Prawidłowa interpretacja przepisów o podżeganiu i pomocnictwie to oczywiście ta zaprezentowana przez prof. Tyszkiewicza, myli się natomiast zarówno Prof. Andrzej Zoll, jak i autorzy przyjmujący, jak stwierdza prof. Tyszkiewicz, na zasadzie autorytetu punkt widzenia Prof. Zolla, wyrażony przez niego w 1995 r., to znaczy np. Ryszard Dębski, Piotr Kardas, Agnieszka Liszewska (zob. L. Tyszkiewicz, jw., s. 100, przypis 8).

Prof. Tyszkiewicz krytykuje autorów podążających za autorytetem prof. Zolla, sam zaś już na początku swojego tekstu interpretuje obowiązujący kodeks karny na podstawie innej wypowiedzi tegoż karnisty, pochodzącej z początku lat 90-tych XX wieku (zaznaczmy, że obowiązujący kodeks karny został uchwalony w 1997 r.). Prof. Tyszkiewicz pisze: „O tym, że obowiązujący kodeks karny przyjmuje koncepcję podżegania i pomocnictwa skutkową ze skutkiem w postaci dokonania czynu zabronionego przez sprawcę, przekonuje bardzo jasna i zdecydowana deklaracja A. Zolla z 1990 r. […]”.

Zawsze myślałem, że o zawartości kodeksu karnego decyduje to, co ustawodawca napisał, a nie to, co projektodawca chciał napisać.

Rzuca się tutaj w oczy jeszcze jedna rzecz, tym razem z innej beczki. Gdy pachnący farbą drukarską, listopadowy numer „Państwa i Prawa” z tekstem prof. Tyszkiewicza, poświęconym projektowi z kwietnia 2013 r., trafiał do bibliotek, Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego publikowała właśnie kolejną wersję projektu nowelizacji kodeksu karnego (z 5 listopada 2013). Warto przytoczyć jeden przepis z listopadowego projektu Komisji: „Podżeganie i pomocnictwo do czynu zagrożonego karą nieprzekraczającą 2 lat pozbawienia wolności lub karą łagodniejszą nie jest karalne, jeżeli czyn ten nie został dokonany” (taką treść miałby otrzymać nowy § 3 w art. 22 k.k.).

Życie wyprzedziło reakcję komentatorów. Profesor Tyszkiewicz dyskutował w „Państwie i Prawie” z projektem, który się zdezaktualizował.

To dobry przykład zmierzchu tradycyjnych form debaty naukowej. Czasy, w których na opinie środowiska naukowego czekało się miesiącami, wypatrując ich tekstów w czasopismach naukowych, bezpowrotnie przeszły już do historii. Możliwości oferowane przez internet sprawiają, że udział w dyskusji naukowej i tak zwane bycie na bieżąco mają już dzisiaj zupełnie inny wymiar.

Podobne tematy

1 komentarz

Anonimowy 7 lutego 2014 - 00:23

true story.
Czekać, gdy rozprawy naukowe będą stały w bibliografii blogami eksperckimi.
I to nie żart.
Już w miniony wtorek podczas obrony pewnej rozprawy doktorskiej na UJ (temat częściowo dotyczył zagadnień z pogranicza IT i polityki) padał zarzut ze strony recenzenta (dr hab. oczywista) dlaczego tak rzadko w rozprawie pojawiały się odnośniki do artykułów w WIRED.

Reply

Co o tym sądzisz?