Start NaukaInterpretacja Winny kierowca czy prędkościomierz?

Winny kierowca czy prędkościomierz?

przez Dogmaty Karnisty

Na forum studentów prawa (jest publicznie dostępne po zalogowaniu się) rozważaliśmy parę tygodni temu przypadek kierowcy, który jedzie samochodem nie wiedząc, że zepsuł mu się prędkościomierz. Licznik pokazuje zbyt małą prędkość, kierowca jedzie więc za szybko i powoduje wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Jak rozstrzygnąć taki stan faktyczny?

Odpowiedź: to zależy od stanu faktycznego 🙂 Musielibyśmy znać więcej szczegółów konkretnego zdarzenia.

Generalnie rzec biorąc, prędkość samochodu ma być bezpieczna, a prowadzenie pojazdu ostrożne. Kierowca ma mieć wyczucie, czy jest w stanie panować nad pojazdem przy określonej prędkości. Jeśli nie ma pewności lub umiejętności, powinien jechać wolniej.

Bezpieczne prowadzenie pojazdu zależy, rzecz jasna, od prędkości, z jaką się jedzie, ale o tym, jaka prędkość jest odpowiednia, zazwyczaj nie dowiemy się ze wskazania licznika. Jeśli na dworze jest mróz i śnieżyca, to przecież nie ma kompletnie znaczenia, na jakiej cyferce znajduje się wskazówka na liczniku. Znaczenie ma to, jakie są warunki drogowe.

Prędkość administracyjnie dopuszczalna (wynikające ze znaku bądź rodzaju drogi) to maksymalna prędkość w sytuacji, gdy nie ma żadnych innych czynników wskazujących na konieczność zmniejszenia prędkości. O tym, jak szybko można jechać, np. zbliżając się do przejścia dla pieszych, wymijając autobus czy wchodząc w zakręt, nie powie kierowcy licznik, lecz analiza sytuacji panującej na szosie.

Z tego powodu w większości wypadków wskazanie prędkościomierza nie jest istotne dla stwierdzenia, czy zachowanie kierowcy było ostrożne, a więc również awaria licznika nie ma znaczenia dla przypisania mu odpowiedzialności za wypadek drogowy.

Trudniejsza do oceny jest sytuacja, w której warunki drogowe są bardzo dobre, prędkość administracyjnie dopuszczalna wynosi 90 km/h, a kierowca jest doświadczony i czuje się pewnie jadąc 90 km/h. Tyle też wskazuje zepsuty licznik. Samochód jedzie faktycznie z prędkością 110 km/h, czego kierowca sobie nie uświadamia. Różnica 20 km/h nie jest wyczuwalna przy prędkości rzędu 90-110 km/h. I wówczas kierowca powoduje wypadek ze skutkiem śmiertelnym.

Podstawowe pytanie brzmi, czy gdyby faktycznie kierowca jechał zgodnie z dozwoloną prędkością, to by nie zabił pieszego. Przy tak dużej prędkości różnica 20 km/h nie musi być istotna dla nastąpienia skutku (90 km/h to także jest prędkość „zabójcza”). Pytanie kolejne, jak to się stało, że pieszy został potrącony? Czy może on także naruszył jakieś zasady ruchu drogowego (wymusił pierwszeństwo, niespodziewanie wtargnął na jezdnię, zatoczył się idąc poboczem i upadł na jezdnię itp.?). We wszystkich tych sytuacjach odpowiedzialność karna kierowcy jest, moim zdaniem, wyłączona.

Zakładając jednak sytuację idealną (nie wiem, na ile realną), że błąd popełnił tylko kierowca samochodu, pieszy zaś cały czas zachowywał się prawidłowo, i wypadek wynikał wyłącznie ze zbyt dużej prędkości, wskutek której kierowca nie był już w stanie podjąć manewrów odpowiadających wymogom bezpiecznej jazdy, awaria prędkościomierza staje się wówczas dość istotna.

Należy sobie zadać pytanie, czy kierowcę wiązała w tych okolicznościach norma postępowania, mówiąca: jedź co najwyżej 90 km/h. Sprowadza się to do ustalenia, czy niespodziewana awaria prędkościomierza była obiektywnie rozpoznawalna. Jeśli nie dało się stwierdzić takiej (nagłej, nieujawnionej wcześniej) awarii licznika, czyli żaden dobry kierowca by tego nie rozpoznał, to nie było możliwe dostosowanie się przez kierowcę do zakazu jechania za szybko. Nie mógł on żadnym sposobem wiedzieć, jakie zachowanie byłoby w tych okolicznościach zgodne z normą, a jakie byłoby z nią niezgodne (czy należało zdjąć nogę z gazu, czy jeszcze nie trzeba było tego czynić). Zgodnie zaś ze starorzymską zasadą prawną, nie można od człowieka wymagać czegoś, co jest niemożliwe. Nie wymagamy od kierowcy zachowania się w określony sposób, gdy żadną siłą nie było można rozpoznać okoliczności, w których taki wymóg się aktualizuje.

Wziąwszy to wszystko pod uwagę, w opisywanej idealnej sytuacji kierowcy nie wiązała norma postępowania, mówiąca: jedź maksymalnie 90 km/h. Skoro reguła postępowania go nie wiązała, to nie mógł on jej naruszyć, w konsekwencji czego nie naruszył jej. Śmierć przechodnia nie może mu więc zostać obiektywnie przypisana, co wyklucza jego odpowiedzialność karną za wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym.

Podobne tematy

Co o tym sądzisz?