Trzeba odnotować na blogu sprawę, która ponownie rozpali jutro media. Już jutro w Katowicach rusza proces Katarzyny W., oskarżonej o nieudane usiłowanie zabójstwa swojego dziecka przez zaczadzenie (do skutku nie doszło, bo do domu zawczasu miał wrócić mąż oskarżonej), oraz o skuteczne zabicie dziecka przez jego własnoręczne uduszenie jakiś czas później. Szczegóły sprawy poznasz zaglądając np. tutaj.
Przyjmując za podstawę dalszych uwag stan faktyczny wyłaniający się z relacji medialnych i aktu oskarżenia, na kanwie omawianej sprawy chciałbym zilustrować pewną ciekawą konstrukcję dogmatyczną w prawie karnym (rzecz jasna bez rozstrzygania o odpowiedzialności karnej Katarzyny W.). Wynika z tego, że wpis będzie nudny. Coś nudnego i niezbyt angażującego to jednak miła odmiana w obliczu dzisiejszego medialnego bełkotu o postępkach i psychice Katarzyny W.
Pytanie więc na dzisiaj brzmi: czy opisane uczynki kobiety, to znaczy próba zaczadzenia dziecka i następnie po kilku dniach skuteczne uduszenie go własnymi rękoma należy uznać za ten sam czyn zabroniony, czy za dwa czyny i w konsekwencji dwa osobne przestępstwa (dodajmy: oba zagrożone maksymalnie karą dożywotniego więzienia)?
Od momentu odpowiedniego otwarcia piecyka, który miał spowodować uwolnienie się czadu i zatrucie dziecka, do chwili gdy temu skutkowi zapobiegł niespodziewany powrót do mieszkania innego domownika, mieliśmy do czynienia z bezpośrednim zmierzaniem oskarżonej do zabicia człowieka, które jednak nie nastąpiło (art. 13 § 1 k.k. w związku z art. 148 § 1 k.k.). W momencie powrotu do domu męża pierwszy czyn oskarżonej się zakończył: kobieta przestała bezpośrednio zmierzać do dokonania, tego dnia przestała już usiłować zabójstwa. Kolejna próba spowodowania śmierci dziecka miała miejsce cztery dni później: jeśli wierzyć prokuratorowi, kobieta cisnęła dzieckiem o podłogę, a następnie skutecznie je udusiła. Rozpoczęło się kolejne usiłowanie (rzucenie dzieckiem o podłogę), zwieńczone tym razem skutecznym spowodowaniem jego śmierci w momencie uduszenia.
Mamy więc do czynienia z dwoma osobnymi czynami, realizującymi znamiona najpierw usiłowania, a potem dokonania tego samego typu czynu zabronionego. Te dwa czyny wyczerały znamiona określone w różnych przepisach ustawy (usiłowanie zabójstwa, dokonanie zabójstwa). Teoretycznie więc moglibyśmy skazać kobietę za dwa przestępstwa. I na zasadzie „dołożyć do pieca ile się da” wymierzyć jej dwa razy po 25 lat więzienia, orzekając karę łączną (a jakże!) dożywotniego pozbawienia wolności.
Jednak gdy weźmiemy pod uwagę, że obu czynom przyświecał jeden i ten sam zamiar wymierzony w tę samą ofiarę, wystarczające będzie chyba skazanie kobiety za to, że koniec końców osiągnęła swój przestępny cel. Znaleźć może w takiej sytuacji zastosowanie tak zwana kontrukcja czynów współukaranych: nieskuteczne usiłowanie jest czynem współukaranym uprzednim w stosunku do późniejszego dokonania.
Skazanie oskarżonej wyłącznie za dokonanie zabójstwa powinno jednak zawierać w sobie informację o jej wcześniejszym czynie polegającym na usiłowaniu, wraz ze stosownym podwyższeniem kary. W moim przekonaniu wpływ na wymiar kary powinien mieć również fakt dokładnego przygotowania się kobiety do popełnienia czynu (polegającego chociażby na wyszukiwaniu w internecie informacji „jak zabić bez śladów?”). Pomimo że przygotowanie do zabójstwa opisanego w art. 148 § 1 k.k. nie jest czynem karalnym, przejście sprawcy przez ten etap popełnienia przestępstwa powinien zostać uwzględniony przy wymiarze kary za usiłowanie albo dokonanie przestępstwa (świadczy bowiem o działaniu z premedytacją). W treści uzasadnienia wymiaru kary za zabójstwo sąd powinien odwołać się do brzmienia art. 16 § 1 k.k. (przepis ten mówi, na czym polegają czynności przygotowawcze). Wyczerpanie przez sprawcę znamion przygotowania do przestępstwa, podobnie jak uprzednie nieskuteczne usiłowanie zabójstwa to argumenty obciążające osobę skazywaną za dokonanie czynu.