W najnowszym numerze „Orzecznictwa Sądów Polskich” (nr 2/2013, s. 140–145) ukazała się moja glosa do uchwały Sądu Najwyższego z 29 października 2012 r. (sygnatura akt I KZP 12/12). Dziś z samego rana wydobyłem świeżutki egzemplarz OSP z wydziałowej czytelni, skserowałem co potrzeba (w czasopiśmie oprócz glosy jest zamieszczone także pełne uzasadnienie uchwały, co niewątpliwie ułatwia wyrobienie sobie własnego zdania) i w czasie przedpołudniowej podróży pociągiem delektowałem się własnym dziełem. Na marginesie muszę dodać, że bardzo podoba mi się dwułamowy układ kolumn w OSP (podobnie jak w „Przeglądzie Sądowym”), który sprawia, że tekst łatwiej się czyta.
Publikacja w prestiżowym „Orzecznictwie Sądów Polskich” to niebywały zaszczyt, po którego dostąpieniu ze spokojem mogę śledzić apokaliptyczne wydarzenia najbliższych godzin i dni: zbliżającą się asteroidę i abdykację papieża.
Wróćmy na ziemię: tak zwaną sprawę Nergala omawiałem na blogu dzień przed podjęciem przez Sąd Najwyższy uchwały w sprawie znamion strony podmiotowej art. 196 Kodeksu karnego, a także tuż po podjęciu uchwały. Glosa ma charakter aprobujący: w krótkich żołnierskich słowach zgadzam się w całości z zapatrywaniami Sądu Najwyższego (uchwała jest naprawdę wzorowo uzasadniona!), by swobodnie przejść do dokładniejszego i nieco dłuższego przyjrzenia się jego nad wyraz ciekawym konsekwencjom.
1. Na początku rekonstruuję zawartość art. 196 Kodeksu karnego podług poglądu wyrażonego w uchwale. Przepis należy odczytywać następująco: „Kto mając świadomość (przewidując możliwość) znieważającego charakteru swojego działania, oraz tego, że jest skierowane na przedmiot czci religijnej, a także tego, że jest to działanie publiczne, chce znieważyć publicznie przedmiot czci religijnej albo na jego publiczne znieważenie się godzi, i tym sposobem („w efekcie tego” – jak to ujął Sąd Najwyższy) chce obrazić uczucia religijne innych osób albo się na to godzi, mając rzecz jasna świadomość (przewidując możliwość) spowodowania obrazy uczuć religijnych innych osób tym właśnie sposobem (w efekcie takiego, a nie innego znieważenia przedmiotu czci religijnej)”, podlega karze… – zob. OSP 2013, nr 2, s. 142.
2. Zwrot „w efekcie tego”, którego użyli sędziowie Sądu Najwyższego, wskazujący na skutkowy charakter przestępstwa z art. 196 k.k. ma niebagatelne znaczenie dla rozeznania się w zawartości tego typu czynu zabronionego. Jak to ujmuję w glosie, „pomiędzy zachowaniem sprawczym, polegającym w jednej z odmian analizowanego przestępstwa na publicznym znieważaniu przedmiotu czci religijnej, a skutkiem w postaci obrażenia uczuć religijnych innych osób, musi istnieć nie tylko związek przyczynowo-skutkowy, ale również związek normatywny, pozwalający na obiektywne przypisanie danej osobie skutków jej działania w danych okolicznościach faktycznych. Są to ogólne warunki odpowiedzialności karnej za każde przestępstwo znamienne skutkiem” (jw., s. 142).
3. Następnie przeprowadzam (nieco dokładniejszą niż to uczynił Sąd Najwyższy) wykładnię językową art. 196 k.k., kładąc nacisk na odmienną formę gramatyczną pojęć „obrażać” i „znieważać” (to drugie pojawia się bowiem w omawianym przepisie w formie imiesłowu przysłówkowego współczesnego). Na temat imiesłowowej kontrukcji zdania składającego się na opis art. 196 k.k. zobacz szerzej w glosie, s. 142–143 oraz na blogu we wpisie z 28 października 2012.
4. Interpretacja językowa tego specyficznego opisu czynu zabronionego wskazuje na rozumianą faktycznie i normatywnie koincydencję zaistniałego skutku w postaci obrażenia uczuć religijnych z czynnością sprawczą podjętą w określonych w art. 196 k.k. okolicznościach. Koresponduje to z wymogiem, aby znieważenie miało charakter publiczny. Do wywołania skutku w postaci obrażenia uczuć religijnych innych osób powinno dojść wśród określonej publiczności, na którą oddziałuje zachowanie sprawcy.
5. Dopiero na tak scharakteryzowaną stronę przedmiotową nakłada się charakterystyka strony podmiotowej, która może przybrać postać zamiaru bezpośredniego albo zamiaru wynikowego. Konkluzja jest następująca: „nie chodzi przede wszystkim o to, czy oskarżony artysta zdawał sobie sprawę i chciał albo godził się na to, że znieważa Pismo Święte, że czyni to publicznie, oraz że podarcie Biblii w omawianych okolicznościach może kogoś obrazić. Rzecz w tym, czy zdawał on sobie sprawę i chciał albo godził się na to, że do obrażenia uczuć religijnych innych osób dojdzie w dany sposób, to znaczy nie podczas publicznego darcia Biblii na koncercie w określonym czasie i miejscu, lecz po zakończeniu znieważania Pisma Świętego i w ogóle po koncercie, w innym czasie i miejscu, przed zupełnie inną publicznością i w innej formie publicznego przekazu” (jw., s. 144).
6. Na samym końcu glosy wzmiankuję, że nie jest uzasadnione doszukiwanie się usprawiedliwienia dla czynu artysty w tak zwanym kontratypie sztuki. Zgodnie z tym stanowiskiem artysta mógł obrazić uczucia religijne innych osób, ponieważ robił to w ramach działalności artystycznej. Przeciwko koncepcji kontratypu sztuki przemawiają nie tylko trafne argumenty odwołujące się do ochrony wolności sumienia i wyznania na styku z ochroną wolności artystycznej, podniesione w uzasadnieniu uchwały przez Sąd Najwyższy, ale także mocny argument prawny zaczerpnięty z aktualnego Kodeksu karnego. Może zgadniecie, o jaki argument chodzi? O tym na blogu już jutro.
Gorąco zapraszam do lektury glosy!