Start Zdarzenia Nie masz biletu? Gryź!

Nie masz biletu? Gryź!

przez Dogmaty Karnisty

Kraków (siedziba najlepszej szkoły prawników w Polsce) jest kopalnią interesujących dla karnistów wypadków. Tym razem ciekawego przykładu zastosowania przepisu o obronie koniecznej (art. 25 k.k.) dostarcza dzisiejszy wyrok krakowskiego sądu, uniewinniający pasażera od zarzutu pogryzienia kontrolera biletów. Sąd uznał, że pasażer działał w obronie koniecznej: gryząc kontrolera w ramię i palce odpierał bezpośredni, bezprawny zamach na swoje dobra prawne. Kontrolerzy bowiem wykręcili mu ręce i przytrzymywali głowę przy podłodze w celu uniemożliwienia mu ucieczki po tym, jak się okazało, że mężczyzna nie skasował biletu. Więcej o zdarzeniu można przeczytać np. w tekście: Pogryzł kontrolera. Sąd: „Działał w obronie koniecznej” (w internecie).

Ale po kolei:
1) kontrolerzy stwierdzili, że pasażer nie posiada ważnego biletu;
2) oskarżony umówił się przez telefon, że na określonym przystanku kolega poda mu pieniądze potrzebne do zapłacenia kary;
3) na danym przystanku mężczyzna chciał opuścić pojazd;
4) kontrolerzy na to nie pozwolili, wezwali Policję na ostatni przystanek i próbowali zatrzymać pasażera w pojeździe, wykręcając mu ręce i przytrzymując głowę przy ziemi;
5) pasażer pogryzł jednego z kontrolerów w ramię i palce, i wyskoczył z autobusu przez okno.

Dzisiaj znowu nieco teorii, która może się przełożyć na konkretne posunięcia dnia codziennego. Powiedzmy najpierw, że w świetle prawa przewozowego (zob. ustawę z dnia 15 listopada 1984 r. Prawo przewozowe, z późniejszymi zmianami) gapowicz powinien pozostać w miejscu wskazanym przez kontrolera do czasu przybycia Policji. Norma taka jednoznacznie wynika z art. 87b, w którym czytamy: „Podróżny, który w czasie kontroli dokumentów przewozu osób lub bagażu nie pozostał w miejscu przeprowadzania kontroli albo w innym miejscu wskazanym przez przewoźnika lub organizatora publicznego transportu zbiorowego albo osobę przez niego upoważnioną do czasu przybycia funkcjonariusza Policji lub innych organów porządkowych, podlega karze grzywny”.

Z faktu, że opisane zachowanie jest wykroczeniem, wynika, że obowiązuje norma prawna zakazująca zachowywania się w taki właśnie sposób. Dodajmy od razu, że w związku z tym kontrolerzy mają prawo zatrzymać pasażera w określonym miejscu. Wynika to z ogólnych konstrukcji prawa karnego. Osoba, która próbuje zbiec z miejsca kontroli, dopuszcza się bowiem czynu zabronionego przez zacytowany art. 87b Prawa przewozowego. Czyn takiej osoby jest więc czynem bezprawnym, a przeciwko bezprawnemu czynowi godzącemu w jakiekolwiek dobro prawne przysługuje każdemu człowiekowi obrona konieczna (która przybiera niekiedy postać pomocy koniecznej, gdy działamy w celu ochrony dobra prawnego innej osoby).

Naruszając nietykalność cielesną innego człowieka (np. przytrzymując go) czy pozbawiając go swobody poruszania się (zastawiając wyjście z autobusu), ogólnie rzecz biorąc popełniamy czyn zabroniony przez prawo. Jeśli jednak robimy to w ramach obrony koniecznej, działamy zgodnie z prawem.

O ile więc pasażer ma obowiązek pozostać w miejscu kontroli np. w celu zidentyfikowania jego tożsamości przez odpowiednie służby, a kontroler może zapobiegać jego ucieczce, o tyle zauważmy, że w omawianej sprawie pasażer wcale nie chciał opuścić miejsca kontroli (nie chciał uciec), lecz chciał tylko umożliwić sobie uregulowanie karnej opłaty za brak biletu. Można powiedzieć, że w zupełnie początkowej fazie zdarzenia kontrolerzy mieli prawo do zastosowania obrony koniecznej i zatrzymania pasażera w pojeździe z naruszeniem jego nietykalności cielesnej czy ograniczeniem wolności poruszania się.

Jednakże analizowany stan faktyczny potoczył się specyficznymi torami:
 – po pierwsze ujęcie pasażera nie było uzasadnione, ponieważ pasażer – jak się okazało – chciał wysiąść tylko po to, aby zapłacić karę;
 – po drugie, nawet jeśli przyjęlibyśmy, że kontrolerzy błędnie zinterpretowali tę sytuację i sądzili, że mężczyzna pragnie uciec, to jednak zastosowane przez nich środki przekraczały granice (urojonej) obrony koniecznej i nie mogłyby zostać usprawiedliwione.

Jak słusznie orzekł sąd, przytrzymywanie rąk pasażera i jego głowy przy ziemi przekracza granice dozwolonej odpowiedzi na czyn polegający na próbie wyjścia z autobusu. A jeśli kontrolerzy nie działali w dozwolonych granicach obrony koniecznej, to tym samym ich czyn stał się czynem bezprawnym, godzącym w dobra pasażera, i jako taki mógł być odparty w ramach obrony koniecznej przysługującej – tym razem – próbującemu uwolnić się mężczyźnie. Pasażer pogryzł kontrolera, czyli naruszył jego nietykalność cielesną, ale było to zachowanie usprawiedliwione obroną jego dóbr prawnych (wolności lokomocyjnej, nietykalności cielesnej).

Koniec końców omawiana sprawa to interesujący teoretycznie wypadek, w którym osoba początkowo winna całemu zdarzeniu (pasażer bez biletu) próbuje zrobić coś, co ogólnie rzecz biorąc upoważnia do zastosowania przeciwko jego zachowaniu obrony koniecznej, ale w danych okolicznościach role się odwracają i to pasażer w rezultacie ma prawo się bronić z zastosowaniem przemocy wobec kontrolerów. Broniący się wszedł w rolę napastnika. Ważne są również konsekwencje praktyczne związane z regułami przeprowadzania kontroli biletów w komunikacji miejskiej. Mówiąc najogólniej, kontroler biletów ma prawo zatrzymać jadącego na gapę pasażera, który chce uciec z miejsca kontroli, ale nie może tego robić za pomocą zbyt intensywnych środków.

Podobne tematy

2 komentarze

WitekZ 14 lutego 2013 - 17:33

Mikołaju,

w tej sprawie przeraża mnie to, że to jest jasne, że kontrolerzy nie mogą człowieka bez biletu powalić na ziemię i "skuć kajdankami". Niestety kontrolerzy o tym nie wiedzą i bawią się w małych szeryfów. Raz o mało co też nie skorzystałem z obrony koniecznej w tramwaju 😉 Jadę sobie na rozprawę do sądu (zbożny cel…) i słyszę komunikat "Proszę przygotować bilety do kontroli". Tak więc jedną ręką trzymam się słupka, drugą próbuję wyciągnąć z aktówki portfel gdzie mam miesięczny. Stoje w tak niezwykle dziwnej pozycji martwiąc się, że przy mocniejszym hamowaniu polecę na łeb na szyję. Tramwaj zatrzymuje się na moim przystanku, a kontrolerzy hen hen. Chowam portfel do aktówki i kieruję się do drzwi. Nagle podbiega do mnie kontroler z żądaniem okazania biletu, delikatnie zastawiając mi ręką już otwarte drzwi tramwaju. Mówię mu, że właśnie wysiadam a bilet schowałem bo kontrola idzie im powoli a to mój przystanek. On wskazał, że mam mieć przygotowany bilet do kontroli i jego nic nie obchodzi, ze wysiadam. Udało mi się jeszcze ten bilet z portfelem wyszarpnąć i wysiąść. Teraz pytanie – czy mógłbym siła staranować jego rękę i wysiąść? Regulamin MPK mówi, ze kontrola ma odbywać się między przystankami i może być dokończona na przystanku. Zatem wydaje mi się, ze nie mogli mnie już zatrzymywać, a moje naruszenie nietykalności byłoby w ramach o.k.? Co sądzisz?

Reply
Mikołaj Małecki 14 lutego 2013 - 18:27

MPK w Krakowie: "Osoba kontrolująca: […] przeprowadza kontrolę biletów w pojeździe i przy wyjściu z pojazdu. Dokończenie kontroli rozpoczętej w pojeździe może odbywać się również na przystanku".

W opisanym wypadku przyjąłbym następującą interpretację: kontroler "zdążył" się zmieścić w ramach "kontroli w pojeździe" i powinieneś pokazać mu bilet. Ale skoro tramwaj stał już na przystanku a Ty byłeś przy drzwiach to przyjąłbym, że kontroler nie może Cię zatrzymywać w pojeździe, tylko powinien dokończyć rozpoczętą kontrolę na przystanku (tak jak stanowi końcowa część przepisu). Kontroler nie może zatrzymywać Cię w pojeździe jeśli tramwaj stoi już na Twoim przystanku – może Ci towarzyszyć na przystanku i ewentualnie jeśli wówczas odmówisz okazania biletu, to jest uprawniony aby Cię zatrzymać.

A zatem w opisanych okolicznościach byłeś uprawniony do użycia przemocy celem wyjścia z pojazdu.

Reply

Co o tym sądzisz?