Start Studia Prawo karne na maturze 2012 r.

Prawo karne na maturze 2012 r.

przez Dogmaty Karnisty

Przejrzałem tegoroczne, maturalne arkusze egzaminacyjne z Wiedzy o społeczeństwie, w poszukiwaniu pytań zahaczających o tematykę prawa karnego. Pojawiło się jedno, stricte karnistyczne pytanie, na poziomie podstawowym. Zadanie nr 14 za 3 punkty (na s. 7 arkusza) polegało na przyporządkowaniu właściwego opisu do podanych gałęzi prawa, którymi były: prawo administracyjne, prawo cywilne, prawo karne. Opisy zaś brzmiały:
1. Określa podstawowe zasady ustroju politycznego i gospodarczego państwa.
2. Obejmuje zakazy i nakazy zachowań oraz środki przymusu państwowego.
3. Reguluje stosunki majątkowe oraz osobowe między podmiotami prawa.
4. Normuje tryb postępowania przed organami rządowymi i samorządowymi.

„Prawo karne” z pewnością należało połączyć z opisem nr 2. Prima facie taka odpowiedź wydaje się niewątpliwa i na poziomie podstawowym zaiste taka jest. Nieco bardziej wyrafinowana analiza prowadzi jednak do wniosku, że prawo karne nie jest dziedziną prawa „obejmującą zakazy i nakazy zachowań”. Jeżeli chodzi tutaj o „zachowania” obywatela, to prawo karne nie wysławia w tym zakresie żadnego zakazu ani nakazu. Jeśliby ktoś nie wierzył, niech spróbuje znaleźć w Kodeksie karnym zakaz albo nakaz jakiegoś zachowania. Nie znajdzie ich w prawie karnym, lecz w tych dziedzinach prawa, które faktycznie „regulują” różne obszary i aspekty działalności człowieka – jak prawo cywilne czy administracyjne.

Nie odkryję Ameryki stwierdzając, że prawo karne mówi nam expressis verbis jedynie o tym (i aż o tym), co organy państwa mają zrobić ze sprawcą czynu opisanego w ustawie karnej – sprawcą zabójstwa, kradzieży, oszustwa, korupcji itd. Naganność zabijania, okradania się, oszukiwania i korumpowania urzędników państwowych nie wynika z Kodeksu karnego, lecz z systemu wartości, w obrębie którego ustawodawca decyduje się na karanie niektórych, nagannych czynów. Zakaz zabijania, nakaz prawdomówności, zakaz okradania się, nakaz uczciwego kontaktu z petentem – wszystkie funkcjonują niezależnie od ustawy karnej, „są” w innych dziedzinach prawa, a w pewnych wypadkach istnieją nawet niezależnie od jakiejkolwiek ustawy.

Faktem jest natomiast, że ten „naturalny” imperatyw postępowania, jeśli akurat jest obwarowany sankcją karną, staje się dla niektórych obywateli Zakazem/Nakazem pisanym z wielkiej litery. To znaczy takim, którego warto przestrzegać – nie z powodu naganności jego złamania, lecz z uwagi na spodziewaną dolegliwość związaną z jego naruszeniem.

Warto o tym pamiętać, sądzę że nie tylko podczas matury z WOSu.

6 komentarzy

Witek Z. 31 maja 2012 - 10:26

Mikołaju!

jak Ty to pięknie określiłeś! Tyle, że nie do końca chyba masz racje – przynajmniej z perspektywy stanowisk zajmowanych w naszej lokalnej Katedrze Prawa Karnego. Zwłaszcza, jeśli przyjmujesz 5-o elementową (wieloaspektową) koncepcje strukturalną przestępstwa oraz zasady analizy normatywnej w oparciu o normy sprzężone. Jeśli tak, to nieubłaganie nasuwa się założenie, że norma sankcjonująca (wynikająca z przepisu karnego) nie ma sensu (jest pusta) bez stojącej u jej podstawy (stanowiącej jej prius) normy sankcjonowanej. Zatem co do zasady spoglądając na przepis części szczególnej k.k. dostrzegamy normę zobowiązująca sąd do określonego zachowania (wymierzenia kary). Ale owa norma nie może zafunkcjonować, jeśli u jej podstaw brak wyrażonego w systemie prawnym podstawowego zakazu/nakazu. Zgadzam się, że zapewne w dużej części określone "imperatywy postępowania" są zapisane w ustawach merytorycznych (w tym w Konstytucji RP). Ale istnieje szereg bardzo istotnych przepisów karnych, które wprowadzają do systemu zespół norm (zarówno sankcjonowaną i sankcjonującą). Nie ma sensu wymieniać wszystkich przepisów z cz. szczególnej, ale niech chociażby kazirodztwo lub przestępstwa przeciwko wierzycielom będą przykładem (ani k.r.o., ani k.c. nie wprowadzają zakazu tych zachowań). Ale, żeby zostawić część szczególną w spokoju – zajrzyjmy do części ogólnej. Podżeganie, pomocnictwo i usiłowanie nieudolne określonego typu tylko dlatego stanowią przestępstwa, że istnieje norma zakazująca podejmowania tego rodzaju zachowań. A takie normy znajdziesz jedynie w k.k. Jeżeli ustawa wyraża zakaz np. zakaz używania w produkcji spożywczej określonej substancji i przewiduje za karę, to podżeganie do tego zachowania będzie karalne (a w konsekwencji jego bezprawność należy wykazać logicznie wcześniej) jedynie dzięki stosownemu zakazowi wyrażonemu w k.k.

Dlatego też teza maturalna (czy z tego zdaje sobie jej autor sprawę czy nie) jest poprawna. Polecam uwadze w tym zakresie publikacje Twojego Promotora wydane po 1990 roku.

Reply
Mikołaj Małecki 2 czerwca 2012 - 08:13

Witku,

po naszej wczorajszej wymianie życzliwości podczas konferencji „15-lecie Kodyfikacji Karnych” czuję się zobowiązany odpisać na Twój komentarz.

Dziękuję za garść uwag jakże celnie streszczających dogmatyczny – niech mi będzie wolno rzec – trzon naszego karnistycznego światopoglądu. Zarówno aprobuję, jak również przy wielu okazjach propaguję koncepcję struktury przestępstwa i nowatorskie ujęcie norm sprzężonych mojego Promotora, o czym niejednokrotnie miałeś okazję się przekonać. Powyższa analiza na kanwie pytania maturalnego wydaje mi się na poziomie fundamentalnym zgodna z tymi zapatrywaniami, a jeżeli mój wywód – jak może Ci się zdawać – nieco od nich „odstaje”, to być może dlatego i tylko dlatego, że stanowi jej uogólnioną wersję. Pojawianie się ogólnych teorii nie jest w historii nauki niczym nowym. Chciałbym jednak, aby te moje szkice na temat norm były traktowane jako garść luźnych przemyśleń, inspirujących do dalszych, weryfikacyjnych analiz.

Otóż jeżeli jest tak, że wielu zakazów lub nakazów postępowania poszukujemy w ustawach merytorycznych (Kodeks cywilny, Kodeks pracy, Prawo o ruchu drogowym et cetera), to po prostu oznacza, że te zakazy i nakazy znajdują się poza prawem karnym. I nie poprzestawajmy na konstatacji, że w wielu wypadkach tak właśnie jest – moim zdaniem należy pójść o krok dalej i uogólnić to na wszystkie normy sankcjonujące. Stwierdzam więc, że ich prius znajduje się poza prawem karnym, a nie w jego ramach.

Jeśli przepis karny ma nabrać odpowiedniego smaku i zostać wypełniony treścią normy sankcjonowanej, to musi ona wlewać się do pustego naczynia-przepisu z zewnątrz – spoza prawa karnego. Jak piękne i poetyckie są niuanse karnistyki!

Dla koncepcji norm sprzężonych w jej podstawowej czy uogólnionej tutaj wersji jest przy tym irrelewantne, czy miejscem, z którego wypływa i wlewa się do normy sankcjonującej treść nakazu lub zakazu, będzie np. Kodeks cywilny (choć nawet on jest wtórny wobec czegoś, co ustawodawca już zastał, gdy go tworzył), czy też funkcjonuje ona w praktyce życia w postaci rozlicznych i dość intuicyjnych zasad: „Nie namawiaj ludzi do robienia złych rzeczy” (podżeganie), „Nie obcuj płciowo ze swoim dzieckiem” (kazirodztwo), „Nie nastawaj na życie człowieka” (usiłowanie zabójstwa). Wymienione zachowania są po prostu świństwem.

Czy normy zakazujące podżegania, kazirodztwa i usiłowania zabójstwa znajduję się – jak twierdzisz – jedynie w Kodeksie karnym? Twierdzę, że NIE, ponieważ normy zakazu i nakazu (sankcjonowane tło prawa karnego) W OGÓLE nie znajdują się w Kodeksie, z czego już logicznie wynika, że tym bardziej nie znajdują się JEDYNIE w Kodeksie.

Wydaje się, że koresponduje to z mocno akcentowaną w Krakowskiej Szkole Prawa Karnego, a podstawową dla państwa prawnego, zasadą subsydiarności prawa karnego.

Reply
Witek Z. 3 czerwca 2012 - 19:26

A zaliż Mikołaju, Twe uwagi są niezwykle inspirujące, jak zawsze zresztą! Tyle, że już widzę, iż wychodzimy z stosunkowo odległych dogmatyczno-teoretycznych bloków startowych. Fakt, z czym się zgadzam, że pewne zachowania są świństwem (z punktu widzenia moralności, etyki, rozwoju cywilizacyjnego itp. możemy je potępiać) nie oznacza to, moim zdaniem, że od razu wpływają na bezprawność. Podżeganie i pomocnictwo są pewnymi technicznymi formami współdziałania przestępczego i tyle. Bez nich w k.k. świat by się nie zawalił i z nimi gorzej nie jest. Ale jeśli mamy serio mówić o zasadach gwarancyjnych zasadach prawa karnego, to musimy palcem wskazać normę zakazu. Nie jestem pewien, czy można ją znaleźć w k.c. Poza tym argument o subsydiarności prawa karnego jest słuszny o ile wytłumaczy się, co przez nią się rozumie. Sam nie znaczy nic. Uważam, że z pewnością nie wynika z niego, by istniał obowiązek temporalnego i/lub technicznego wysłowienia określonego zakazu w ustawie merytorycznej i osobne wprowadzenie normy sankcjonującej w przepisie karnym. Ustawodawca widząc konieczność sankcjonowania określonego zachowania, już na poziomie legislacyjnym może dojść do wniosku, że inne (pozakarne) mechanizmy nie wystarczą i należy od razu wprowadzić stosowny przepis karny. Robi tak więc uno actu. Nie znajdziesz chyba w żadnej publikacji związanej z prawem karnym tezy, że z racji subsydiarności prawa karnego (cokolwiek to znaczy) tak mu uczynić nie można.

Pozdrawiam zatem.

Reply
Mikołaj Małecki 20 czerwca 2012 - 17:57

Witku, spór zatem dotyczy założeń – a tutaj zaiste trudno znaleźć stabilny punkt oparcia dla przyjmowanych stanowisk. Bo jak rozmawiamy o fundamencie, to – rzecz jasna – on już nie ma fundamentu, nie ma kolejnego dna. Dlatego założenia są tak istotne i tak niekiedy dyskusyjne.

Bezprawność rozumiem jako naruszenie reguł postępowania z dobrem prawnym i atak na dobro prawne (stworzenie niebezpieczeństwa jego uszczuplenia albo zniszczenia) – przy braku okoliczności usprawiedliwiających. Ujęcie wciąż kojarzone z naszym ośrodkiem akademickim. Bezprawność jednocześnie oznacza sprzeczność zachowania z normą sankcjonowaną. Przy takim punkcie wyjścia łatwo już rzec, że ani reguły, ani sposoby ataku na dobro prawne, ani samo określenie, co jest dobrem prawnym, nie muszą być nigdzie, formalnie ustanowione. Przykładowo, fundamentalny art. 9 § 2 k.k. w zakresie reguł ostrożności wymaganej w danych okolicznościach jest blankietem zupełnym – odsyła niekiedy poza prawo (na ten temat pisałem szerzej 22 maja 2012 w poście „Określoność czynu, czyli jak korzystać z drabiny”). Między innymi te właśnie reguły postępowania wlewają się do przestępnych typów-dzbanów.

I jeszcze coś o funkcji gwarancyjnej prawa karnego. Otóż przyjęcie, że w przepisie typizującym czyn zabroniony jest wysłowiona norma sankcjonowana – wprowadzona uno actu z normą sankcjonującą w obręb powszechnie obowiązującego prawa, a więc i semantycznie adekwatna do językowej zawartości przepisu-typu – rzutuje w istotny sposób na strategię wykładni prawa. Weźmy przykład, który swego czasu żywotnie nas interesował: posiadanie narkotyków. Gdy założysz, że w typie „kto posiada narkotyki, podlega karze” jest stanowcza norma „nigdy nikomu w żadnych okolicznościach nie wolno posiadać narkotyków, za wyjątkiem osób, którym na mocy przepisów ustawy wolno posiadać narkotyki” (a tak musisz przyjąć, chcąc pozostać konsekwentnym) – to umarł w butach, posiadanie podczas zażywania jest sprzeczne z normą i karalne. Jeśli jednak przyjmiesz tak jak ja, że liczy się ogólna norma postępowania i ona jest miarodajnym sankcjonowanym tłem typu czynu zabronionego, to możesz próbować argumentować, że zażywanie narkotyków nie jest niczym złym, a więc posiadanie podczas zażywania nie może być karalne. Abstrahuję w tym momencie od prawidłowości wniosku – mówię jedynie o tym, że uprawniona byłaby powyższa argumentacja.

Reply
Lautus 30 czerwca 2012 - 15:33

Przejście od pytań maturalnych do rozważań nad fundamentami nauki prawa karnego, to świetny pomysł, dający do myślenia.

Mi przynajmniej dało do myślenia, podobnie jak dyskusja pod wpisem. Z myśleniem, jak to bywa, pojawiły się wątpliwości i choć to może być złe miejsce na pytania od studentów, to pokuszę się prosić o rozjaśnienie.

Wtórność norm wynika zapewne z tego, że zakres unormowania prawa karnego obejmuje rzeczywistość twardą, jak kamień, który rozbił głowę Abla (tu przepraszam, poniosła mnie perspektywa poetyckości nauki prawa karnego). Potępienie społeczne pewnych zachowań bywało więc zazwyczaj czynnikiem wpływającym na tworzenie się i zmiany prawa karnego. Potępienie wynikało, w uproszczeniu, z poszanowania pewnych wartości. Postrzeganie wartości, z kolei, to sprawa bardziej subtelna niż popełnianie potępianego czynu. Zaproponowany przez Pana namysł, niewątpliwie służy właśnie postrzeganiu takiej wartości- dobra, a w konsekwencji normy określającej postępowanie z nim.

Posługując się słowniczkiem Schellera, można powiedzieć, że przez wartość „jesteśmy zagadnięci”. Takie zagadnięcie, jest pewnym fenomenem wartości. U podstaw fenomenologii, leży wszak założenie, że byt poznajemy właśnie poprzez jego fenomeny. Scheller przedstawiał wartość, raczej jak coś, co domaga się realizacji- a więc wpływające na nas w ten sposób, że daną wartość „spełniamy”-dajemy posłuch normie- skoro tylko potrafimy ją rozpoznać. Jakikolwiek kontakt ze światem zewnętrznym pokazuje, że z takim zagadnięciem i odpowiedzią bywa różnie…

I oto taka wartość zaczyna się chronić w inny sposób- nie zagadnięciem, nie prośbą, a ucieka się do groźby sankcji. I to też jest pewien fenomen wartości- taki przepis karny. Wygląda na to, że jeżeli ktoś w ten sposób chce badać wartości, a więc i ontologizować etykę- takie przemyślenia na temat prawa karnego są mu niezbędne. Czy sięganie w stronę zontologizowanej etyki od nauki prawa karnego jest równie ważne? (Bo co do faktu, że unormowania pozakodeksowe, czy w ogóle pozaustawowe, niejednokrotnie rozwiewają wątpliwości interpretacyjne- wątpliwości nie ma.)

I jeszcze pytanie- czy można przenieść fenomenologiczny namysł nad wartościami, na namysł nad normami, tak żywcem? Można by wtedy wyjaśnić, że sama treść normy sankcjonowanej nie konstytuuje się w kodeksie, a prawie zawsze poza nim. W kodeksie jest ona niewątpliwie wymieniona, więc nie godzi to w fundamentalne założenia nauki prawa karnego, prawda?

(Powiedziałem prawie, bo chyba jednak pewne normy w samym kodeksie karnym się konstytuują. Na przykład, ustanawiając, że dany typ czynu zabronionego, ścigany jest z oskarżenia prywatnego, powstaje taki hipotetyczny imperatyw: „Jeżeli chcesz, aby dane przestępstwo zostało ukarane, musisz zakomunikować swą wolę, jak i fakt popełnienia przestępstwa odpowiednim władzom.”)

I znowu pytanie- czy jest coś poza wskazówkami interpretacyjnymi co dla nauki prawa karnego, warto wyszukiwać w „rodowodzie” pozakodeksowych, a jednak ukazujących się w kodeksie, norm?

Reply
Mikołaj Małecki 1 lipca 2012 - 11:59

Dziękuję za wpis niewątpliwie ukazujący szerszą i głębszą perspektywę namysłu nad normami w związku z pojęciem wartości.

Przepis uzależniający ściganie sprawcy przestępstwa od wniesienia prywatnego aktu oskarżenia jak najbardziej jest podstawą do rekonstrukcji normy, ale – jak powiemy w perspektywie nowoczesnej nauki o normach sprzężnych – nie normy sankcjonowanej, lecz normy sankcjonującej. Analiza trybu ścigania sprawcy ma sens wtedy, gdy została złamana norma sankcjonowana. Od ukształtowania normy sankcjonującej zależy, czy taki czyn będzie podlegał karze. Źródłem oraz właściwym miejscem bytowania normy sankcjonującej jest ustawa. Inaczej jest moim zdaniem z normą sankcjonowaną – prawo stanowione jedynie sankcjonuje jej naruszenie, lecz jej nie stwarza.

Proszę zauważyć, że jeśli wartość nas „zagaduje”, to – tak jak w innych sytuacjach, gdy jesteśmy przez kogoś „zagadnięci” – dużo zależy od nas, przede wszystkim zaś to, czy damy się zagadać.

Z faktu, że zagadałem do dziewczyny, jeszcze nic konkretnego nie wynika i wyniknąć nie musi. I zasadniczo nikt nie może uczynić jej zarzutu z tego powodu, że się nie dała zagadać.

Przenieśmy ten przykład na grunt prawa karnego, dalej posługując się metaforyką „zagadnięcia przez wartość”. Otóż w pewnych sytuacjach ludziom będzie postawiony zarzut, że choć mogli dać się zagadać wartości (wejść z nią w afirmującą relację posłuszeństwa, to znaczy spełnić jej dyspozycję), to jednak tego nie zrobili. Podkreślmy od razu, że mowa o wartości, z którą styczność musiał mieć przynajmniej twórca prawa, i co najmniej z jego punktu widzenia wartość owa zasługiwała na ochronę w stopniu, który uzasadnia ingerencję państwa prawnego w partykularną wolność od wartości. Zarzut braku posłuchu dla wartości to esencja czysto-normatywnego pojęcia WINY, a więc i PRZESTĘPSTWA.

Oto fundament państwa prawnego: nie ma wolności od wartości. Normatywny wyraz daje temu preambuła polskiej Konstytucji z 1997 r.

Reply

Co o tym sądzisz?