Start Warsztat Parmenides

Parmenides

przez Dogmaty Karnisty

Zobaczyłem przed chwilą na Facebooku ogłoszenie studentów filozofii UPJPII o planowanym zebraniu koła filozoficznego, inaugurującym nowy rok akademicki. I o prawdopodobnej zmianie siedziby koła (tak przynajmniej wyczytałem na Facebooku). I się rozczuliłem. Przypomniało mi się, jak sam byłem studentem filozofii; jak razem z koleżankami i kolegami ze studiów działaliśmy w kole naukowym. Ten czas naprawdę dużo znaczył w moim życiu i jestem pewien, że wiele spraw byłoby „inaczej”, gdybym nie zdecydował się „pójść na filozofię”.  

Oto zdjęcie naszej siedziby – zapewne już niedługo historyczne – mieszczącej się w mrocznych i zimnych piwnicach przy ul. Franciszkańskiej 1. Centralne miejsce zajmuje (zajmował) logotyp koła, na prawej ścianie wiszą (wisiały) fotografie Kanta, Wittgensteina i Heideggera. Siedziba, mimo sypiącego się tynku, miała swój specyficzny urok.

Zdjęcie: M.M. 2010 r.

Mogę powiedzieć, że sposób, w jaki spoglądam dzisiaj na pewne sprawy, styl myślenia czy po prostu „podejście”, to rezultat przede wszystkim zajęć z filozofii starożytnej, najpierw ćwiczeń, a potem wykładów monograficznych i konwersatoriów prowadzonych przez o. franciszkanina Kleofasa Wojciecha Gródka – zajęć mądrych, zmuszających do myślenia, wyrabiających postawę krytyczną. Szkoda, że w aktualnym semestrze konwersatorium o. Gródka odbywa się w środy po południu (mam wtedy ćwiczenia z prawa karnego). Gdybym miał wolne, na pewno bym chodził, tym bardziej, że w tym roku omawiany jest temat: „Czy człowiek jest miarą wszystkich rzeczy?”.

Zainteresowanie filozofią starożytną spowodowało, że miałem nawet swego czasu przydomek „Parmenides” (ukuty, jeśli mnie pamięć nie myli, przez Mateusza Hohola). Z tym przezwiskiem związana jest pewna scenka, która jakoś dziwnie tkwi w mojej pamięci. Rzecz działa się podczas jednego z seminariów w Uniwersyteckiej Poradni Prawnej UJ. Ktoś (chyba Szymon Goliński) rzucił hasło, czy raczej pytanie, czemu jestem zwany „Parmenidesem”. Temat podchwycił mec. Maciej Burda: „Parmenides – to ten, który mówił, że byt jest, a niebyt nie jest?”. Potwierdziłem, że to właśnie ten. I wówczas mec. Burda zrobił poważną minę i nic już nie powiedział. Nie pamiętam, co wtedy pomyślałem, ale dziś powiedziałbym, że wyglądało to tak, jakby mec. Burda się zadumał.

Na tym w sumie kończy się cała historyjka. Jak widać, pozbawiona jest wyraźnej puenty 🙂 Nie wiedzieć czemu wynurzyła się z mojej podświadomości, gdy zobaczyłem na Facebooku ogłoszenie o zebraniu koła filozoficznego.

Od zakończenia moich studiów filozoficznych minęło trochę czasu (to już 5 rok). Z dystansu pewne rzeczy widać lepiej; widać je w całości. Wydaje mi się, że jest w tych studiach coś dziwnego – rzeczy, do których później „przydała” mi się filozofia, nigdy nie studiowałem; nie było ich w żadnym programie studiów, nie dało się tego nauczyć. Trudno je nawet wskazać, nazwać po imieniu. Pokazują się czasem w praktyce życia. Po prostu same przychodzą. Trzeba być tylko przygotowanym na to przyjście.

Podobne tematy

Co o tym sądzisz?